Data: 2001-08-16 18:11:46
Temat: Re: czyj rzecznik?
Od: "Pituś" <p...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W Warszawie można spotkać mnóstwo osób (głównie Rumunów), które świetnie
udają kalectwo. Dopiero przyłapanie takiej osoby jako ozdrowieńca pokazuje
jak łatwo jest dać się oszukać.
Poza tym posiadanie wszystkich potrzebnych do załatwienia sprawy dokumentów,
to obowiązek KAŻDEGO INTERESANTA, nie tylko ON. "Gapowe się płaci".
Użytkownik Konrad Turowski <t...@p...net> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:9l9963$9hg$...@n...tpi.pl...
> Do dzis wydawalo mi sie, ze skoro instytucja nazywa sie "Rzecznik Osob
> Niepelnosprawnych", to przede wszystkim reprezentuje, a przynajmniej stara
> sie reprezentowac interesy ON. Przy okazji zupelnie bzdurnej sprawy
> zezwolenia na omijanie niektorych znakow drogowych przekonalem sie na
> wlasnej skorze, ze jest calkiem odwrotnie!
> Kilka dni temu udalem sie do biura owego Rzecznika w Lodzi z zezwoleniem
> jeszcze z 1982 roku (z pieczatka i numerem!), orzeczeniem o inwalidztwie
(po
> amputacji podudzia) i na wszelki wypadek stara ksiazeczka ubezpieczalni z
> wpisanymi pobytami w szpitalach. Dowiedzialem sie, ze to wszystko nie
> wystarczy, bo musze przedstawic ksero orzeczenia i wypisane na specjalnym
> druku zaswiadczenie od lekarza tzw. pierwszego kontaktu, a zezwolenie z 82
> roku juz w ogole sie nie liczy, bo nie zachowaly sie zadne papiery z
tamtych
> lat. Oczywiscie, nie zachowaly sie w urzedzie, bo u mnie jakos sie
> zachowaly...
> Pokornie jednak uzyskalem zaswiadczenie od lekarza pierwszego kontaktu,
> zaplacilem za zrobienie ksero i wlasnie dzis znow sie udalem do owego
biura
> w naiwnym przkonaniu, ze wszystko ostatecznie zalatwie.
> Niestety, pani reprezentujaca Rzecznika odprawila mnie z kwitkiem, bo ...
> nie przynioslem oryginalu orzeczenia o inwalidztwie!
> Na nic zdalo sie tlumaczenie, ze przeciez raz juz bylem z oryginalem, ze
> kazano mi zrobic ksero, ze przeciez tego ksero nie podrobilem, na litosc
> boska!... Nie dala sie przekonac. Musialem wiec wrocic do domu po
oryginal.
> Sycila nim swoje piekne oczy dobrych kilka minut, az w koncu poczula sie
> usatysfakcjonowana. I nawet zgodzila sie laskawie, ze owe zezwolenie wysla
> mi do domu listem poleconym!!
> Nie moglem sie powstrzymac, aby jej nie powiedziec, ze nie spodziewalem
sie
> napotkac akurat wlasnie w biurze Rzecznika Osob Niepelnosprawnych az na
tak
> bezduszna biurokracje! Pamietam, ze to stare zezwolenie, jeszcze przy ul.
> Roosvelta dostalem od reki w ciagu ledwie kilku minut!
> No i co uslyszaly moje uszy? Ano, ze ta pani ma takie przepisy, ze od niej
> przeciez nic nie zalezy, ze ona tylko wykonuje polecenia!
> No to jej pogratulowalem wspanialej postawy i zrozumienia dla ON! A tu
> jeszcze dodam (skoro Korwin-Mikke moze takich porownan dokonywac, to moje
> chyba jeszcze bardziej jest na miejscu?) ze wszyscy zbrodniarze tez na
swoje
> usprawiedliwienie zawsze powiadaja, ze przeciez sa niewinni, bo tylko
> wykonywali, to co im kazano.
> Rzeczywiscie, myslenia i zyczliwosci dla ludzi nie mozna nakazac, ale czy
> ludzie, ktorzy nie potrafia samodzielnie myslec i nie maja w sobie zwyklej
> zyczliwosci musza byc zatrudniani w takich instytycjach? A moze po prostu
> zmienic nazwe np. na Rzecznika Administrracji wobec ON i wtedy nie bedzie
> podstaw do oczekiwania pomocy i najwyklejszego zrozumienia?
> Dodam tez, ze spotkalem w tym biurze rzekomego Rzecznika Osob
> Niepelnosprawnych przy ul. Sienkiewicza dwie osoby, ktore tez cos tam
> probowaly zalatwic, obie powiedzialy mi, ze sa juz kolejny raz, bo wymaga
> sie od nich coraz to nowych "zalacznikow".
> I jeszcze ciekawostka - ta pani urzedniczka uwaza, ze prawo do omijania
> niektorych znakow drogowych zgodnie z Kodeksem Drogowym daje mi wlasnie ta
> legitymacja, ktora mam otrzymac, a nie moje jakze latwe przeciez do
> udokumentowania w kazdej chwili i w kazdym miejscu inwalidztwo...
>
> --
> Konrad Turowski
> t...@p...net
>
>
>
>
>
>
|