Strona główna Grupy pl.sci.psychologia dojrzała osobowość tłumu

Grupy

Szukaj w grupach

 

dojrzała osobowość tłumu

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-02-19 00:31:22

Temat: dojrzała osobowość tłumu
Od: "ika zuzeloth" <i...@i...ciach.pl> szukaj wiadomości tego autora

Czytam (męczę) sobie skrypt do sajko. Rozdział o zdrowiu psychicznym.
Wśród cech dojrzałej osobowości znajduję: adekwatne spostrzeganie
rzeczywistości, czy akceptację siebie i ułomności natury. Taki człowiek
nie traktuje krytyki jego poglądów jako ataku na niego samego, potrafi
się zdystansować, lepiej ocenić sytuację i nie daje się wyprowadzić z
równowagi banalnymi międzyludzkimi nieporozumieniami.
Stronę dalej czytam, że lekarze nie zajmują się pacjentem, tylko jego
chorobą: "choroba jest ujmowana jako 'coś' - niepożądany przedmiot
zewnętrzny, który 'tkwi' w ciele człowieka i zakłóca jego
funkcjonowanie". Kolejne wnioski o tym, że kiedy atakuje się to 'coś',
pacjent czuje dyskomfort i takie postępowanie jest złe.

Rozumiem, że nie można człowieka traktować jak cyborga, kazać mu
opowiadać o swojej chorobie przy ludziach, albo zacząć od 'nakazu'
rozebrania się, ale z drugiej strony nie można przecież niańczyć tych
ludzi. Takie podejście z góry zakłada, że szary obywatel jest
*niedojrzały psychicznie*. Czy to nie jest bardziej uwłaczające?
Stąd mój wniosek, że to nie postępowanie lekarzy jest złe i nie to trzeba
zmienić - to problem pacjenta, że czuje się niedowartościowany, bo
oczekiwał, że na przykład będzie się mógł wygadać o duperelach, a spotyka
się z obojętnością w tej kwestii. Przedmiotem jest tu *choroba*, a nie
pacjent, więc czemu ludzie nie potrafią tego zrozumieć i odbierają takie
traktowanie jako uprzedmiotowienie ich właśnie?

Pytanie: gdzie jest środek?
Pomiędzy roczulaniem się nad _chorym biedactwem_, a traktowaniem
człowieka jak rzeczy.


--
ika - umop apisdn

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-02-19 02:12:42

Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: "Marsel" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "ika zuzeloth" <....>
>
> Pytanie: gdzie jest środek?
> Pomiędzy roczulaniem się nad _chorym biedactwem_, a traktowaniem
> człowieka jak rzeczy.
>

Zaznaczam od razu, ze jestem ignorantem, ale tez mnei to zagadnienie
interesuje ... opowiem co mysle :)

Jak napisałas wczesniej.. pacjent czuje dyskomfort... mysle ze to moze być
istotne w czasie 'badania', wazne jest wiec pewnie, aby wywiad nie był
zaburzony zbyt 'mocnym zderzeniem' z bezdusznoscia medycyny. Bo zdaje mis
sie ze tak naprawde to pacjenci wszelkie rutynowe zaiteresownaie ich
psykią mogą traktowac albo jako zyczliwe zinteresowanie ich problemami,
albo jako ingerencje w bardzo osobiste zycie.
Mysle ze ludzie na ogół, przynajmniej na poczatku, nie róznicują swoich
zaburzonych reakcji i tych prawidłowych wg kryteriów medycznych, i stad
wszelkie instrumentalne traktowanie, jesli je zauwaza, mogą traktowac jako
atak na własną osobę, uwłaczanie swojej godnosci, itp.
Moze to tez jest zwiazane z tym, ze to badanie pacjeta polega na
dopasowywaniu jego zachowania reakcji (a takie zachowanie to m.in. moze
być własnie ten sposób 'rozbierania sie') do jakiegoś ustatalonego modelu
choroby.
Z drugiej strony słusznei wydaje mi sie zauwazasz, ze tez moga pacjenci
przesadnie negatywnie reagowac na 'nianczenie' bo moga to odbierac jako
sugerowanie wlasnej niedojarzłosci..
(Moje bardziej sobiste zdanie jest takie, ze wiekszosc ludzi jest
niedojrzała, albo przynajmniej okazjonalnie zachowuje sie w sposób
niedojrzały, a generalnie jest jedynie wiecznie dojrzewajaca, ale nei chce
nikogo urazic, wiec nei bede sie nad tym rozwodził;)

Zmierzam do tego, ze w przypadku badania psychiki szczegolnie bardzo wazne
wydają mi sie indywidualne nazwijmy to 'upodobania' pacjenta w realacjach
z lekarzem (jedni wola 'twarde' inni 'miekkie' traktowanie), czego zdaje
sie ani pacjenci ani elekarze tak naprawde nie zuwazaja i stad tez biorą
sie nieporozumienia w ich wspolnej pracy, czyli narzekania pacjentów na
lekarzy i wice wersa.

