Data: 2004-03-29 16:11:37
Temat: Re: majówka w Eger
Od: BasiaBjk <b...@q...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Gusiek napisała:
>
> Aaa, mnóstwo smakołyków :) Przede wszystkim bańki z winem :) Mam nadzieję,
> że wraz z połączeniem się naszych organizmów państwowych w jedno ciało
> unijne będzie można wozić przez granicę wiecej tego szlachetnego trunku :)
> Dlatego wycieczka planowana bezwzględnie po 1 maja :)
> W Tokaj ;) kupuje się wino hektolitrami za bezcen. Najlepiej mieć
> parolitrowy baniak :)
Dobrze, że mówisz, bo nie pomyślałabym o tych pojemnikach.
I mocną głowę, bo przez te degustacje
> można nie trafić z powrotem na camping.
:) Najwyżej lekkimi zakosami...
> Tylko trzeba wiedzieć, ze wino po węgiersku to bor, a
> winnica borok, bo ani po angielsku, ani po niemiecku, ani w żadnym innym
> ludzkim języku Węgrzy z Tokaju (niech Ci będzie Władysławie) słowa wino nie
> zrozumieją i nie powiedzą dokąd się po wino udać. A jak się już ów węgierski
> bor rozszyfruje, to okazuje się, że co dom to borok i kupić można wszędzie
> :)
W Egerze (niech stracę...) mówią po niemiecku trochę, ale faktycznie
jakieś rozmówki w tym skomplikowanym języku się przydadzą.
>
> Hoho, już pokrzywy? Co rok sobie obiecuję, że tym razem nie zapomnę i
> nazbieram, i co rok zapominam. A nie parzą one w język w czasie spożywania?
Przedziwne zjawisko, bo w palce parzyły (miałam rękawiczki kolarskie,
więc palce były narażone), a w język - całkiem nie - nie odmówiłam sobie
degustacji na miejscu, by sprawdzić, czy w ogóle będę to jeść... I
okazały się całkiem ciekawe... A teraz posiekałam je, zmieszałam z czym
miałam (rzodkiewkami, oliwkami, pomidorem, sosem z oliwy, cytryny i
ząbka czosnku) i zajadam właśnie. Dobre :)
--
pa, BasiaBjk
|