Strona główna Grupy pl.sci.psychologia 'nie kocham swojego dziecka'

Grupy

Szukaj w grupach

 

'nie kocham swojego dziecka'

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 219


« poprzedni wątek następny wątek »

161. Data: 2014-12-28 10:10:55

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: krys <w...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

XL wrote:

>>>
>>> A serio - rzeczy oczywiste są... oczywiste. Ułomność to brak w stosunku
>>> do normy. Chcesz stwierdzić ułomność? - stwierdź, czy sobie lub bliskim
>>> życzysz tego, nad czym się pochylasz stwierdzając.
>>
>> Ani sobie, ani bliskim nie życzę, aby kogokolwiek osądzali. Zwłaszcza po
>> pozorach i skrawkach informacji
>
> Aha.

Dziwne, c'nie? :->
>
>>>
>>>> Zwłaszcza na podstawie
>>>> artykułów prasowych.
>>>
>>> A co mnie obchodzą artykuły. Prezentuję WŁASNE zdanie.
>>
>> Wydaje mi się, że dyskusja toczy się nad artykułami właśnie.
>
> Hmmm, jak Ty to oddzielasz? - tak BEZ własnego zdania "w temacie"?

Odwrotnie niż Ty.
Jak dyskutuję o artykułach, to nie piszę "a co mnie obchodzą artykuły"
>
>>>
>>>>
>>>>>
>>>>>> I nie jestem Bogiem, żeby twierdzić, że " jeśli ma po kolei w głowie
>>>>>> i emocjach), to poprostu kocha - i nie ma sprawy."
>>>>>
>>>>> Bo tak jest. Istnieje tzw "porządek rzeczy" (Boski - lub jeśli chcesz
>>>>> czysto ludzki, psychologiczny), w którym "po kolei w głowie" oznacza
>>>>> dokładnie tyle, że kocha.
>>>>
>>>> Pozwolisz, że nie przyjmę Twoich definicji.
>>>
>>> A każę? Mnie wystarczy, ze ja je przyjełam, Ty nie musisz.
>>
>> Po co więc usiłujesz przekonywać do jedynie słusznej racji?
>
> Trzy kłamstwa w jednym zdaniu: ani niczego nie "usiłuję", ani nikogo
> "przekonywać", ani mej "jedynej słuszności" nie sugeruję. Mówię, co myślę
> i mam do tego prawo.

"Bo tak jest" to twierdzenie zupełnie neutralne.
>
>>>
>>>>
>>>>> To jak w zegarku - jak wszystko w środku
>>>>> spasowane jak trzeba, to zegarek (tu: człowiek) chodzi jak trzeba.
>>>>> Naturalne jest to, że zdrowy człowiek kocha swoje dzieci - to zdtowy
>>>>> instynkt biologiczny. Tak własnie Bóg (lub jeśli wolisz - natura)
>>>>> ustanowił w człowieku. Niektórych Bóg/natura stworzył kalekimi - oni
>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>> rzeczy.
>>>>
>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>
>>> Bez miłości? - nie.
>>> NIE.
>>
>> To Twoje zdanie.
>
> Też.
> http://tiny.pl/qb69c

I co, mam wszystko przecztać?
A wystarczy jeden przykład dziecka wychowanego przez odpowiedzialną, ale nie
kochającą matkę ( jak np. cytowany już komentarz spod artykułu), żeby całe
kategoryczne "NIE" straciło sens.
>
>>>
>>>> I nadal nie masz
>>>> prawa ich diagnozować i szufladkować. Zostaw to temu, którego imieniem
>>>> tak wymachujesz. A takiej niekochającej matce pomóż, zamiast oceniać.
>>>
>>> Ty już pomogłaś? - więc nie wymachuj.
>>
>> Ja sobie Bogiem twarzy nie wycieram. I nie zarzucam nikomu ułomności
>> tylko dlatego, że czegoś nie czuje.
>
> Też nie zarzucam. Stwierdzam, czego mnie nauczono i jak mnie WYCHOWANO.
> Tak samo, jak stwierdzam (bo mnie nauczono i WYCHOWANO), że jeśli ktoś np
> nie
> czuje np litości, bólu, empatii, odległości, światła, smaku, zapachów
> itp, to jest UŁOMNY. MOżna próbowac mu pomagać, ale to nie zmienia faktu.