Wiec moze ten 'srodek' gdzieś faktycznie jest, ale nie oznacza to ze jest
to złoty srodek.

jeszcze raz zaznaczam, ze to tylko moje przemyslenia na goraco... bo
własnie cierpie z powodu bezsennosci.... itd. <- takie zachowanie zauwaz
tez mozez duzo lekarzowi powiedziec ;) (ale trzeba tez pamietać ze lekarz
moze miec lekkie skrzywienie i widziec wiecej niz powinien i kady
przypadek naginać do swojego modelu pacjenta;)

Nasunęłas mi przy okazji (nie jestes temu winna w sumie) jeszcze kilka
pytań ciut zwiazanych, ale to moze sobie pomysle najpierw na boczku..

pozdrawim
Marsel


ps. a co ma do tego tłum, bo tego nie załapałem?
M>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 07:45:27

Temat: Odp: dojrzała osobowość tłumu
Od: Aleksander Nabagło <...@w...krakow.pl> szukaj wiadomości tego autora

!
Użytkownik ika zuzeloth <i...@i...ciach.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a4s6an$rsc$...@n...tpi.pl...
> Stronę dalej czytam, że lekarze nie zajmują się pacjentem, tylko jego
> chorobą: "choroba jest ujmowana jako 'coś' - niepożądany przedmiot
> zewnętrzny, który 'tkwi' w ciele człowieka i zakłóca jego
> funkcjonowanie". Kolejne wnioski o tym, że kiedy atakuje się to 'coś',
> pacjent czuje dyskomfort i takie postępowanie jest złe.
Lekarz nie ma sie "zajmowac choroba", lecz czlowiekiem!
(Bo gdyby lekarz "wyleczyl" choroba jako taka, to nikt nigdy
wiecej nie zapadalby na te chorobe, zas po wielu tego rodzaju
skcesach profesja lekarska bylaby domena historii...

> Stąd mój wniosek, że to nie postępowanie lekarzy jest złe i nie to trzeba
> zmienić - to problem pacjenta, że czuje się niedowartościowany, bo
> oczekiwał, że na przykład będzie się mógł wygadać o duperelach, a spotyka
> się z obojętnością w tej kwestii. Przedmiotem jest tu *choroba*, a nie
> pacjent, więc czemu ludzie nie potrafią tego zrozumieć i odbierają takie
> traktowanie jako uprzedmiotowienie ich właśnie?
W takim razie pelna narkoza na wstepie (po wypelnieniu
formularzy podanych przez urzedniczke w okienku),
zajac sie choroba bez udzialu swiadomosci pacjenta,
nie nalezy tez oczekiwac zaplaty ze strony pacjenta
-- przeciez lekarz zajmuje sie zabraniem od pacjeta
choroby, ktora pacjentowi jest zbedna, zas dla lakarza
niteresujacym go przedmiotem.
Pozniej wszelkie niezadowolenie pacjenta po przebudzeniu
z narkozy bedzie wina lekarza, wina pojegajaca na tym,
ze nie ODDZIELIL doskonale choroby od pacjenta!

--
A
.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 07:51:01

Temat: Odp: dojrzała osobowość tłumu
Od: Aleksander Nabagło <...@w...krakow.pl> szukaj wiadomości tego autora

!
Użytkownik Marsel <i...@w...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a4sc7f$q9r$...@n...tpi.pl...
> (Moje bardziej sobiste zdanie jest takie, ze wiekszosc ludzi jest
> niedojrzała, albo przynajmniej okazjonalnie zachowuje sie w sposób
> niedojrzały, a generalnie jest jedynie wiecznie dojrzewajaca, ale nei chce
> nikogo urazic, wiec nei bede sie nad tym rozwodził;)
Juz widze obraz prawdziwie dojrzalej ososby:
jest to atrakcyjna, niezalezna amerykanka, chodzaca
w mini i na wysokich obcasach, posiadajaca pare milionow
dolarow na koncie (po bylych mezach), pomimo jej siedemdziesieciu
paru lat, mylona na ulicy z nastolatkami.

