Data: 2005-02-25 10:10:19
Temat: Re: napiszcie coś :(
Od: "Nixe" <nixe@fałpe.peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
Iwon(k)a pisze:
> wiem :))) moglam napisac "z zastrzezeniem ,iz nie jest to
> fobia"
A skąd to zastrzeżenie?
Ktoś wpadł w szok na widok pająka.
Będziesz teraz dociekać, czy to pozory czy faktycznie arachnofobia i w
zależności od tego starać się go uspokoić albo olać?
> (moze ty za bardzo utozsamiasz swoje zycie z innymi? cos
> mi sie zdaje,iz calkiem jestes przekonana iz wiesz co inni nawet
> mysla!)
Po prostu jesteś przewidywalna i nie są to tylko moje wnioski.
>>> czy ty jestes jakas moralna wyrocznia, ze teraz sie tak madrzysz?
>>> masz sie za taka? czyz ty tego nie robisz stale?
>> Staram się nie robić.
> slobo ci wychodzi.
Nie Tobie (jako tej, która nawet się nie stara) to oceniać.
>> Na podstawie czego uważasz, że mąż wysłuchał (wysłuchał, a nie
>> zarejestrował dźwięki) żony i skupił uwagę na jej problemie?
> skupil, ale nie zareagowal.
Jeszcze raz, bo znów nie zrozumiałaś pytania.
Na podstawie czego uważasz, że wysłuchał i skupił uwagę?
[dziwisz się, że pięć razy zadaję to samo pytanie, skoro raz prosto
postawione omijasz ze zręcznością godną polityka]
>> [pytanie przy okazji - czy naprawdę uważasz, że dziubanie przy
>> podgrzewaczu jest na tyle ważną czynności, by nie można było w jej trakcie
>> porozmawiać z żoną?]
> mozna nawet przerwac kierownie samolotem, wszystko mozna
> przerwac, ale jesli sie nie przerwie, to nie jest to
> tragadia.
Sorki, ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie.
A wydawało mi się dość proste.
>> Czyli jeśli ja siedzę i dłubię w nosie i bardzo się w to
>> zaangażowałam, to mój mąż nie ma prawa przyjść do mnie z problemem, bo dla
>> mnie ta czynność jest ważna?
> zamierzasz jeszcze dluzej wymyslac takie durne przyklady, zeby
> cos odpisac?
Dlaczego durne? Bo wykazały absurd Twoich argumentów?
Dlaczego uważając, że_każda_czynność, w którą się człowiek zaangażuje (np.
dziubanie w podgrzewaczu) jest dla niego ważna, twierdzisz jednocześnie, że
dłubanie w nosie jest durnym przykładem? Może dla niego też jest to ważne :->
Dla Ciebie nie musi.
>> BTW - jakie to czynności, w które nie trzeba się w ogóle angażować?
>> Bo ja takowych nie znam.
> dlubanie w nosie na ten przyklad ;)))
Rozumiem, że paluszki same sobie "pracują" bez świadomości człowieka.
>> Bardzo proszę o konkretne przykłady. I dla pewności - rozumiem, że w
>> trakcie takiej czynności, w którą się człowiek nie angażuje, można
>> przyjść ze swoim problemem?
> dlubanie w nosie:)
Och! A może ktoś ma ten nos zatkany i MUSI go teraz wyczyścić, bo inaczej
szlag go trafi. A tu żona przychodzi do niego z jakimś głupim problemem :->
>> Rozumiem więc dla Ciebie reakcja pod tytułem: wymówki z powodu
>> podgrzewacza w momencie, gdy żona "zgłasza" problem, jest reakcją
>> właściwą dla kogoś, kto kocha i przejmuje się kochaną osobą?
> zaliczam do normalnych.
Dziękuję. Nie mam więcej pytań.
> zadna reakcja nie bedzie tylko
> ta jedna wlasciwa, kazdy zareaguje inaczej. ty wymyslilasz, iz trzeba
> choc odpowiedzic, inny powie, ze nie tylko, bo trzeba przytulic, itd
> kazda bedzie dobra.
Nic nie wymyślam. Niech sobie jeden głaszcze, drugi tuli, trzeci westchnie i
pokiwa głową - te reakcje są normalne i nie sprawiają drugiej osobie
przykrości. Natomiast_wymówki_i_ciosanie_kołków_na_głowie jako odpowiedź na
przyjście z problemem NIE są reakcją normalną dla kogoś, kto kocha. Ba!