W takim razie KAŻDY jest ułomny. Ty na przykład nie masz empatii. Nie
potrafisz postawić się w sytuacji matki która nie kocha albo babci
przyjmującej na Wigilię wnuka z homoseksualnym partnerem.

>> A owszem, zdarzyło mi się komuś takiemu pomóc.
>
> Raz?
> 3333-]

"Niech nie wie lewica, co czyni prawica"


--
J

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


162. Data: 2014-12-28 10:15:09

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: krys <w...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

FEniks wrote:

>>> Jeżeli brak miłości żadnej ze stron nie przeszkadza (jak przypuszczam
>>> Tobie i sąsiadowi), to nie widzę kłopotu. Jeżeli jednak przynajmniej
>>> jedna, a najczęściej obie strony - pamiętajmy o dziecku! - cierpią z
>>> tego powodu, to uważam, że warto nad tym ponawydziwiać. Z jakiegoś
>>> powodu wszak cierpią, choć Ty z braku uczuć do sąsiada - nie.
>>
>> Od wydziwiania społeczeństwa nad wyrodną matką nic się nie zmieni.
>
> Taką kategorię, tzn. wyrodną matkę, to zdaje się Ty do tej dyskusji
> wprowadziłaś. Nie ja w każdym razie, ani nawet nic podobnego na myśli
> nie miałam.

Wyrodna matka sama się wprowadza, kiedy tylko głośno powie coś, co nie jest
akceptowane społecznie. Na przykład, że nie kocha dziecka.
>
>> Nigdzie
>> nie jest też powiedziane, że dziecko _musi_ ucierpieć, bo matka nie
>> odczuwa do niego miłości.
>
> Powiedz to takiemu dziecku.

Znam takie dzieci.
>
>> A matka, jak widać czuje dyskomfort, ale nie odważy się
>> zmniejszyc go, bo jak powie, że nie kocha dziecka, to zaraz znajdą się
>> tacy, którzy spróbują ją naprowadzić na "właściwe tory".
>
>
> Jak dla mnie to, że dziecko potrzebuje miłości, jest kwestią nie
> podlegającą dyskusji. Nie musi to być miłość matki, może być przecież
> ojca, babci, czy jakiegokolwiek innego opiekuna. Miłości tej najłatwiej
> i najnaturalniej szukać jednak u rodzica.

I właśnie o to chodzi.
Tyle, że dyskusja toczy się nad matką, a nie nad dzieckiem.

> Czasem niewiele trzeba, żeby zdała sobie sprawę, że jednak kocha.

Nie kwestionuję tego.

--
J

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


163. Data: 2014-12-28 10:18:14

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: krys <w...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

FEniks wrote:

> W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>> XL wrote:
>>
>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>
>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>> rzeczy.
>>>>>
>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>
>>>> Bez miłości? - nie.
>>>> NIE.
>>>
>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet przed
>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>> kochają/lubią/akceptują - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz.
>>> Pamiętam to doskonale.
>>
>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>
> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.

Bo bywa i tak, że nieodpowiedzialna matka jednak KOCHA swoje dziecko,
chociaż nie zawsze wystarczaj jej na pełny talerz i nowe buty dla niego.

A odpowiedzialna może nie kochać, ale zapewnić byt i stworzyć pozory
normalnej, kochającej rodziny stosując się do zasady "jesteś odpowiedzialny
za to, co oswoiłeś"


--
J

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


164. Data: 2014-12-28 10:58:32

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: "Chiron" <c...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "krys" <w...@n...pl> napisał w wiadomości
news:549fcad7$0$2165$65785112@news.neostrada.pl...
> FEniks wrote:
>
>> W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>>> XL wrote:
>>>
>>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>>
>>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>>> rzeczy.
>>>>>>
>>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>>
>>>>> Bez miłości? - nie.
>>>>> NIE.
>>>>
>>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet przed
>>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>>> kochają/lubią/akceptują - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz.
>>>> Pamiętam to doskonale.
>>>
>>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>>
>> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi nieodpowiedzialnymi
>> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>
> Bo bywa i tak, że nieodpowiedzialna matka jednak KOCHA swoje dziecko,
> chociaż nie zawsze wystarczaj jej na pełny talerz i nowe buty dla niego.