--
A
.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 07:54:09

Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: "ika zuzeloth" <i...@i...ciach.pl> szukaj wiadomości tego autora

Marsel <i...@w...pl> na moim ekranie zjawia się z tekstem:

> Jak napisałas wczesniej.. pacjent czuje dyskomfort... mysle ze to moze
> być istotne w czasie 'badania', wazne jest wiec pewnie, aby wywiad nie
> był zaburzony zbyt 'mocnym zderzeniem' z bezdusznoscia medycyny.

Są określone warunki przeprowadzania wywiadu, a także sposobu
postępowania. Mi jednak chodzi o zwrócenie uwagi na przesadę z obu
stron - każdy ciągnie w swoją stronę. Pacjent chce, żeby się nim
zaopiekować, traktować jak szczególny przypadek, dać uwagę nie tylko jego
chorobie ale całej osobie. To tak przeciętnie, bo ja na przykład nie
cierpię jak mnie lekarz pyta 'co słychać?', albo zagaduje o pogodzie.
Wynika to pewnie z tego, że nie mam zwyczaju rozbierać się przed kolegami
i koleżankami ;) więc spoufalanie się z lekarzem prowadziłoby do tego
dyskomfortu. Łatwiej zrobić to przed 'maszyną do leczenia', niż przed
człowiekiem.

> Zmierzam do tego, ze w przypadku badania psychiki szczegolnie bardzo
> wazne wydają mi sie indywidualne nazwijmy to 'upodobania' pacjenta w
> realacjach z lekarzem (jedni wola 'twarde' inni 'miekkie'
> traktowanie), czego zdaje sie ani pacjenci ani elekarze tak naprawde
> nie zuwazaja i stad tez biorą sie nieporozumienia w ich wspolnej pracy,
> czyli narzekania pacjentów na lekarzy i wice wersa.

Podejcie jednostkowe do pacjenta też ma swoje minusy. Po pierwsze pacjent
nie zachowuje się w gabinecie naturalnie, często się boi, jest nieufny.
Może też działać w drugą stronę i paplać o milionie różnych spraw, a
lekarz musi wyłuskać istotne informacje. Więc po drugie - każdy lekarz
musiałby posiadać umiejętność prowadzenia rozmowy, zachęcania ludzi
przestraszonych, ośmielania ich, jak i kierowania na właściwe tory
paplaniny tych, co przychodzą się tylko wyżalić. Jest to dość uciążliwe
już dla samego lekarza.

> własnie cierpie z powodu bezsennosci....

Miewam tę przypadłość i uważam, że ten kto wynalazł bezsenność powinien
zostać nagrodzony nieśmiertelnością i skazany na dożywocie ;)

> ps. a co ma do tego tłum, bo tego nie załapałem?

Do lekarza przychodzą chore jednostki, ale są losowo wybrane z tłumu,
więc albo potrzebne jest uogólnienie, może statystyczne ujęcie pacjenta,
jaki model postępowania byłby najsłuszniejszy, albo trzeba by do każdego
podchodzić indywidualnie i umieć na podstawie pierwszego kontaktu mniej
więcej ocenić jego potrzeby - co jest trudne, bo pacjent też je fałszuje
w kontakcie z lekarzem.


--
ika - umop apisdn

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 11:12:47

Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: "Marcin" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik ika zuzeloth <i...@i...ciach.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:a4t0gn$qd8$...@n...tpi.pl...

> Są określone warunki przeprowadzania wywiadu, a także sposobu
> postępowania. Mi jednak chodzi o zwrócenie uwagi na przesadę z obu
> stron - każdy ciągnie w swoją stronę. Pacjent chce, żeby się nim
> zaopiekować, traktować jak szczególny przypadek, dać uwagę nie tylko jego
> chorobie ale całej osobie. To tak przeciętnie, bo ja na przykład nie
> cierpię jak mnie lekarz pyta 'co słychać?', albo zagaduje o pogodzie.
> Wynika to pewnie z tego, że nie mam zwyczaju rozbierać się przed kolegami
> i koleżankami ;) więc spoufalanie się z lekarzem prowadziłoby do tego
> dyskomfortu. Łatwiej zrobić to przed 'maszyną do leczenia', niż przed
> człowiekiem.