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że nie jest to w ogóle normalna reakcja
w tego typu sytuacji. Jeśli uważasz inaczej, to pozostaje mi to tylko przyjąć
do wiadomości. Wnioski zachowam dla siebie - nie popełnię błędu Margoli ;-)
>> Głupia jesteś jak but.
>> Wiem, że ta prawda nie jest przyjemna, ale cóż - taki lajf.
> wiem :)
Skoro więc masz tego świadomość, to nie będę miała skrupułów, by mówić Ci tę
prawdą tak często, jak tylko się da.
>> dyskutujesz sobie z czymś, co stworzyłaś sama na potrzeby
>> dyskusji, zamiast z tym, co napisał Twój adwersarz
> to kto siedzi pod nickiem "Nixe"??? ja sama???
> znow ktos dorywa sie do mojej klawiatury!??
I nawet nie jesteś w stanie zrozumieć, co napisałam celowo trzy razy ...
Podam Ci mały przykład naszej rozmowy:
Ja: czy jeśli miałabyś naprawdę poważny problem finansowy, to zdecydowałabyś
się sprzedać dom?
Ty: nie miewam problemów finansowych
Ja: ale wyobraź sobie, że masz
Ty: nie mam sobie czego wyobrażać, bo mnie to nie dotyczy - nie sprzedaję
sprzętów domowych za każdym razem, gdy zabraknie mi pieniędzy w portfelu
Ja: ale to nie chodzi o brak pieniędzy w portfelu, tylko o poważny dołek
finansowy (np. utrata pracy i konieczność spłaty kredytu)
Ty: przecież napisałam wyraźnie - jak kończą mi się pieniądze, to próbuję się
ratować w inny sposób, a nie sprzedaję domu!!! skąd Ci takie głupie pomysły
przychodzą do głowy?? a w ogóle to co mam sobie wyobrażać, skoro ja nie mam
domu, tylko mieszkanie :-)))))
Wracając do meritum - pisząc "dyskutujesz sobie z czymś, co stworzyłaś sama
na potrzeby dyskusji, zamiast z tym, co napisał Twój adwersarz" chodziło mi o
to, że nie czytasz dokładnie tego, co ja napisałam, lecz robisz to po
łebkach. W wyniku tego zmieniasz istotę mojej wypowiedzi i z taką
poprzerabianą wypowiedzią dyskutujesz.
Jaśniej nie potrafię.
>> Chyba nie tylko ze mną. Miałam przyjemność poczytania Twoich
>> ostatnich rozmów z Idiomem czy Margolą - też skończyły się w bezsensie. I
>> też zapewne to one się do tego przyczyniły.
> zapewne nie! to by bylo wprost niemozliwe.
Oczywiście - tylko jedna Iwon(k)a dyskutuje jak należy.
Wszyscy jej interlokutorzy robią z dyskusji bagno.
Powiedzenie o ośle znasz?
>> Masz jakieś inne zdanie na ten temat? Orzekłaś tylko, że oba
>> problemy - żony i męża - są równie ważne. Skoro więc tak, to co dalej?
>> Cała zamieniam się w słuch.
> co dalej ? proste - ona nie obraza sie na meza,
> i nie biegnie sie poskarazy na nuisy.
A co z jej nierozwiązanym problemem?
>>> skoczyl sie argument co wazne,
>> W ogóle nie wartościowałam w tej dyskusji problemów męża i żony.
>> Przyczepiłam się tylko i wyłącznie do sposobu jego reakcji.
> nie. wartosciowalas. podawlas nawet jaka praca jest
> wg ciebie wazna.
Dla mnie, a nie ogólnie.
Już to przerabialiśmy.
> Ty wiesz co innych ludzi upowaznia do takich czy innych
> zachowan! wyrocznia.....ech....
Chciałabym Ci tylko przypomnieć, że to Ty zaczęłaś tę dyskusję od oceny
zachowania "pogubionej". Rozumiem, że Ty masz do tego prawo :->
>>> teraz zaczal sie co perwsze, sorry ale to mnie zupelnie nie
>>> przekonuje.
>> W takim razie co Cię Iwon(k)o droga przekonuje?
> przeciez to _Ty_ napadlas na mnie, starajac sie mnie
> przekonac jak to ja sie myle, i jak to zle sie
> zachowuje.