Tak


> A odpowiedzialna może nie kochać, ale zapewnić byt i stworzyć pozory
> normalnej, kochającej rodziny stosując się do zasady "jesteś
> odpowiedzialny
> za to, co oswoiłeś"
>
Tak

pytanie: co_lepsze_dla_dziecka?
Na kogo może wyrosnąć mając kochającą, choć nieodpowiedzialna matkę- a na
kogo, gdy jest na odwrót? Ściślej: czego nauczy go niekochająca,
odpowiedzialna matka (dobry przykład: zawodowa pani pedagog w bidulcu)?

--

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


165. Data: 2014-12-28 18:09:09

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-28 o 10:15, krys pisze:
> FEniks wrote:
>
>>>> Jeżeli brak miłości żadnej ze stron nie przeszkadza (jak przypuszczam
>>>> Tobie i sąsiadowi), to nie widzę kłopotu. Jeżeli jednak przynajmniej
>>>> jedna, a najczęściej obie strony - pamiętajmy o dziecku! - cierpią z
>>>> tego powodu, to uważam, że warto nad tym ponawydziwiać. Z jakiegoś
>>>> powodu wszak cierpią, choć Ty z braku uczuć do sąsiada - nie.
>>>
>>> Od wydziwiania społeczeństwa nad wyrodną matką nic się nie zmieni.
>>
>> Taką kategorię, tzn. wyrodną matkę, to zdaje się Ty do tej dyskusji
>> wprowadziłaś. Nie ja w każdym razie, ani nawet nic podobnego na myśli
>> nie miałam.
>
> Wyrodna matka sama się wprowadza, kiedy tylko głośno powie coś, co nie jest
> akceptowane społecznie. Na przykład, że nie kocha dziecka.

A mnie się wydaje, że ona, kiedy tak mówi, wpada w pułapkę zupełnie
innego stereotypu. Mianowicie, że kochać to znaczy nigdy nie czuć
zniechęcenia, złości, gniewu, ani objawiać innych tym podobnych
negatywnych emocji związanych z dzieckiem, a miłość do niego to wieczna
euforia i stan permanentnego zakochania (to się zresztą w tym wątku
gdzieś pojawiło). Ja tak po prostu nie uważam. Uważam, że to (o czym
pisały choćby te matki w listach) nie przekreśla miłości, bo jesteśmy
tylko ludźmi. Warto się najwyżej zastanowić, dlaczego akurat takie
negatywne emocje się pojawiają, bo mogą wynikać z czegoś zupełnie innego.


>>> Nigdzie
>>> nie jest też powiedziane, że dziecko _musi_ ucierpieć, bo matka nie
>>> odczuwa do niego miłości.
>>
>> Powiedz to takiemu dziecku.
>
> Znam takie dzieci.

Tzn. takie, które wiedzą, że matka ich nie kocha/ła? Kiedy się o tym
dowiedziały? I dobrze im z tą świadomością?


>> Jak dla mnie to, że dziecko potrzebuje miłości, jest kwestią nie
>> podlegającą dyskusji. Nie musi to być miłość matki, może być przecież
>> ojca, babci, czy jakiegokolwiek innego opiekuna. Miłości tej najłatwiej
>> i najnaturalniej szukać jednak u rodzica.
>
> I właśnie o to chodzi.
> Tyle, że dyskusja toczy się nad matką, a nie nad dzieckiem.

Trudno to rozpatrywać z osobna, bo dziecko uczy się miłości od
matki/opiekuna.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


166. Data: 2014-12-28 18:12:51

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-27 o 23:04, Qrczak pisze:
> Dnia 2014-12-27 23:03, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>> W dniu 2014-12-27 o 22:36, Qrczak pisze:
>>> Dnia 2014-12-27 19:39, obywatel FEniks uprzejmie donosi:
>>>> W dniu 2014-12-27 o 12:56, krys pisze:
>>>>> XL wrote:
>>>>>> Dnia Fri, 26 Dec 2014 19:50:38 +0100, XL napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_ porządek
>>>>>>>>> rzeczy.
>>>>>>>>
>>>>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>>>>
>>>>>>> Bez miłości? - nie.
>>>>>>> NIE.
>>>>>>
>>>>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>>>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet
>>>>>> przed
>>>>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>>>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>>>>> kochają/lubią/akceptują
>>>>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to doskonale.
>>>>>
>>>>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>>>>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>>>>
>>>> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi
>>>> nieodpowiedzialnymi
>>>> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>>>
>>> Nawet z tymi, co kochają inaczej.
>>
>> No nawet nawet. Każdy kij ma dwa końce, to wiadomo nie od dziś.
>
> A proca nawet trzy.