Pomijając sprawę dyskomfortu zażyłe stosunki z lekarzami cię leczącymi są
nie wskazane a nawet niebezpieczne. Mogą one wpłynąć na postawioną diagnozę
dlatego lekarze nie leczą członków swojej rodziny ani znajomych. Również
"maszynowe podejście do pacjenta powoduje jego otwarcie i usuwa zażenowanie.

> Podejcie jednostkowe do pacjenta też ma swoje minusy. Po pierwsze pacjent
> nie zachowuje się w gabinecie naturalnie, często się boi, jest nieufny.
> Może też działać w drugą stronę i paplać o milionie różnych spraw, a
> lekarz musi wyłuskać istotne informacje. Więc po drugie - każdy lekarz
> musiałby posiadać umiejętność prowadzenia rozmowy, zachęcania ludzi
> przestraszonych, ośmielania ich, jak i kierowania na właściwe tory
> paplaniny tych, co przychodzą się tylko wyżalić. Jest to dość uciążliwe
> już dla samego lekarza.
>
> Do lekarza przychodzą chore jednostki, ale są losowo wybrane z tłumu,
> więc albo potrzebne jest uogólnienie, może statystyczne ujęcie pacjenta,
> jaki model postępowania byłby najsłuszniejszy, albo trzeba by do każdego
> podchodzić indywidualnie i umieć na podstawie pierwszego kontaktu mniej
> więcej ocenić jego potrzeby - co jest trudne, bo pacjent też je fałszuje
> w kontakcie z lekarzem

w tym miała pomóc ostatnia reforma i tzw. lekarz rodzinny . czy sie udało
;-))?

Marcin


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 12:22:54

Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: "Marsel" <i...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "ika zuzeloth" <....>
> To tak przeciętnie, bo ja na przykład nie
> cierpię jak mnie lekarz pyta 'co słychać?', albo zagaduje o pogodzie.
> Wynika to pewnie z tego, <...>

tak na marginesie - to ciekawe, bo dla mnie wynika coś zgoła innego...
Zaledwie kilka razy w zyciu miałem konatakt z lekarzem, ale nie przypominam
sobie zebym kiedykolwiek pytanie tego typu (bo w tym brzemieniu to chyba
nigdy nie pada) jako zainteresowania moją osoba i prywtnymi sprawami nie
zwizanego ze zdrowiem... Jesli juz padłoby pytanie 'co słychac' to raczej
odebrałbym to jako 'co slychac na froncie' i w tym kontekscie pewnie bym cos
mruknał w stylu 'odniosłem rany tu i tu, o prosze'


<....>
> Podejcie jednostkowe do pacjenta też <....>

No nie, ja przez podejscie indywidualne do pacjenta bardziej rozumiem
stosunek do jego problemu, bardziej jako 'przypadek chorobowy' czyli
pacjent + choroby. Wieksza uwaga nawet na ten '+' niz samego pacjenta
Sam pacjent jest tylko 'nosicielem problemu' . nie ma chyba sensu skupiac
nadmiernie na tym zeby poczuj sie miło czy swojsko, jesli to nie ma
wiekszego znaczenia dla jakosci rozpoznania czy leczenia.

<....>
> Do lekarza przychodzą chore jednostki, ale są losowo wybrane z tłumu,
> więc albo potrzebne jest uogólnienie, może statystyczne <....>

Wydaje mi sie ze nei mozena zawrzec indywidualnego podejscia w jakims modelu
statystycznym, to własnie usrednienie, czy próba dopasowania powodowac moze
ze w wiekszosci przypadków trudno o zrozumienie sie wzajemne.

