Data: 2007-12-16 14:02:44
Temat: Re: co dalej
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
(...)
> spędzanie z kimś życia wymaga podejmowania wspólnych decyzji dotyczących
> wielu spraw ważnych i nieważnych, od rodzaju surówki do obiadu po sposób
> wychowywania wspólnych dziecek i inwestowania wspólnej kasy.
loboze! ano nie za bardzo sie z tym zgadzam. Wiele decyzji w malzenstwie nawet
dotyczacych spraw waznych (np kasa) nie wymaga konsultacji z malzonkiem. Jak
sie dwoje ludzi dosc dobrze "dobralo", zna, ufa sobie, kocha sie, wcale nie
trzeba wszystkiego i zawsze konsultawoc i wspolnie decydowac. Pomijam Twoj
niefortunny przyklad z surowka na obiad, ktory mnie powalil, ale jesli juz to
imo ewentulanie takie "wspolne" to raczej jest folkor mlodych par, kiedy to
kicia i misiu robia wszyyyyystko razem, i wszyyyystkie decyzje musza podjac
wspolnie. Imo dwoje dorosluch ludzi, w dobrze dzialajacym zwiazku podejmuje
wiele decyzji samodzielnie, wiedzac ze ma pelne poparcie w drugiej osobie. Na
tym polega zaufanie i rozumienie wspolnych swoich interesow. Owszem moze i na
poczatku trzeba sie dopracowac, i wszystko wspolnie, bo wtedy sie poznajemy,
ale im dalej w las tym mniej takick "misiu/kicia wspolnych surowek". Moze taki
mlody misiu potem wydzwania ze sklepu bo nie wie czy kicia lubi kisielek
malinkowy, czy truskawkowy i musi podjac wpsolna decyzje, ale w dobrze
dzialajacycm malzenstwie nie robi sie wielkiego halo ze srednio lubianaego
kisielu malinowego, albo zapisania dziecka do baletu bez wiedzy meza. Bo sie
wie, ze partner nie zrobi afery, ze zna sie na tyle partenra iz wie, ze balet
tez jest czyms waznym jego zdanie. Daltego w tym przypadku panna mloda powinna
znac juz pan amlodego na tyle, w koncu iles czu byli ze soba, i juz kilka
dowodow jej dal, zeby teraz nie _histeryzowac_.
> Większość
> znanych mi ludzi potrzebuje poczucia jakiej takiej stabilności, a tej nie
> zapewnia partner pozbawiony elementarnej "kultury korporacyjnej",
> wymagającej ustalenia, uzgodnienia, przedstawienia nowych faktów, zapytania
> o zdanie - a nie postawienia przed faktem dokonanym.
wspolczuje znajomych ;) wiekszosc moich znajomych to dobrze dzialajacy
samodzielni ludzie, ktorzy w parze jeszcze lepiej sie realizuja. Sa
niezalezni, a jednoczesnie partnerscy. Ot taka wolnosc we dwoje. Moze do tego
trzeba dojrzec?? nie wiem. Ale oslabilby mnie maz, z ktorym musialabym
decydowac o wszystkim wczesniej, i oslabilabym sie gdybym musiala pytac
wczesniej o wszystko. Taka korporacja jaka opisujesz w rzeczywistosci nie
dziala najlepiej, w kazdej dobrze dzialajacej korporacji kazdy wie jakie ma
miejsce i obiazki, a znajac glowny cel i dobro korporacji decyzje podejmowane
_samodzielnie_ nei szkodza korporacji, ani jej nie destabuilizuja. Wrecz
motywuja do muslenia za dwoje. A to nastapi jesli bedzie pelne zaufanie i
staranie sie o wspolne dobro. Jesli ktos ma konsuktowac wiekszosc doecyjzi,
czy wszystkie, to wybacz nie nejlepiej to swiadczy o zaufaniu, zrozumieniu, i
znaniu sie w ogole.
> Tym bardziej, że w
> opisanej sytuacji zachowanie matki chłopaka wydaje mi się mocno podejrzane.
jest jakie jest. raz dzidka pisze, ze niby wiedza jaka jest, potem znow sa
zaskoczeni. obojetnie jaka jest, on podjal taka a nie inna decyzje, i dostal
od niej po glowie. Wspolczuje panu mlodemu. Fajnie sie zaczyna na poczatek.
Jak mu sie podoba "kicia, czy kupic zielony pomodro czy czerwony" na kazdym
kroku, to niech sie zeni. A jak nie to lepiej niech porozmawiaja, czy na pewno
sobie ufaja, i akceptuja.
> Ja wiem, że teraz jest taki powszechny trynd, że nie wolno złego slowa na
> matkę partnera powiedzieć, bo ona na pewno miała najczystsze intencje i
> solidne argumenty, a zła synowa dopatruje się najgorszego z paragrafu
> "teściowa", ale kaman - histerie, napuszczanie na siebie rodzeństwa i ogólny
> cyrk z powodu konieczności znalezienia się w jednym pomieszczeniu z
> rzeczywistością?
a ja myslalam, ze tesciowa to zaaawsze ta zla, i na miotle lata ;))
i.
>
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|