Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: vonBraun <i...@g...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: do którego momentu pomoc jest pomocą?? - prosze o pomoc
Date: Sun, 12 Oct 2008 23:34:26 +0200
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 74
Message-ID: <gctqhn$jeu$1@inews.gazeta.pl>
References: <0...@l...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: chello089079144090.chello.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1223847287 19934 89.79.144.90 (12 Oct 2008 21:34:47 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Sun, 12 Oct 2008 21:34:47 +0000 (UTC)
In-Reply-To: <0...@l...googlegroups.com>
X-Accept-Language: en-us, en
X-User: interfere
User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.1; en-US; rv:1.6) Gecko/20040113
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:423992
Ukryj nagłówki
o...@g...com wrote:
> kilka tygodni temu okazało się że w dalszej rodzinie jest dziecko
> któremu dzieje się krzywda. Od zawsze wiedzieliśmy że jest to rodzina
> ktorej łagodnie mówiąc gorzej sie powodzi. Kobieta i mężczyzna bez
> wykształcenia, bez uporu w dzialaniu, wytrwałości przykładowo w jednej
> pracy, bez takich cech jak odpowiedzialność np za rachunki za
> mieszkanie itd. 3miesiące temu matka tej rodziny wyjechala do francji
> zeby zarobic pieniądze i spłącic wszystkie ich dlugi. Ojciec 4letniego
> chlopca mial sie nim zająć. Sąsiedzi wezwali policje gdy dziecko
> kolejny dzien popoludniu płakało - było samo w domu.
>
> Moja mama zainteresowala sie calą tą sytuacją pojechała do tej
> rodziny. Okazało sie że dziecko bylo zostawiane same w domu gdy ojciec
> pracowal na druga zmiane, chłopczyk byl zaniedbany. Na propozycje
> mojej mamy że może zaopiekowac sie chlopcem w najblizszym czasie
> ojciec napisal oswiadczenie ze przekazuje opieke mojej mamie na
> "2tygodnie". Po wizycie u lekarza okazalo sie ze chlopiec ma świerzba,
> dzisiaj ma gorączke, jest brudny i cały w ranach (cały czas sie
> drapie) wpada w panike gdy cos wyleje w trakcie jedzenia, nie lubi sie
> kompac, nie daje sobie wymyc glowy uszu itd.. co jakis czas udeza
> glówką o tapczan czy fotel.
> Moja mama zabrala tego chlopca do swojego domu stara sie go wyleczyc.
> Wyslala pismo do sądu z informacją ze dziecko przebywa u niej.
> Rozprawa sądowa odbędzie sie po wczesniejszej ingerencji policji.
>
> No i teraz pojawia się pytanie. Czy zachowanie mojej mamy jest
> prawidłowe opiekując sie tym dzieckiem w najbliższym czasie?
>
> Jestem bardzo zaskoczona tym że część mojej rodziny twierdzi że źle
> robimy biorąc tego chlopca do siebie. Uzasadniają to tym że dziecko
> przyzwyczai sie do lepszych warunków i jezeli bedzie musial wrócić do
> domu do ojca będzie mu ciężko.
>
> Jeżeli sąd odbierze prawa rodzicielskie rodzicom moja mam zaadoptuje
> chłopca ale zdajemy sobie sprawe ze to rodzice są potrzebni dziecku
> nie osoby zastępcze. W zaden sposob nie dążymy do tego zeby odebrano
> prawa rodzicielskie rodzicom chlopca.
>
> Prosze napiszcie czy to jest pomoc czy my szkodzimy temu
> dziecku ????
>
> czy są jakieś schematy w postępowaniu?? książki które opisywałyby jak
> się zachować w stosunku do tego dziecka żeby ułatwić mu całą tą
> sytuacje??
>
> dziękuje za odpowiedz
> Ola
W podobnej sytuacji moja matka nie zastanawiała się ani przez 5
minut. Dziecko z 40 stopniową gorączką było leczone wódką z
przeziębienia, w domu pełnym ludzi nieprzytomnych z przedawkowania
C2H5OH. Zwykle nie utrzymywaliśmy z tą (dość na szczęście daleką)
rodziną kontaktów, ale wieść o tym że matka dziecka jest w szpitalu
spowodowała, że pod pretekstem "załatwienia" deficytowego w owych
czasach mięsa (ojciec był rzeźnikiem) moja matka poszła na
przeszpiegi. W efekcie przeżyliśmy mały szok, gdy matka wparowała do
domu nie z wołowiną a z nowym "nabytkiem" :-)) Po kilku dniach na
antybiotyku doszło do siebie, ściągnęliśmy też siostrę mojej matki
(nie pracowała) do pomocy. I po krótkim czasie dziecko odżyło -
podobno nigdy wcześniej nie bawiło się w zabawy "społeczne", nie
umiało naśladować prostych zabaw (rok i 2 miesięce) - w trakcie
pobytu u nas zacząło mowić pierwsze słowa, bawić się w różne tam
"kosi kosi", "a kuku" (miałem w tym swój niewielki udział ;-),
wreszcie stanęło i zaczęło chodzić. Oczywiście, część rodziny
"genetycznie" związana z tym "ojcem pociotkiem" także uważała, to
niemal za uprowadzenie. Dziecko było u nas ponad miesiąc, przez ten
czas bardzo poszło do przodu w rozwoju i przybrało na wadze.
Oddaliśmy je gdy jego matka wróciła ze szpitala. Być może
uratowaliśmy mu życie. Dziś jest dorosłe, pewnie nawet o tym nie
wie. Nie pojawia mi się nawet cień wątpliwości, czy było to słuszne
postępowanie. Wyrazy szacunku dla Twojej mamy.
pozdrawiam
vonBraun
|