Data: 2004-09-14 11:00:34
Temat: Re: do Alla - precz z preczem :)
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
* kachna * w news:SN21d.281544$vG5.85363@news.chello.at... :).
/.../
> > Jesteś pewna, że dążenie do konfrontacji będzie nam towarzyszyć
> > zawsze? /.../
> Nie mogę powiedzieć, że jestem pewna, bo nie można tego sprawdzić.
> Ale tak, uważam, że zawsze. A postać bardziej cywilizowana? cóż...
> Białe rękawiczki i folia na podłodze? ;) Podejmując jakieś wyzwanie
> zawsze lokujemy się między obietnicą a ryzykiem, między tym na co
> liczymy, a tym co nam przy okazji grozi... To jak się zachowamy
> "wystawieni na pokusę" będzie zależało od tych dwóch rzeczy.
> Czy warto? czy cena nie za wysoka?
Zgoda. Świat zawsze będzie pełen małych ludzi dostrzegających jedynie
fragmenty bytu wokół siebie, a to nieuchronnie oznacza konfrontacje.
Jak się w tym znaleźć? ... Proponuję wznoszenie, bez końca.
Niestety, mali ludzie widzą to, jako wdziewanie rękawiczek - nie mogą
nic innego zobaczyć tak, jak daltonista nie dostrzega barw.
> A Olimpiada? nawet tu bez przerwy mamy takie przykłady - dążenia
> do celu przez oszustwo i organizacyjne próby zabezpieczenia się /.../
> Wciąż zmieniają się zasady, bo wiadomo, że wystarczy
> zostawić małą lukę, żeby ludzie zapomnieli, że sport to zdrowie,
> że rywalizacja powinna być uczciwa itd. ...
> Nie ma trzeciej drogi - trzeba robić tyle dobrego ile się da, z tego
> co jest :) Chciałabym, żeby ktoś mnie przekonał, że nie mam racji...
Jest trzecia droga. Ale z oczywistych względów - nie dla wszystkich.
> Ludzie nigdy nie staną się muszkieterami - jeden za wszystkich...
> ALE mogą się starać. :)
;). Wybrańcy losu? A może zbieracze własnej pracy nad sobą?
/.../
> > Jak przekonać ludzi, że każdy z nich jest w stanie zbudować coś
> > nowego i pożytecznego?
> > A może to czysta utopia?
> > Może cały ten humanitaryzm jest (tak jak sugeruje Flyer) o k.d.r. ?
> Myślę, że po prostu nie można oczekiwać zbyt dużo od tegoż
> humanitaryzmu. Jest jak tygrys wokół stada zebr - pilnuje, żeby
> stado było zdrowe... "Musimy" być dobrzy dla innych, bo dzięki
> temu przynajmniej nasza tendencja do bycia samolubnym znajduje
> równowagę. Ale czy będzie lepiej? nie, to byłoby wbrew naturze...
> Nie poradzi na to ani państwo policyjne, ani dzieci kwiaty.
> Mam tylko nadzieję, że rozwiązanie nie będzie wcale krwawe, chociaż
> pewnie zawsze będziemy czuli nad sobą ten miecz Damoklesa...
Państwo policyjne to już czysty horror, z innej bajki na dodatek.
> > A jak Ci się podoba fragment "postu o miłości" - Jerzego? /.../
> > Czy nie jest to dobra ilustracja Bipolarnego działania mózgu, a także
> > wszystkiego co nas otacza?
> Ależ tak! Może nie całkiem "ubranymi szympansami" ale też tak bardzo
> się nie różnimy. Nie oszukujmy się. ;) W najśmielszych oczekiwaniach nie
> umiem wyobrazić sobie, jak zmienić ludzi. Możemy nauczać - własnym
> przykładem choćby - właściwą drogę, mówić dużo o przyszłości,
> o tym co lepsze na dłuższą metę... (ale już w słowie "lepsze" brzmi fałsz).
> Możemy dążyć, możemy ciągnąć innych za sobą - i dzięki temu będzie
> zawsze (może nawet "coraz") lepiej - ale w to, że zmieni się przez to
> cała ludzkość, jakoś ... Myślę, że działanie tych, którzy "wiedzą"
> polega właśnie na wiecznym przeważaniu szali na swoją stronę.
