Data: 2015-04-04 13:50:57
Temat: Re: jaki blender do orzechow ?
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Ewa napisała:
>>>> Nie wiem czy mi Pani uwierzy, ale co wieczór odczuwałem
>>>> rozweselające działanie tych leków.
>>> Wierzę, wierzę. Mnie też kiedyś próbowano leczyć homeopatycznie.
>> I co, też było tak wesoło?
>
> Tak, ale dopiero ta rozmowa uświadomiła mi, skąd tylu zwolenników
> homeopatii.
Może być, że to, ale jako się rzekło, ta forma rozcieńczalnika nie
dominuje wśród współczesnych preparatów. Pamięć może ma nie taką.
Historia nauki zna wiele przypadków błądzenia po ślepych uliczkach.
Nie wolno ganić pomysłodawców tych wszystkich flogistonów czy
cieplików -- teorie te, choć błędne, przyczyniły się do lepszego
zrozumienia świata. Medycyna w ogóle nie jest nauką ścisłą, tutaj
od wytłumaczenia bardziej liczy sie skuteczność. A błądzenie, to
zawsze była specjalność medyków. Częstsze też niż gdzie indziej są
w tej sztuce przypadki takie, że mimo błędnej teorii, coś jednak
działa. Homeopatia zaczęła się od prostego rozwinięcia pomysłu
szczepień ochronnych. Szczepionka Jennera odniosła ogromny sukces
w profilaktyce czarnej ospy. Zwalczała ona "podobne podobnym",
czyli jeden wirus drugim wirusem (a właściwie przeciwciałami
wytworzonymi pod jego wpływem). Z tym że z górą dwieście lat temu
nikt tego wirusa nawet na oczy nie widział, a wyobrażenia na temat
całej teorii dzaiłania były dość mgliste. Nie dziwi wcale, że to
co udawało się zrobić z oddziaływaniami patogenów biologicznych,
ktoś chciał sprawdzić przy oddziaływaniach chemicznych. Zwolennicy,
ci współcześni, to już inna kategoria -- dzisiaj informacji jest
od cholery. Chcą, niech z nich korzystają. Nie, to nie.
Jarek
PS
A to Pani pamięta? Dobre świadectwo literackie ze wspomnianej epoki.
Hamer z namaszczeniem odliczał piętnaście pigułek homeopatycznych
na wyciągniętą rękę Bucholca.
-- Prędzej! ty kosztujesz tyle co dobra maszyna, a ruszasz się tak
powoli -- syknął i połknął pigułki.
Lokaj podał mu na srebrnej tacy szklankę z wodą do picia po lekarstwie.
-- On mi każe połykać arszenik, to jakaś nowa metoda leczenia,
zobaczymy, zobaczymy...
-- Ja już widzę duże polepszenie w zdrowiu pana prezesa.
-- Cicho, Hamer. Nikt cię o to wcale nie pyta,
-- Dawno pan prezes prowadzi tę arszenikową kurację? -- zapytał
Borowiecki.
-- Trzeci miesiąc mnie już zatruwa. Możesz iść, Hamer! -- rzucił
wyniośle. Doktór ukłonił się i wyszedł.
-- Łagodny człowiek z tego doktora, ma obwatowane nerwy! -- zaśmiał
się Borowiecki.
-- Ja mu je watuję pieniędzmi. Ja mu dobrze płacę.
Ze mnie też łagodny człowiek, a nerwy mam obwatowane jak mało kto. Przeto
ze współczesnym zapyzialstwem umysłowym dobrze sobie radzę, nawet jak mi
za to nie płacą.
--
Bo muszę wyjawić, nim kury zapieją,
straszliwe cierpienia, co w duchu szaleją.
Twój ojczym i stryjo, a brat mój -- ropucha --
gdym kimał, trucizny mi nalał do ucha.
|