Data: 2001-07-12 13:50:33
Temat: Re: jak poderwać koleżankę z pracy?
Od: "Mefisto" <o...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
(nie będę cytować)
Tutaj już prawie krew się puściła :-)), a mnie wcale nie chodziło o
odbijanie partnerów i paranoję podejrzliwości tylko o granice zabawy.
W średniowieczu była konwencja flirtu zwana miłością dworską. Każda
szanująca się dama z wyższych sfer miała romantycznego zalotnika (za
całkowitą aprobatą męża, który miał pewność, że gość mu się nie
właduje do łoża, a jedynie będzie śpiewał pieśni:)) ). Nie wydaje mi
się, żeby panie, kóre tutaj zachęcały ob. Smerfa do flirtu miały na
mysli zdradę. Sam Smerf zresztą pisał jedynie o kawie z dziewczyną,
która mu się podoba.
Natomiast parę dni temu był wątek o zazdrości. Niektóre panie
przyznały się, że robiły swoim partnerom dzikie sceny z błahych
powodów. (Najbardziej zaintrygowało mnie wyznanie Zielonej Damy, która
wcześniej pisała o tym, jak lubi komplementy - proszę o wybaczenie,
jeżeli naruszam prywatność). Zastanawiałem się jak to jest z tą
tolerancją. Co właściwie typowy facet (np. ja) może potraktować z
przymrużeniem oka w zachowaniu Tej Jedynej i jej otoczenia i na jaki
margines może sobie pozwolić. (Pewnie, że można się uprzeć i kupować
sobie Playboya, kwitując wyrzuty partnerki śmiechem, ale chyba są też
i inne rozwiązania, nie załatwiające sprawy tak powierzchownie?).
Jak to idzie w parze z wymaganiem równych praw we wszystkim (nie
zaprzeczam wcale, że w naszym kraju generalnie mężczyźni mają lepiej,
przykłady napotykam co krok)?
Pozdrowienia
Mefisto
|