Data: 2003-04-13 07:33:38
Temat: Re: dlaczego tak właśnie wybieram?
Od: "Ali" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ogryzek" <V...@i...pl> napisał w wiadomości
news:32573-1050213565@as2-32.opole.dialup.inetia.pl.
..
> Ali wrote:
> > Niech mi ktoś wytłumaczy logicznie i jak debilowi: co powoduje
> > człowiekiem, że szuka sobie (i co najgorsze znajduje) kogoś, kto
> > (mówiąc bardzo delikatnie) jest ostatnim sukinsynem. I im więcej tej
> > osobie dajmy uczucia, tym gorzej ona nas traktuje.
>
> To znany schemat. Kobieta wychodzi za mąż. Jej partner okazuje się
> alkoholikiem. Po kilkunastu latach piekła i wojowania z jego nałogiem
> rozwodzą się lub on umiera. Ona po pewnym czasie znajduje sobie nowego
> faceta i oczywiście też alkoholika. Potem trzeciego. Kiedy jest już
> zupełnie wykończona tymi chorymi związkami trafia na terapię dla osób
> współuzależnionych. Tam na dokładkę okazuje się, że alkoholikiem był też
> jej ojciec.
Abstrahując od alkoholizmu (bo to nie ten problem) właśnie chcę schematu
uniknąć. Zresztą próbowałam już to wszystko zakończyć. Problem w tym, że ja
mówię basta, ale on wie lepiej. Nadal twierdzi, że się spotykamy, że się nic
między nami nie zmieniło.
Nie ma to też odzwierciedlenia w moim domu. Rodzice zawsze żyli na zasadach
partnerskich. A ja tu sobie wynalazłam faceta, który twierdzi, że kobieta
stoi parę szczebli niżej.
Najlepszy dowcip stanowi fakt, że dwa tygodnie sobie milczałam (niestety i
tak go spotkam z racji swojej pracy, ale to inna bajka), a tu nagle telefon
z pytaniem dlaczego nie dzwonię i wręcz pretensjami, że się nie odzywam.
I po tym wszystkim, co się wydarzyło (a sporo tego było), rzuca mi jakimiś
czułymi słówkami i nagle wychodzi z niego człowiek. Problem w tym, że mam
pełną świadomość, że to chwila, a zaraz będzie znowu taki jak zwykle.
Dlatego nie chcę się z nim męczyć. Ale ciężko coś takiego zakończyć. Nawet
nie ze względu na własne uczucia, ale ze względu na to, że koleś jest
uparty.
Wracając jednak do Twojej wypowiedzi - ok, może powielamy jakiś tam schemat.
Jednak wykluczając to, że identycznie było w naszym domu (no, czy też
podobnie), nadal nie rozumiem, co nas pcha w kierunku takich ludzi.
Bo ja odnoszę wrażenie, że tu nie chodzi o jakieś "wzory" i wspomnienia z
dzieciństwa. Raczej wydaje mi się, że tacy ludzi jak osoba, o której piszę,
potrafią być najpierw tacy uroczy, że całkowicie tracimy dla nich głowę.
Później, kiedy wychodzi z nich ta prawdziwa natura, otwieramy oczy.
Nastepnie jest etap, kiedy jeszcze wierzymy, że zmiany są możliwe. A na
końcu przychodzi ostateczne załamanie i pytanie, jak się od nich uwolnić.
Czyli wychodzi na to, że początek ma jak najbardziej znamiona zdrowego
związku. Pytanie moje w tym momencie brzmi - jakim głupim trafem spotkałam
osobę, która potrafi być jednocześnie pozornie dobra i miła, do tego
udzielająca się charytatywnie na każdym kroku, oraz wyrachowana i zimna w
stosunku do najbliższego sobie człowieka?
Ali
|