Zeby był jakis powszechnie utrwalony poglad na leczenie, i w jeszcze jakis
prawidłowy...
To moze i racja, tyle ze nei wiem czy taka koncepcja leczenia istnieje, i ze
trudno uswiadomic wszystkich, w dodatku tak aby pamietali tez w czasie
choroby...
fajno byłoby gdyby jasno okreslic na czym polega leczenia, tak ogolnikowo
zeby kazdy pacjent załapał, i pozwolić mu zrozumiec. Ale cos mi sie zdaje ze
juz to jest nie mozliwe, takich koncepcji moze byc wiele, zbyt wiele, i
czesto sprzeczynych. trudno wymagac za duzo od pacjenta w tym zakresie. Ale
moze jest choc jakies minimum, jakis wspolny mianowanik?
Zreszta nie wiem czy sam uklad nie jest ba tyle złozony ze mozna spróbowac
pojac choc czesc zasad jego funkcjonowania jedynie na własnej skórze, a to
sie niestety udaje tylko w przypadku powodzenia leczenia,
bo przeciez z lekka absurdale wuydaje mi sie stweirdzenie ze nie kady
pacjent dorósł do leczenia..
czyli jakby ten szereg watpliwosci domyka sie w krag...

Marsel




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 12:54:05

Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: "EvaTM" <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "ika zuzeloth" <i...@i...ciach.pl> napisał w wiadomości
news:a4s6an$rsc$1@news.tpi.pl...

/.../
> Pomiędzy roczulaniem się nad _chorym biedactwem_, a traktowaniem
> człowieka jak rzeczy.

Zdecydowanie bardziej podoba mi się koncepcja
holistycznego podejścia do pacjenta.
Piszę to jako pacjent były i potencjalny.
Nie chodzi o rozczulanie się. Chodzi o zrozumienie sedna choroby, a nie jej objawów w
tym momencie.
Zresztą od razu się czuje, kiedy jest się "klientem" a kiedy "pacjentem" lekarza.
I przecież nie chodzi o to, by ślub brać;) z lekarzem, a tylko by zrozumiał skąd
wzięła się choroba,
a tego bez "analizy i syntezy" pacjenta
nie da się dokonać. IMO:)
Eva



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 13:22:18

Temat: Re: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: p...@u...gda.pl (Dawid) szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 19 Feb 2002 08:54:09 +0100, "ika zuzeloth"
<i...@i...ciach.pl> wrote:

>Marsel <i...@w...pl> na moim ekranie zjawia się z tekstem:
>
>Są określone warunki przeprowadzania wywiadu, a także sposobu
>postępowania. Mi jednak chodzi o zwrócenie uwagi na przesadę z obu
>stron - każdy ciągnie w swoją stronę. Pacjent chce, żeby się nim
>zaopiekować, traktować jak szczególny przypadek, dać uwagę nie tylko jego
>chorobie ale całej osobie.

Tak zachowa sie pacjent narcystyczny :) Nie kazdy.

>> Zmierzam do tego, ze w przypadku badania psychiki szczegolnie bardzo
>> wazne wydają mi sie indywidualne nazwijmy to 'upodobania' pacjenta w
>> realacjach z lekarzem (jedni wola 'twarde' inni 'miekkie'
>> traktowanie), czego zdaje sie ani pacjenci ani elekarze tak naprawde
>> nie zuwazaja i stad tez biorą sie nieporozumienia w ich wspolnej pracy,
>> czyli narzekania pacjentów na lekarzy i wice wersa.

IMHO: Momencik. Terapeuta nie powinien odpowiadac na "upodobania"
pacjenta. Zachodzi wtedy wysokie ryzyko przeniesienia, zwiazania
pacjetna z teraputa wykraczajacego poza stosunki "przyjacielskie".
Oczywiscie styl prowadzenia terapi i zastosowane srodki powinny byc
dobrane do pacjenta, ale do upodoban? To co pacjent woli zwykle jest
powiazane z jego problemem. Odpowiadajac w sposob, ktory pacjent woli
przedluzam proces terapii, bo odpowiadajac na jego upodobania
ugruntowuje jego problem.

>Podejcie jednostkowe do pacjenta też ma swoje minusy. Po pierwsze pacjent
>nie zachowuje się w gabinecie naturalnie, często się boi, jest nieufny.
>Może też działać w drugą stronę i paplać o milionie różnych spraw, a
>lekarz musi wyłuskać istotne informacje. Więc po drugie - każdy lekarz
>musiałby posiadać umiejętność prowadzenia rozmowy, zachęcania ludzi
>przestraszonych, ośmielania ich, jak i kierowania na właściwe tory
>paplaniny tych, co przychodzą się tylko wyżalić. Jest to dość uciążliwe
>już dla samego lekarza.

