Data: 2003-09-18 00:25:17
Temat: Re: dlaczego?:-))
Od: "Adam Pietrasiewicz" <t...@p...adres.e-mail>
Pokaż wszystkie nagłówki
W czwartek, 18 września 2003 01:30:56 marcin napisał/a w wiadomości
news:bkaqu2$71$1@nemesis.news.tpi.pl
Uwaga - adres ANTISPAM - zobacz stopkę listu!
>> NIGDY nie miałem ŻADNYCH problemów z dziewczynami. ŻADNYCH. Uważam
>> nawet, że zawsze byłem przez nie traktowany jako ktoś bardziej
>> interesujący od reszty. Ożeniłem się, mam dwoje dzieci, rozwiodłem
>> sie, po rozwodzie żyłem przez 5 lat z inną kobietą, potem jeszcze była
>> inna, i teraz tez nie narzekam...
>
> To gratuluje , domyslam sie ze jestes przekony ze na wozku i bez mozliwosci
> samodzielnego poruszania sie poszlo by Ci rownie wspaniale z kobietami ? Ja
> mialem spore problemy , prze ponad 10 lat szukalem pary , udalo sie i jestem
> w stalym zwiazku.
Ja jestem przekonany, że takie prawdziwe kalectwo, to jest w głowie, a
nie w kulach i w wózku. Powiedziałbym nawet, że ja to wiem.
>> Więc nie ma co chrzanić głupot i użalać się nad swoim losem.
>> Najłatwiej jest sobie usiąść, zapłakać i szukać źródła problemu w
>> innych.
>
> Zrodlo problemu nie znajduje sie ani w nas ani w innych , swiat jest po
> prostu tak poukladany ze faceci chca miec fajne panny z ladnymi nogami itp.
> a panny chca miec przystojnych , wysokich i wysportowanych facetow.
No więc jak to się dzieje, że majac obecnie 45 lat, bedąc pokraczny
jak to sie pokracznym bywa w moim stanie mam nawet wokól siebie
dwudziestoparoletnie dziewczyny? Nie mam pieniędzy specjalnych, nie
jestem jakimś bogiem seksu... Jestem zwyczajny. Jedno, co mam, a czego
wielu nie ma to CAŁKOWITY BRAK KOMPLEKSÓW na punkcie mojego wyglądu.
Moja pokraczność widać przez dzień, dwa, no, może trzy. Potem już nikt
nie zwraca na to uwagi, zaczyna się za to liczyć jakim kto jest. I im
więcej czasu mija, tym bardziej jest to ważne - to, co sie ma w
głowie.
No wiec jak sie jest kaleką fizycznie, a dodatkowo jak się jest kaleką
w głowie, to faktycznie, ma się problemy.
Dziewczyny szukają FACETÓW, a nie bogów seksu czy Apollonów. A facetem
jest się całym sobą, a nie muskularnymi nogami.
Oczywiście, jeśli najbardziej interesują kogoś osoby, dla których
wygląd stanowi podstawę wszystkiego, to faktycznie ma problem. Ale
takie osoby to absolutna mniejszość. Tak się składa, że dziś nie
trzeba już polować i udowadniać swoją męskość w walce na turnieju.
Zapewniam, że jest mnóstwo mozliwości poderwania dziewczyny na co
innego niż muskularna sylwetka. Wiem coś o tym, oj wiem! Jak sie nie
ma umięsnionego ciała, to się ma, jeśli Bóg dał, wyposażoną w co
trzeba głowę, i trzeba tę głowę trenować. To naprawdę pomaga.
>> Źródło problemu jest w każdym z nas, jeśli taki problem się pojawia.
>> Kompleksy, wyobrażanie sobie, że wygląd i pokraczność najbardziej się
>> liczy itp, itd. I jak się dobrze temu przyjrzeć, to okazuje się, że
>> jest tak ZAWSZE. Dokładnie ZAWSZE.
>
> Sorka ale tego ponad nie rozumiem.
Chodzi mi o to, że osoby kalekie, które twierdzą, że nic nie mogą, że
nikt ich nie chce, że są takie nieszczęśliwe całe źródło problemu maja
w sobie. Świat jest taki sam dla mnie i dla każdego innego. I jeśli ja
mogę żyć normalnie, to nie ma przyczyny, dla której inny kaleka miałby
nie móc - nie ma żadnej przyczyny ZEWNĘTRZNEJ. Są natomiast
wewnętrzne, oj są!
>> Skądinąd również dlatego jestem zdecydowanym przeciwnikiem wszelkich
>> gett dla kalek, nigdy nie zadawałem się z kulawymi (poza jednym
>> Tomkiem, z którym spotkałem się ostatnio po 30 latach niewidzenia), bo
>> uważam, że moje miejsce nie jest wśród kalek, tylko wśród ludzi.
>> Czasami są wśród nich i inwalidzi, ale nie uważam, by moje kalectwo
>> było czymś, co mnie bardziej wyróżnia z tłumu, niż zezowatość kogoś
>> innego, łysina czy gruby brzuch.
