Data: 2007-12-15 20:48:22
Temat: Re: co dalej
Od: Hanka Skwarczyńska <hanka@[asiowykrzyknik]truecolors.pyly>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:fk18am$s7t$1@news.interia.pl...
> [...] A gdzie Ty wyczytałaś, że "nie mam prawa głosu"?
> Z tego co ja wyczytałem wynikało raczej "najpierw mnie się
> nie zapytałeś"
>
> To jest zasadnicza różnica
Pokaż palcem, bo nie widzę. Jak dla mnie "najpierw mnie się nie zapytałeś"
<=> "zmieniłeś ustalenia bez porozumienia ze mną" <=> "nie miałam prawa
głosu [w tej sprawie, rzecz jasna]". I, dla ustalenia uwagi - ja się
zasadniczo zgadzam z Tobą co do tego, kto ma decydujący głos w kwestii
zapraszania rodziców jednej ze stron w dowolnych kombinacjach albo i
niezapraszania ich wcale. I wcale nie uważam, że to matka miała obowiązek
ustalać to z obojgiem - na jej miejscu :) też bym gadała z własnym
dzieckiem, jemu zostawiając uzgodnienia z partnerem. Natomiast z postu
Dzidki wyziera na mnie apodyktyczna, niedojrzała emocjonalnie teściowa,
używająca do postawienia na swoim dość paskudnych metod, i facet, który się
godzi na niekoniecznie sensowne wymagania (skoro początkowo oboje rodzice
mieli być zaproszeni w kompletach, to potworność nowej partnerki ojca przez
tę kupę lat, jaka upłynęla od rozwodu, musiała nie być taka znowu
oczywista?) dla świętego spokoju. I na miejscu tej dziewczyny ja bym się tym
jednak martwiła. BTW, w wielu środowiskach zaproszenie na ślub połowy ze
stałej, wieloletniej pary jest uznawane za poważny afront.
Pozdrawiam
--
Hanka Skwarczyńska
i kotek Behemotek
KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
http://truecolors.pl
|