Ale żeby była procą, to musi mieć jeszcze gumkę i kamień.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


167. Data: 2014-12-28 18:45:02

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: "Chiron" <c...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "LeoTar" <L...@w...pl> napisał w wiadomości
news:m7mqi8$5c0$1@node1.news.atman.pl...
> Chiron pisze:
>> Użytkownik "LeoTar" <L...@w...pl> napisał w wiadomości
>> news:m7csda$ffe$1@node1.news.atman.pl...
>
>>> Organizm ma niezwykłe zdolności regeneracyjne i ciągle się odradza
>>> poprzez wprowadzanie nowych komórek. A więc jest możliwa całkowita
>>> jego przebudowa w skończonym czasie
>
>> To już jest trochę takie...gadanie. Jeden da radę (jeden na miliard?)-
>> inne niestety - nie.
>
> Od myślenia wszystko się zaczyna przez gadanie do realizacji.
>
Nie kumkam? O co chodzi? Napisałem, że rzeczywiście niektóre organizmy mają
wprost fenomenalne zdolności regeneracyjne, jednak jest to niesamowita
rzadkośc. Nie rozumiem, co chciałeś przekazać swoją odpowiedzią?


>> Tyle, że ludzie rżnęli się wtedy, gdy odrzucali tę -
>> zbudowaną_na_miłości - doktrynę. Marksiści natomiast zawsze i wszędzie
>> szukali wrogów i ludzi, którym po prostu nie pozwalano żyć.
>
> Nie tylko marksiści szukali wrogów; kościół katolicki wszędzie widział
> diabła. :-) I nie tylko marksiści chcieli zmienić świat. Również doktryna
> kościoła katolickiego do takich zmian prowadzi. Tyle, że ani jedni ani
> drudzy nie określili przyczyny szerzenia się zła, a bez takiego wskazania
> zawsze będziemy mieć do czynienia z błędami i wypaczeniami. Nie
> zaprzeczysz chyba, że kk nie błądzi.

KRK nie widział wszędzie diabła. Fakt faktem pozostaje: historię piszą
zwycięzcy. Niestety, ale zapewne niedługo będą uczyli, że na śniadanie w
kościołach spożywano żydowskie dzieci. Nie rób mi tego- nie wypisuj pierdół,
ok? Próby porównania marksjan do czego właściwie? Z czym byś chciał porównac
zbrodnie marksjan? Co Ci takiego dobrego zrobił KRK? Zanim odpowiesz-
upewnij się proszę, że nie powtarzasz polit- poprawnych bredni.

Jeśli chodzi o szukanie zła- no to przecież marksiści znaleźli je bez
problemów: winni są posiadacze. Kułacy, rzemieślnicy, artyści- słowem
wszelka swołocz, która coś miała i mogła być od nich choć trochę niezależna.
Uważasz, że oni nie wierzyli w to, że wszystko przez wrogów ludu?


>>>> Niestety- Ty IMO robisz podobnie. Nawet nie pomyślisz, dlaczego
>>>> tak jest.
>
> Cały czas koncentruję się właśnie na odpowiedzi na pytanie DLACZEGO? Przez
> ciągłe odwoływanie się do tego pytania osiągnąłem kres, ostateczną
> odpowiedź która uwalnia od przemocy i woli dominacji.
Właśnie to jest groźne. Stworzyłeś jakąś hipotezę- czemu nie? Jak dla mnie-
wszystko by było ok do momentu, który przekroczyłeś: dałeś sobie atrybuty
boskie: atrybut nieomylnosci. Wszyscy- bez wyjątku (wiem, nie znam tych
wszystkich sytuacji osobiście, ale uważam, że to prawo kosmiczne)- którzy
sobie takie prawo dali- to bez wyjątku szaleńcy, których w najlepszym razie
nie należy słuchać. Z miliardów przykładów jakoś tak przypomina mi się Bruno
Bettelheim. Ponieważ przeszedł obóz koncentracyjny- zauważył, że relacje
dzieci autystycznych i rodziców są takie, jak więźniów KZ i ss-manów. Ot-
hipoteza jak hipoteza. Mógł sobie ją badać- czemu nie. On jednak uznał się
za nieomylnego. Od 1967 roku tak molestował rząd USA, tak wspierał się
swoimi ziomalami- że rząd zareagował po jego myśli: zaczęto odbierać dzieci
autystyczne rodzicom uważając (bo tak głosił prorok Bruno Bettelheim), że
rodzice robią tym dzieciom niesamowitą krzywdę. Gdy jednak przekonano rząd
USA, że to wszystko to tylko brednie znerwicowanego ekscentryka- zaprzestano
tego zbrodniczego przecież procederu. Czy jesteś sobie w stanei wyobrazic,
ile krzywd i cierpienia ludzkiego kosztowała ta próba?