>> Doradzam więc wszystkim załamującym ręce nad swoim losem żeby wzięli
>> się nieco w garść i spróbowali zabaczyć, że poza kulą, wózkiem czy
>> protezą jest normalny świat, który tą kulą, wózkiem i protezą
>> przejmuje się w takim stopniu, w jakim my sami się tym przejmujemy,
>> ani więcej, ani mniej.
>
> Twoja powierzchownosc i brak zrozumienia tematu sa zenujace i draznia mnie
> bardziej niz sie tego spodziewalem !
Bardzo mi się podoba ta "powierzchowność", choć "brak zrozumienia
tematu" też jest niezły...
hihihi.
> Jak mam wedlug kolegi wydostac sie z
> domu i poznac ta dziewczyne jesli nie moge nawet sam zrobic metra wozkiem ,
> jak mam sie umowic i "przybyc" na spotkanie z poznana dziewczyna , jak mam
> wrucic z randki do domu , jak oddac mocz w restauracji czy kinie , jak mam
> uprawiac milosc jesli prawie wszystko co moge to lezec a ubieram i rozbieram
> sie dobre pol godziny , jak mam powiedziec nowo poznanej dziewczynie pod
> koniec randki ze jestem impotentem , jak mam zwalczyc ludzki instynkt wstydu
> przed swoim czesto bardzo mocno zdeformowanym cialem , itd...itd...itd...
Bariery fizyczne da się zawsze pokonać. Nie da się pokonać barier
umysłowych.
Ale już mówię jak:
Nie ma żadnego obowiązku wydostawania się z domu. ostatnio poznałem
całkiem sympatyczną dziewczynę przez internet. Wpadła do mnie raz z
kilkoma swoimi znajomymi, posiedzielismy, pogadaliśmy i poszli. Drugi
raz przyszła sama. Ot tak, po prostu. Tyle, że ja jej przez ten
internet nie opowiadałem, jaki to ja jestem piekny. Mówiłem jak jest -
przyszła z CIEKAWOŚCI, tej niezdrowej ciekawości, która powoduje, że
się ludzie za nami oglądają na ulicy. Z tej samej, z której my sami
oglądamy sie za innymi inwalidami zastanawiając się, czy jest nam
łatwiej, czy nie. Ale ciekawość została zaspokojona szybciutko, a
potem sie okazało, że jesteśmy ludźmi.
Tak. Są bariery fizjologiczne. Na to nie ma rady. Ale dokładnie tak
samo moglibysmy sie użalać, że nie możemy brać udziału w biegach na
100 metrów i nie możemy być tak samo szybcy jak Szewińska. No więc nie
możemy - warto sobie z tego zdać sprawę.
Ale mówić o wstydzie? Wstydzie CZEGO? ja chodzę na basen, i z
całkowitym spokojem paraduje z moimi chudymi nogami na wózku. Co z
tego, że się gapią? Też bym się gapił na INNEGO. Mało mnie to
obchodzi, bo ja osobiście uważam, że jestem czymś więcej niż pokraką.
> Mialem wiele szczescia , poznalem osobe ktora "wziela" mnie takim jakim
> jestem ale kosztowalo to wiele trudu i wiele lat poszukiwan. Nie pomogly mi
> w tym zadne tu cytat..."getta dla kalek" chodz gdybym mogl to bym do takich
> miejsc jezdzil , jezdzil wlasnie w celu poznania kogos na zycie bo wlasnie
> inna osoba niepelnosprawna najlepiej mnie zrozumie i u takiej osoby mial bym
> najwieksze szanse , nie zmarnowal bym wielu lat zycia gdybym mogl jezdzic do
> "getta dla kalek".
Tak się składa, że inna osoba kaleka moze co najwyżej wspierać nasze
własne kompleksy. Oczywiście może być to wspaniała osoba, ta
prawdziwa, druga połowa, ale wśród osób kalekich mamy o wiele wieksze
szanse trafić na osoby z jeszcze większymi problemami, niż my sami. A
jak Pan widzi, MOŻNA było tego KOGOŚ znaleźć, i nie specjalnie liczy
się to, że długo Pan szukał - liczy się to, że Pan znalazł.
> Mysle ze to doskonale wyjscie dla niepelnosprawnych ,
> szansa na poznanie i na prawdziwy zwiazek ze zdrowa osoba jest minimalna i
> maleje proporcjonalnie do stopnia niepelnosprawnosci . Nie mowie ze nie
> mozliwe ale malo prawdopodobne.
Ciekawe, na jakiej podstawię wysnuwa Pan takie wnioski?
Wydaje mi się, że wszyscy inwalidzi, których znam, a którzy żyją w
związkach, żyją w tych związkach z osobami jak najbardziej sprawnymi.
Mam wrażenie, że sie Pan jednak myli.
> I nie mam ani odrobine zalu do zdrowych
> ludzi , gdybym byl zdrowy pewnie tez bym szukal pieknej , zdrowej dziewczyny
> bo taka jest natura czlowieka i bardzo bym sie zdziwil jak bym uslyszal ze
> ktos zdrowy zawsze marzyl o dziewczynie/chlopaku na wozku , wrecz wydalo by
> mi sie to podejrzane.
Smuten jest to, jak Pan przedstawia te sprawy. jakoś tak się składa,
że ja na przykład zawsze staram się poznać ludzi WARTOŚCIOWYCH. Akurat
jest mi doskonale obojętne, czy są na wózku, o kulach, czy też
codziennie chodzą na siłownię. Im dłużej żyje, tym bardziej jest dla
mnie jasne, że człowiek to coś więcej niż jego wygląd. I jakoś tak się
składa, że co raz to też trafiam na takie osoby. I nie ma w tym
żadnego "szczęścia". Szczęście, to można mieć raz. Prawda jest taka,
że dopóki człowiek się z własnych uprzedzeń nie powyzwala, dopóty
będzie przekonany, że jego kompleksy są jedynie obrazem prawdziwego
świata. I w tym świecie będzie żył w przekonaniu, że jest to świat
rzeczywisty.
>Sytuacja ze niepelnosprawny jest ze sprawna osoba to
> czysty przypadek i tylko tak sie to moze wedlug mnie wydarzyć - piorun z
> nieba , wielka milosc ! Inne przypadki ze ktos nie widzi roznicy jak wyglada
> jego partner/ka to DLA MNIE bzdura.
Ależ oczywiście, że się to widzi. Tylko czy to ma takie znaczenie? Czy
naprawdę uważa Pan, że wygląd jest taki ważnmy? Gdyby tak było, to
dziś, w wyniku doboru naturalnego, wszyscy na świecie wyglądaliby tak
samo - byliby PIĘKNI. A jak Pan widzi - tak nie jest.
Wielka mądrość ludowa powiada, że każda potwora znajdzie swojego
amatora. No więc ja w to kiedyś uwierzyłem, tak jak uwierzyła w to
jedna moja kumpela, karlica, która jest dziś aktorką i szczęśliwą
matką dwojga zdrowych dzieci. A ona naprawdę jest "niewyjściowa"... I
jakoś NORMALNY facet się nią zainteresował, tak jak i mną
zainteresowały się w moim życiu co najmniej 3 naprawdę piękne kobiety
- i to tak na poważnie!
> To co napisalem o wachaniach niepelnosprawnych nie dotyczy w czesci mnie
> , o czesci z tych spraw nie mam pojecia a o tysiacach innych wstydliwych
> spraw nie napisalem ale wiem jedno , jak mi ktos powie "zapomnij o tym koles
> , to nie ma znaczenia , rwij laski jak leci bo jestes rowny zdrowym facetom"
> to odpowiem mu tylko jedno NIE MASZ CZLOWIEKU POJECIA O CZYM DO MNIE
> ROZMAWIASZ !
Ja mysle, że mam pojęcie. Naprawdę. Jestem dotn\knięty ciężkim
kalectwem od zawsze. Mam jednak to szczęście, że jest to jedynie
kalectwo FIZYCZNE. Nie spowodowało u mnie ono kalectwa umysłowego i
nie zmusiło mnie do uwierzenia, że ponieważ wygladam niewyjściowo, to
się do niczego nie nadaję.
Nie, nie mówię RWIJ LASKI. Nie, ja nigdy nie RWAŁEM LASEK. Ja po
prostu pokazywałem tym "laskom" to, co mam im do pokazania. Byłem
miły. Byłem wesoły. Byłem błyskotliwy. Zawsze miałem dla nich czas.
Zamiast błyszczeć siłą i sprawnością mięśni starałem się błyszczeć
tym, co mi Pan Bóg dał w wystarczajacej ilości. I to działało, i
działa.
Faktycznie, im bardziej latka lecą, tym jest mi "łatwiej". A to
dlatego, że kobiety w moim wieku rówież dochodzą do wniosku, że są
rzeczy ważniejsze od wyglądu, i mniej na "przystojność" zwracają
uwagę.
Ale to wszystko jest możliwe, jak się pokona bariery we własnej
głowie. Jak się ich nie pokona, to sie pozostanie na tym wózku czy na
tych swoich kulach w przekonaniu, że "się nie da", że najwazniejsze
jest to, jak się wygląda i faktycznie, będzie się żyło w przekonaniu,
że los nas doświadczył.
Ja uważam, że mnie los nie doświadczył bardziej, niż mięśniaka,
któremu dał 60 cm obwodu bicepsa i możliwość ukończenia 6 klas szkoły
podstawowej. Powiedziałbym nawet, że jestem w o wiele lepszej od niego
sytuacji i ogólnie jestem zadowolony ze swojego losu.
Na koniec, dla osób, które byłyby poruszone moją surowością i
bezpośredniością - nie jestem anonimowy, podpisuję sie z imienia i
nazwiska, i jak ktoś ma ochote ze mną pogadać, to zapraszam.
--
Pozdrawiam
Adam Pietrasiewicz
Redaktor Biuletynu Sceptycznego
http://www.biuletynsceptyczny.z.pl
Żeby do mnie napisać kliknij http://cerbermail.com/?DQr0g2Y88R
---
Ten list został wysłany przy użyciu Gołąbka http://www.amsoft.com.pl/golabek
|