Data: 2014-12-20 22:42:30
Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: Qrczak <q...@q...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia 2014-12-20 22:30, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
> W dniu 2014-12-20 o 21:21, Qrczak pisze:
>> Dnia 2014-12-20 20:45, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>> W dniu 2014-12-20 20:28, Qrczak pisze:
>>>> Dnia 2014-12-20 19:51, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>>> W dniu 2014-12-20 19:31, Qrczak pisze:
>>>>>> Dnia 2014-12-20 18:47, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>>>>> W dniu 2014-12-19 23:32, Qrczak pisze:
>>>>>>>> Dnia 2014-12-19 23:19, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>>>>>>> W dniu 2014-12-19 22:55, Qrczak pisze:
>>>>>>>>>> Dnia 2014-12-19 22:44, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>>>>>>>>> W dniu 2014-12-19 22:14, FEniks pisze:
>>>>>>>>>>>> W dniu 2014-12-19 21:56, Qrczak pisze:
>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>>> I właśnie to mnie też zafrapowało. Pytali dzieci, dzieci po
>>>>>>>>>>>>> dziecięcemu
>>>>>>>>>>>>> odpowiedziały (tu pominę nasuwające się od razu przykłady
>>>>>>>>>>>>> skandalicznego
>>>>>>>>>>>>> zaniedbania dzieci), ale urosły i dorosły. I kiedyś coś
>>>>>>>>>>>>> dojrzały. I
>>>>>>>>>>>>> ten
>>>>>>>>>>>>> moment mnie interesuje: kiedy dziecko może stwierdzić "nie
>>>>>>>>>>>>> kochała
>>>>>>>>>>>>> mnie".
>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>> Nie wiem. Może wtedy, kiedy jakoś zdefiniuje sobie, co to
>>>>>>>>>>>> znaczy
>>>>>>>>>>>> kochać,
>>>>>>>>>>>> zwłaszcza własne dziecko. Czyli na przykład wtedy, kiedy
>>>>>>>>>>>> samo ma
>>>>>>>>>>>> dziecko.
>>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>>> Ale w takiej sytuacji raczej tak nie stwierdzi, bo stwierdzenie
>>>>>>>>>>>> "nie
>>>>>>>>>>>> kochała mnie" jest bardzo ograniczone.
>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> A ta wypowiedź (z linka) to w ogóle jest kuriozum:
>>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> "Moja mama mnie nie kochała, ale będąc fantastycznym, porządnym,
>>>>>>>>>>> uczciwym, odpowiedzialnym, sensownym i rozsądnym człowiekiem
>>>>>>>>>>> była
>>>>>>>>>>> też i
>>>>>>>>>>> wyśmienitym rodzicem. Czasem się pewnie kochać nie da, ale
>>>>>>>>>>> zdrowy i
>>>>>>>>>>> przyzwoity człowiek takie "życiowe zadanie", jakim jest
>>>>>>>>>>> wychowanie
>>>>>>>>>>> dziecka spełni jak tylko może najlepiej i może się zdarzyć, że
>>>>>>>>>>> lepiej
>>>>>>>>>>> niż ci pełni wielkich uczuć. (bi_scotti)"
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> Kuriozum bo?
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Bo na jakiej podstawie on definitywnie stwierdził, że matka go nie
>>>>>>>>> kochała, jednocześnie przy tym uważając, że była wyśmienitym
>>>>>>>>> rodzicem?
>>>>>>>>> I kim są "ci pełni wielkich uczuć"?
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Tą ścieżką możemy dojść do wniosku, że miłość rodzicielska to
>>>>>>>>> tylko
>>>>>>>>> jakaś głupia egzaltacja.
>>>>>>>>> A IMO postawa miłości to także - a nawet przede wszystkim - to, co
>>>>>>>>> prezentowała jego matka.
>>>>>>>>
>>>>>>>> To nie musi być jakaś głupia egzaltacja. To może być tylko zwykłe
>>>>>>>> wyrachowanie.
>>>>>>>
>>>>>>> Wszystko jedno, w każdym razie coś, co autor tego liściku określił
>>>>>>> jako
>>>>>>> "pełnię wielkich uczuć". Nie wiadomo, o co mu/jej właściwie
>>>>>>> chodziło,
>>>>>>> ale możliwe, że o uzewnętrznianie tych uczuć przez rodzica, czyli
>>>>>>> czułość. Wygląda na to, że w ten sposób zdefiniował sobie miłość
>>>>>>> rodzicielską. Dziwne, bo to tak, jakby zdefiniował ją sobie poprzez
>>>>>>> ten
>>>>>>> brak/niedostatek, a nie przez to, co rzeczywiście otrzym(yw)ał i
>>>>>>> uważa
>>>>>>> za wyśmienite. Dlatego uznałam to za kuriozalne albo po prostu
>>>>>>> fałszywe.
>>>>>>
>>>>>> Zasłyszane. Matka do córki: nie musisz mnie kochać, ale powinnaś mnie
>>>>>> szanować.
>>>>>
>>>>> Być może. Ale to jest właśnie kwestia tego definiowania, które jak
>>>>> widać
>>>>> może być po prostu szkodliwe.
>>>>
>>>> Oczywiście.
>>>> Tak samo, jak te kobiety bite przez mężów. Przecież kocha, tylko
>>>> okazuje
>>>> tak, a nie jak u sąsiadów.
>>>
>>> Bitych mężów i żon bym do tego nie mieszała, bo to trochę inna para
>>> kaloszy.
>>
>> Czemu? Przecież wszystko da się niezdefiniować...
>
> Na przykład dlatego, że ja w przeciwieństwie do globa jednak wierzę w
> instynkt macierzyński. Co oczywiście nie znaczy, że on sam wystarczy,
> ani że nie zdarza się, że go zabraknie vide: Madzimama, czy inne temu
> podobne ekstrema. Zakładam jednak, że mówimy o sytuacji przeciętnej,
> gdzie ten - powiedzmy - "brak miłości" nie przybiera drastycznych form.
Oczywiście, że brak miłości nie przybiera drastycznych form. Dlatego
najczęściej nie podlega analizom z powodu niedrastyczności form, jakie
przybiera.
Q
--
Ja tam nie jestem socjopatą. Umiem doskonale udawać, że lubię ludzi.
|