>>> Ja nie nawołuje do nienawiści i barbarzyństwa, które od wielu wieków
>>> dominuje nad światem. Nie krzyczę, że przyniosłem miecz, którym wyrznę
>>> moich przeciwników. Wręcz przeciwnie, rozumiem ich wszystkich i powody
>>> dla których tak fascynują się mordem i przemocą. Ja nawołuję do
>>> Wolności, Równości i Braterstwa które są podstawą do ustanowienia
>>> wiecznego pokoju. A Ty zarzucasz mi, że chcę wywołać pożogę.
>>> Wytłumacz w jaki sposób chcę to zrobić?
>
>> Czy ludzie, majstrujący w genach - twierdzący, że oni doskonale wiedzą co
>> i jak z tymi genami (wielu naprawdę tak uważa)- mogą podpalić świat czy
>> nie? Ty działać chcesz podobnie. Jak coś działa od zarania dziejów - to
>> mimo minusów - lepiej chyba tego nie zmieniać, co? Jak ten eksperyment
>> zacznie przynosić skutki, o których ani Ty ani nikt nie ma obecnie
>> pojęcia - i to tak negatywne, że poprowadzą nas do zagłady - to wtedy co?
>
> Po pierwsze to nie odpowiedziałeś na moje pytanie, a mianowicie: w jaki
> niby sposób chce podpalić świat? Czy to, że chcę wyeliminować przemoc jest
> według Ciebie podpalaniem świata? Czy to, że moja koncepcja eliminuje
> takie działania jak wojny, manipulacje genetyczne, morderstwa i wszystko
> co nazywamy złem, uważasz za podpalanie świata? Nie chcesz się zgodzić na
> próbę ratowania świata mimo iż dotychczasowa metoda wychowawcza kreuje
> morderców i degeneratów i twierdzisz na dodatek, że są to drobne
> przypadki, które nic nie znaczą, gdyż reszta jeszcze kupy sie trzyma.
Dotychczasowa metoda działa, a lepsze jest wrogiem dobrego. Poza tym- co
oferujesz dobrego? Czysto teoretyczne rozważania WYŁĄCZNIE pod kątem "in
plus"? Rzucasz frazesami w stylu: "Wolności, Równości i Braterstwa które są
podstawą do ustanowienia wiecznego pokoju" zapewne nie zdając sobie sprawy,
że to hasło masonerii francuskiej brzmiało: "Wolność, Równość i Braterstwo
albo Śmierć". Poza tym- z tym hasłem na sztandarach dokonano pierwszego w
historii mord- ludobójstwo (eksterminacja ludności Wandei, przerabianie ich
skór na abażury czy rękawiczki- mydło im było wtedy niepotrzebne). Dlaczego
niby równość i braterstwo miały by zapewnić ustanowienie wiecznego pokoju?
Chyba wiekuistego- chciałeś napisać? Bo ten to wprowadzanie go właśnie
przynosiło. Jaki miałby być niby związek pomiędzy tak pojętą inicjacją
seksualną- a światowym pokojem? Skąd to możesz wiedzieć- tego nie da się
przewidzieć? Poza tym- tatuś wiedząc, że ten pierwszy raz z przystojną
córeczką to nie grzech- łatwo przekona siebie i resztę rodziny, że to nie
może być tak byle- jak. No przecież z dziewicą to trzeba kilka razy na raz,
dokładnie ją zadowolić, etc. A nastepnego dnia też nie można o niej
zapomnieć, prawda? A jak przyjdzie taka smutna- to jak tu pocieszyć dorosłą
córkę? Jak podnieść na duchu? (podobnie z synem, choć nie dokładnie tak
samo). Są siły na świecie, które chcą przekształcić mniej wartościowe (w ich
pojęciu) bydło, które tylko żre i kopuluje. Twoje koncepcje świetnei
wychodza im na przeciw.