To też nie tak. Słowo "lepsze" wcale nie niesie jednoznacznych treści
(pomijając już, jak brzmi). "Lepsze" w rozumieniu Stada jest to, co
ciągnie ku środkowi, a w nim przecież lokowany jest zbiór jaskrawych
Biegunów. Takie "dobro" jest czymś względnym, a tych którzy sądzą, że
"wiedzą" jest zatrzęsienie (czasem łączą się w partie ;). Często więc
przeradzają oni swoje nauczanie i pomysły na lepsze jutro, w maupie krucjaty.
Trzecia droga, to Rozumienie Wszystkiego.
I moim zdaniem, wyłącznie dyskretne oddziaływanie - słowem. Na ogół
nic innego do Stada nie trafia.
/.../
> > > czym się różni zło od zła wyrafinowanego. /.../
> Ale czy wylewając ten sok zrobił źle, czy tylko bezmyślnie? Czy
> bezmyślnie powielanie błędów jest źłe, czy wciąż tylko bezmyślne? ...
> Nic nie sugeruję, wprost przeciwnie - pytam o nomenklaturę...
Sądzę, że bezmyślność to też wielkie pole do rozpoznania. Sądy nie
mają na to czasu. Sądy to nie wychowawcy kształtujący osobowość.
A wylewanie soku, oprócz tego przypadkowego i natychmiast
naprawianego, ma swoje podłoże. Najczęściej korzeniami sięga
buntu przeciw nierozumieniu. A potem obrasta innymi naroślami
środowiskowymi, potrzebą sygnalizowania swej obecności, potrzebą
utożsamiania się z grupą - choćby to była grupa odrzucana przez
większą grupę. Wówczas większa grupa nazwie to złem wyrafinowanym,
i zażąda kar chłosty, które nie mają nic wspólnego z rozumieniem.
> Jak traktować tych, którzy nie korzystają z możliwości własnej głowy
> bo im się nie chce, bo m.t.w.d, bo szkoda czasu, bo ... cokolwiek,
> byle nie musieć myśleć....brr.
Nie znam recepty. Zbyt ciasno jesteśmy upakowani i zbyt wiele
wzajemnego niezrozumienia nam towarzyszy. Odrzucenie "instytucji"
przewodnika, mentora, autorytetu, niesie ze sobą określone skutki.
A przecież weryfikacja przewodnika, mentora, autorytetu, też jest
niezbędna. Nie ma więc innej drogi jak unoszenie się wyżej i wyżej,
w chęci rozumienia wszystkiego.
Tylko z bardzo wysoka widać bezsens walki o racje na biegunach.
Niestety, życie toczy się na ziemi, na najniższym z poziomów...
i często nie ma stąd wyjścia innego, jak tylko mentalne.
> > Z premedytacją działają też niektórzy "zbuntowani" - zrzucając kamienie
> > z mostu (na pociąg lub samochody)... tnąc żyletką siedzenia w autobusie,
> Ależ ja nie myślę o takich przykładach... Myślę o drobiazgach,
> które stają się - np. po fakcie - problemem dla kogoś innego, mówię
> o odwracaniu głowy w drugą stronę, gdy dzieje się coś niedobrego...
> O całej masie wydarzeń, na które nie zwracamy uwagi, a które
> w ten skromny sposób budują całość.
Sądzę, że istnieje coś takiego jak współśrodkowe kręgi o różnych
średnicach, obejmujące coraz większe pola aktywności - od siebie
począwszy, poprzez własną rodzinę, środowisko i dalej, aż do ...
(może nawet bez końca).
W miarę zwiększania się tej średnicy, z jednej strony maleją nasze
możliwości i szanse skutecznego oddziaływania, a z drugiej wzrasta
stopień myślenia abstrakcyjnego w kategoriach ogólnych. Wydaje się,
że o harmonii można mówić wówczas, gdy człowiek potrafi działać
adekwatnie do kręgu wydarzeń. Skupianie się na drobiazgach
tam, gdzie nie mają one znaczenia (cecha charakterystyczna ub.sz.),
prowadzi bezpośrednio do konfliktów, przepychanek, obrzucania się
epitetami i etykietami a w skrajnym przypadku do użycia siły.