> ja sie do twoich komentarzy nie
> przyczepialam, wiec to NIE ja chce ciebie
> przekonac, to TY chcesz mnie przekonac, jak sie
> myle, i zle sie zachowuje.
ROTFL.
Toć właśnie pytam się Ciebie dziewczyno:
"W takim razie co Cię Iwon(k)o droga przekonuje?" -> czyli "w jaki inny
sposób miałabym Cię przekonać. Ja Ciebie, a nie Ty mnie.
>> No właśnie. Zatem mając świadomość istnienia arachnofobii uznasz, że
>> pająk jest mniej ważnym powodem szoku, niż złamana ręka?
> w przypadku braku takowej fobii, zdecydowanie
> "energiczniej" zareaguje na zlamana reke.
A skąd możesz z góry wiedzieć, czy ktoś cierpi na arachnofobię czy też nie?
>> Przed podaniem znieczulenia pacjentowi też Ty sama oceniasz, czy
>> będzie go bolało?
> nie ma co zaczynac dyskusji na tematy dentystyczne, bo
> musialabym zaczac robic wyklad na temat anatomii
> i fizjologii glowy.
Dżisus! Pacjent prosi o znieczulenie, bo go ząb boli jak jasna cholera.
Dasz mu je czy powiesz, że sama musisz ocenić, czy go boli??
Po grzyba tu wykłady z anatomii i fizjologii głowy?
>> A może jednak znieczulasz go kierując się jego prośbą, bo to przecież
>> jasne, że on sam najlepiej wie, czy go boli?
> jw. w medycynie kieruje sie zasada "kiedy mozna
> unknac bolu- go for it!".
A w życiu już tej zasady nie stosujesz? Dlaczego?
Ja, kiedy mogę komuś oszczędzić strachu i uspokoić go, to robię to.
Bez wnikania w przyczyny tego strachu. O przyczynach można pogadać później,
na spokojnie.
>> Na tym między innymi polega zapewnienie poczucia
>> bezpieczeństwa moim bliskim i świadomości, że jestem gotowa
>> zareagować na ich problem bez chłodnej kalkulacji - warto czy nie warto.
> ocena sytuacji, nie oznacza "chlodnej kalkulacji".
A więc na czym polega owa ocena?
>> Tego samego oczekuję
>> od nich samych. Na szczęście u nas działa to w obie strony. Byłam
>> przekonana, że tak jest w każdej, kochającej się i szanującej rodzinie i
>> szczerze mówiąc po prostu nie wyobrażam sobie, by ktoś z jej członków
>> mając jakiś problem, musiał liczyć się z tym, że pozostali mogą ocenić ten
>> problem
>> jako pierdołę i olać.
> dokladnie. dlatego tak napisalam pogubionej.
Ale co dokładnie?? Przecież napisałaś jej coś zupełnie innego - by nie
spodziewała się, że może liczyć na pomoc, jakiej oczekuje. Ja sobie czegoś
takiego w rodzinie (najbliższej - dodam dla ścisłości) NIE wyobrażam?
>> I nie chodzi mi tu o bezwzględną pomoc w jego rozwiązaniu, lecz o
>> samą chęć podjęcia takiej pomocy czy choćby zrozumienia.
> dokladnie, i dlatego tak napisalam pogubionej.
Jak wyżej.
>>>>> kapisci?!
>>>> ?
>>> to od kapusty ;)))
>> ?
> ale z ciebie ponurak....
Aha - czyli jeśli nie wiem, co to znaczy, to jestem ponurakiem?
[btw - kolega z grupy już mnie uświadomił]
>>>> Nie potrafisz komuś (bliskiemu!) współczuć, pocieszyć, przytulić i
>>>> powiedzieć czegoś uspokajającego?
>>> potrafie, ale wtedy kiedy jest tego potrzeba.
>> Ale nie Tobie u licha oceniać, czy jest potrzeba czy nie.
> ale dlaczego tak uwazasz? czy mam znow zachowywac sie
> "jak Nixe kazala"?
Masz rację. Wydawało mi się to najnormalniejszą rzeczą na świecie, że
wartości cudzych problemów nie ocenia się wg własnych kryteriów :->
Teraz już wiem, że są ludzie, którzy tak robią i Ty do nich należysz.
>> Czy Ty chciałabyś, by ktoś wartościował Twoje potrzeby i problemy wg
>> własnych kryteriów?
> jw.
Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
> so what now? EOT?
Całkiem możliwe.
--
PozdrawiaM
|