>>>> Chcesz zmienić rzeczywistość - a zmiany (gdybyś znalazł
>>>> potężnych zwolenników)- z całą pewnością doprowadziły by do kompletnej
>>>> likwidacji naszej cywilizacji.
>
>>> A czyz nasza cywilizacja nie chyli sie właśnie ku upadkowi? A ja chcę
>>> tylko wykorzystać jej potencjał do zbudowania czegoś nowego na jej
>>> "gruzach". Piszę "gruzach" ponieważ nie mam zamiaru niczego niszczyć
>>> poza wprowadzeniem nowego paradygmatu wychowawczego, który wyeliminuje
>>> przemoc z rodziny a w konsekwencji również ze społeczeństw. A to, że
>>> po drodze wyeliminowane zostanie życie kosztem współobywateli,
>>> własność prywatna i klasa polityków-darmozjadów to jedyne "koszty"
>>> zmiany paradygmatu.
>
>> Skoro istnieje przemoc - to znaczy, ze po coś istnieje. Społeczeństwa,
>> które jej się wyrzekły całkiem - są już tylko często nieznanymi
>> większości
>> ludzi hasłami w wikipedii - jak Katarowie.
>
> Dlatego ci, którzy niosą płomień wolności muszą mieć równocześnie ostre
> kły by się obronić przed nieświadomą dziczą hołdującą zakazom tradycyjnego
> wychowania i skutkom takiego, jakby napisał glob: przemocowego wychowania
To jest brednia do sześcianu. Albo wyhodujesz stado baranków które- mając
nawet wysoką technikę- nie podejmie walki z hordami barbarzyńców, albo
ludzie będą potrafili się bronić- a przynajmniej społeczeństwo będzie mogło
z siebie wyłonić taką reprezentację wojowników. Ci z założenia samego- MUSZA
być agresywni. Choć ta ich agresja dobrze, jak pozostaje pod kontrolą władz.
Czyli: będziesz hodować grupę ludzi zdolnych wyłącznie do prokreacji.





>>>> Zastanów się może, czemu istnieje takie tabu.
>
>>> Według mnie tabu kazirodztwa zostało wprowadzone nieświadomie przez
>>> człowieka by mógł przetrwać i wznieść się na wyższy poziom rozwoju.
>>> Nie przeczę, że to tabu sprzyja rozwojowi technologicznemu ponieważ
>>> napędza rywalizację (nierozwiązany kompleks Elektry/Edypa i dążenie do
>>> bycia lepszym od wyimaginowanego rywala). Ale jak już wyjaśniałem
>>> (możesz zajrzeć na moje strony) zakaz jest przyczyną wszelkich
>>> patologii: biologicznych i społecznych. Może więc raczysz się zniżyć
>>> do mojego poziomu i wytłumaczysz mi DLACZEGO takie tabu ma rację
>>> dalszego bytowania skoro spełniło już swoja rolę na tyle, że ludzkość
>>> osiągnęła już taki poziom rozwoju, że nie musimy już pracować by żyć
>>> (gdyby nie zachłanność niewielu)?
>
>> j.w.
>> gdyby nawet przyjąć, ze masz rację - to jeszcze są miliardy ludzi, którzy
>> tu przyjdą i nas powyrzynają - tylko dlatego, że jesteśmy łagodni jak
>> baranki.
>
> Napisałem wyżej: trzeba szczerzyć kły i szerzyć wiedzę, uświadamiać
> również tych, którzy wyciągają łapska po nasza wolność. Łagodność nie musi
> oznaczać bezbronności.
Proszę o przykład- jak to widzisz? Ot, jest sobie państwo- ludzie są bardzo
łagodni, ale w razie wojny potrafią się obronić. Naprawdę nie czujesz, że to
brednia?