Równocześnie odwracanie głowy od tychże - we własnym otoczeniu,
również prowadzi do utraty kontaktu i szans na sprawne działania.
Pierwszą więc refleksją z jaką powinien zmierzyć się mózg, jest
prawidłowa ocena zakresu w jakim wydarzenia się dzieją.
Następnym krokiem może już być wnikanie w sprawy - adekwatnie
do kręgu wydarzeń, ich wagi i własnego w nich zanurzenia.
Sama refleksja, że całość składa się z drobiazgów, nie wystarcza.
/.../
> > > Umiejętność "rozmawiania" to cała sztuka. I zwykle obarczona
> > > jest obawami, nagromadzonym nadmiarem myśli, nadwyobraźnią? ;)
> > > Do tego kobiety "rozmawiają" emocjami, mężczyźni - konkretami.
> > > I to zapamiętują. Do następnej rozmowy...
> > Jednym słowem, bez wsłuchania się w drugiego człowieka nic z tego
> > nie będzie. Nic dobrego oczywiście. Bo złe czai się na każdym kroku.
> > I co gorsze, jest tak jakby o wiele łatwiejsze w realizacji.
> > Wystarczy zaniedbanie.
> Ano... tak naprawdę to "złe" pojawia się już w momencie
> wsłuchiwania się w siebie - a tym bardziej w drugiego człowieka.
Dlaczego? Skąd taka myśl?
> Cóż, po prostu tacy jesteśmy - i wciąż wydaje mi się, że tak nas
> urządziła natura - dążenie do zachowania gatunku -> dążenie do
> przeżycia -> patrzenie przez pryzmat tego co dla mnie bezpieczne/
> wygodne/dobre... "dla mnie".
Tak nas urządza ub.sz. Od chwili, gdy postanowiliśmy się łączyć w stada,
swą rolę odgrywają też interesy stada. Kłopot w tym moim zdaniem,
że w tej chwili stada stały się na tyle obszerne i obfite, że następuje
jawny konflikt interesów stadnych. A rzecz ma jedynie jeden kierunek
- wzrostowy. Stąd, kiepskie widoki na przyszłość...
---
/.../
> > Nawiasem mówiąc, jestem pod ogromnym wrażeniem konstrukcji
> > tych horoskopów. Kogokolwiek by nie wziąć pod lupkę ;), jego
> > cechy są opisane w horoskopie w co najmniej 90 procentach.
> > Nie potrafię tego wytłumaczyć :).
> Nie wiem z jakich źródeł czerpiesz, ale też czasem poddaję się
> takiemu wrażeniu - jakby wiedzieli za dużo ;)
;). Czy więc jest to wyłącznie złudzenie grą słów w odniesieniu
do kiepsko znanych nam osób, czy też jakiś inny rodzaj autosugestii.
Na wpływy ze strony wyższych wymiarów czasoprzestrzennych,
i obcych cywilizacji jakoś nie starcza mi wyobraźni ...;)).
--------------
> > Ponad 20 lat - a więc osoba nie tylko pełnoletnia, ale i mająca
> > już na swoim koncie jakieś doświadczenia z płcią odmienną. (...)
> > A moze to jej "pierwsza miłość"? Nie uwierzę...
> Właściwie dlaczego nie uwierzysz?
Że też musisz jawnie wyłapać to, co ja sam wyłapuję w "drugim
czytaniu" ;)). Oczywiście, to nie jest sprawa wierzenia bądź nie.
Użyłem słowa klucza, za który można by się zahaczyć, gdyby była
taka potrzeba po drugiej stronie (to chyba była rozmowa na temat
koleżanki Miki ;)).
A co do meritum - nierozsądnie jest opierać się na "wierze" tam,
gdzie występują konkrety. Równie więc prawdziwa będzie
"pierwsza miłość" przed dwudziestką, jak i po niej - o ile się
tylko wydarzy :).
> pozdrawiam :)
> kachna
> PS. cytata ;)
/.../
Piękna... ;))
pozdrawiam
All
|