IMHO: I przeciez na tym polega ten zawod :) na wyciaganiu wnioskow z
paplania, gdy trzeba. Na powstrzymywania paplania gdy trzeba. Na byciu
milym gdy to pomoze. Na byciu twardym gdy to pomoze. I tego m.in. sie
wlasnie uczy terapeuta.
Btw. Czasem samo wyzalenie moze zapewnic pacjentowi poprawe stanu.
Jesli musi trzymac w sobie odpowiedzialnosc za tysiace rzeczy i nie ma
osoby do ktorej moglby zwrocic sie o rade i zrzucic ten bagaz
odpowiedzialnosci, to to "przychodza sie tylko wyzalic" moze byc
cudownym srodkiem.

>Do lekarza przychodzą chore jednostki, ale są losowo wybrane z tłumu,
>więc albo potrzebne jest uogólnienie, może statystyczne ujęcie pacjenta,
>jaki model postępowania byłby najsłuszniejszy, albo trzeba by do każdego
>podchodzić indywidualnie i umieć na podstawie pierwszego kontaktu mniej
>więcej ocenić jego potrzeby - co jest trudne, bo pacjent też je fałszuje
>w kontakcie z lekarzem.

IMO: Nie albo potrzebne jest uogolnienie, albo podchodzic
indywidualnie. Potrzebne jest jedno i drugie. Kazdy przypadek jest
indwyidualny. A jednoczesnie istnienie pewnych schematow, pojec i
uogolnien ulatwia diagnoze i terapie przypadku indywidualnego.
To jak w matematyce :) Kazde zadanie jest indywidualne i specyficzne,
ale istnienie ogolnych praw, zasad pozwala rozwiazac je szybciej i we
wlasciwy sposob.


Dawid

ICQ: 16199503

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-19 14:06:36

Temat: Re: dojrzała osobowość tłumu
Od: <z...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Eva:

(Ika):
> > Pomiędzy roczulaniem się nad _chorym biedactwem_, a traktowaniem
> > człowieka jak rzeczy.
>
> Zdecydowanie bardziej podoba mi się koncepcja
> holistycznego podejścia do pacjenta.

Uwazam tak samo.
Takie podejscie wymaga od lekarza jednak cos, co jest stosunkowo trudne przy
czesto niemal tasmowym obslugiwaniu pacjentow - elastycznosci.

Chyba kazdy z nas mial do czynienia z roznymi lekarzami i mial jakies tam
odczucia. Warto sie zastanowiac, dlaczego u jednych czujemy sie jak przedmiot a
u innych, mimo ze wizyta miala bardzo podobny przebieg, jest jakos inaczej,
niemechanicznie.

Przestrzen miedzy traktowaniem przedmiotowo pacjenta a rozczulaniem sie jest
trudna do okreslenia w abstrakcyjny, obiektywny sposób. Kazda wykuta na pamiec
regula spowoduje prawdopodobnie 'obrobke tasmowa'.

Spojrzenie na pacjenta jako czlowieka oznacza MZ dla lekarza takze dostrzezenie
cierpienia tego czlowieka.

Kiedy zauwaza sie, ze ktos cierpi kazdy czlowiek wobec tego faktu jakos sie
zachowuje: obojetnie, zamykajac sie na cudze cierpienie - udajac ze nie
dostrzega; rozczulajac sie - co na cierpiacego czesto nie wplywa w zaden sposob
pozytywnie lub wspolczujac.

Celowo odrozniam wspolczucie (w sensie wrazliwosci na cudze cierpienie) od
bezrozumnego rozczulania. W tym ujeciu wspoczujacy lekarz nadal bedzie sie
kierowal rozumem leczac pacjenta, ba, nie musi nawet okazywac tego uczucia. Ono
i tak bedzie do wyczucia przez pacjenta w sferze pozawerbalnej, jednoczesnie
nie urazi poczucia godnosci chorego, co moze sie stac w przypadku rozczulania
sie.

Tak mi sie wlasnie wydaje, ze wiele zalezy tu od nastawienia lekarza do
pacjentow, ale i takze do ludzi w ogole. Podczas wizyty/porady/itp. jak przy
kazdym spotkaniu miedzy ludzmi nastepuje przekaz emocjonalny, ktory trudno, bez
szczegolowej analizy, sparametryzowac i ujac w slowa.

Ale to sie czuje...


pozdrawiam:)
--
Zelig9

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

18
DLACZEGO KUPUJEMY? Światowy bestseller
ukryj swoje myśli
Łódź
nadpobudliwosc..

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »