Data: 2006-01-18 09:32:22
Temat: Re: nauka rysowania
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "Sowa"
<m...@w...pl> mówiąc:
>Tak sobie myślę, ze na pewno masz świętą rację.
>A ja, jak każdy praktyk danej dziedziny, mam o realiach jej nauczania
>całkiem mylne wyobrażenie. :-)
Niekoniecznie. Może jedynie nie potrafisz sobie wyobrazić, że można
inaczej.
>Naprawdę zaczynam się wstydzić, że śmiałam podjąć z Tobą Agnieszko dyskusję.
Niepotrzebnie. Ja sobie lubię podyskutować.
>> A tymczasem mowa jest o dziecku trzyipółletnim (w moim domowym przypadku
>> dwuipółletnim), które w oczywisty sposób nie jest w stanie takim
>> informacji sobie jeszcze przyswoić.
>
>Cały czas o tym mówię, jakbys przypadkiem tego nie zauważyła.
No właśnie zauważyłam. A ja mówię o nieco innym podejściu. Jakbyś.
>Właśnie tego nie ma - to jest tak bardzo indywidualne, że tego się w ogóle
>nie uczy, ucząc rysować.
>Przez 10 lat zajęć z rysunku i malarstwa, nigdy nie spotkałam się z tym, by
>koś serio pokazywał jak trzymać narzędzie, jak łączyć linie, jak je
>prowadzić.
Mnie nie chodzi o stricte pokazywanie -> instruowanie. Siedzę z
dzieckiem, a ono _patrząc_ naśladuje. Widziałam to. Nauczyło się ładnie
trzymać kredkę widząc, jak ja i parę innych osób rysuje z nim.
Widzę, jak uczy się rysować patrząc, jak ktoś to robi. Jak stara się
wyprowadzić prostą linię obserwując czyjąś rękę. I nie pada przy tym ani
jedno słowo na kształt opisywania, jak się powinno rysować. Dziecko
maluje jak chce, ale po prostu podpatruje niektóre aspekty tej sztuki od
innych. Jak to dziecko.
> Dzieci uczą się przez
>> naśladownictwo - dlaczego nagle naśladownictwo ma być be?
>
>Bo rozmawiamy o czymś tak szczególnym jak rysunek. Bo zabija umiejętność
>_samodzielnego_ patrzenia i przekładania tego co się widzi na język rysunku.
>Wystarczającym naśladownictwie jest w tej materii, wiedza dziecka, że można
>rysować, czyli naśladownictwo pewnych zachowań dorosłych, którzy też rysują.
>I w tym szczególnym nie da się ukryć przypadku, to absolutnie na tym etapie
>wystarczy.
Patrz więc wyżej. O tym cały czas piszę, próbując przebić się przez
twoje albo-albo. Albo całkowita swoboda albo instruktaż. A dla mnie
pozwolenie na naśladownictwo nie jest całkowitą swobodą. Jest nauką jak
najbardziej.
>Mam wizję mamy która w dobrej wierze, pokazuje rysując najpierw sama : domek
>rysuje się tak, a płotek tak.
Więc moje pierwsze zdanie w tym poście jednak jest zgodne z prawdą?
>> Brzmiało. W międzyczasie osoba _zadająca pytanie_ uzyskała na nie
>> odpowiedź i zdaje się być przekonana, że nie tędy droga. W międzyczasie
>> również do dyskusji się włączyłam ja.
>
>O raju. Brzmi groźnie to końcowe "ja".
W końcu to ja - Agnieszka Krysiak. Jakoś se muszę kompensować. :->
>> Nie trzeba. Można. I o to mi chodzi - między formalnym uczeniem a
>> całkowitym nieingerowaniem jest jeszcze zwykłe wspieranie.
>
>Co masz teraz na myśli? Bo jakby zmianą frontu nagle powiało.
Nie zmianą frontu - tym, o czym piszę cały czas, a co cały czas brałaś
za coś innego.
Agnieszka
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)
|