>>>>> Tak, rozważałem taki temat i doszedłem do wniosku, że w stanie
>>>>> świadomości
>>>>> w jakim się znajduję jestem w stanie stworzyć udany związek z wieloma
>>>>> kobietami, również z młodszymi ode mnie. Ale nie zakończyłem jeszcze
>>>>> sprawy z moją rodziną. Nowy związek kłóciłby się z moim poczuciem
>>>>> uczciwości wobec dzieci, które tak bardzo pomogły mi wyzwoleniu się ze
>>>>> szponów hetery. Wiesz, heteryzm to takie stadium rozwoju ludzkości
>>>>> przed matriarchatem.
>
>>>> Jak obserwuję Ciebie to mam przekonanie, że jednym ze szczebli rozwoju-
>>>> które Tobie by pomogło zobaczyć, co w Twojej rodzinie (rodzice,
>>>> dziadkowie, etc) było takiego, że doprowadziło Cię do takiego
>>>> toksycznego związku- są ustawienia hellingerowskie. To nie cudowne
>>>> remedium- ale jeden ze środków do celu
>
>>> Przyjrzałem sie Hellingerowi i uważam go za kolejnego czarownika. :-)
>
>> W sensie? Ja byłem 2 razy - dało mi to wiele materiału do dalszego
>> rozwoju. No cóż - nie namawiam. Może Cię przecież zamienić w żabę:-)
>
> Ja mam własna ścieżkę rozwoju i własna metodę. Spokój czerpię z Wiedzy i
> żaden psychoterapeuta nie jest mi w stanie zaoferować więcej. No chyba, że
> zaakceptuje moje poglądy wychowawcze. :-)
Skoro chcesz się czegoś nauczyć- to Ty musisz okazać pokorę i akceptować
poglądy nauczyciela. Nie na odwrót.



>> Ja rozumiem to, co napisałeś - spodziewałem się też podobnej historii
> > do opisanej przez Ciebie. Jednak to Ty IMO nie chcesz zauważyć jednej
>> rzeczy- JEDYNEJ być może, na którą masz wpływ: dlaczego_Ty? Pisząc o
>> metodzie ustawień rodzinnych miałem na myśli materiał, który by mógł
>> się podczas ustawień ujawnić- i doprowadzić Cię do odpowiedzi na to, imo
>> najważniejsze dla Ciebie pytanie: co było w Tobie- i ile jeszcze tego
>> jest, że wszedłeś w taki toksyczny układ i nie potrafiłeś z niego wyjść
>> (IMO tkwisz w nim do dziś)?
>
> Na pytanie dlaczego byłem tak uzależniony od Teresy M. już sobie dość
> dawno odpowiedziałem i to przyniosło mi spokój i świadomość tego, jakie
> wymagania musi spełnić moja przyszła, ewentualna partnerka. Ponieważ
> wymagania są bardzo wysokie więc i kwalifikujących się mało. :-)

Nie uważam tak (żebyś naprawdę wiedział, dlaczego). Uważam jednak, że o tym
decydować mozesz wyłącznie Ty- więc przyjmuję to, co napisałeś.


--

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


168. Data: 2014-12-28 18:46:53

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: "Chiron" <c...@o...eu> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
news:m7p6uf$dk3$2@news.icm.edu.pl...
>>>>>>>
>>>>>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_
>>>>>>>>>> porządek
>>>>>>>>>> rzeczy.
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>>>>>
>>>>>>>> Bez miłości? - nie.
>>>>>>>> NIE.
>>>>>>>
>>>>>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>>>>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet
>>>>>>> przed
>>>>>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>>>>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>>>>>> kochają/lubią/akceptują
>>>>>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to
>>>>>>> doskonale.
>>>>>>
>>>>>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>>>>>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>>>>>
>>>>> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi
>>>>> nieodpowiedzialnymi
>>>>> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>>>>
>>>> Nawet z tymi, co kochają inaczej.
>>>
>>> No nawet nawet. Każdy kij ma dwa końce, to wiadomo nie od dziś.
>>
>> A proca nawet trzy.
>
> Ale żeby była procą, to musi mieć jeszcze gumkę i kamień.

Chyba straciłem wątek. O czym n a p r a w d ę tu piszecie z Qrą, Szanowne
Panie?
:-)

--

Chiron

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


169. Data: 2014-12-28 20:29:55

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2014-12-28 o 18:46, Chiron pisze:
>
> Użytkownik "FEniks" <x...@p...fm> napisał w wiadomości
> news:m7p6uf$dk3$2@news.icm.edu.pl...
>>>>>>>>
>>>>>>>>>>> kochać nie umieją. Ale to nie oznacza, że jest _właściwy_
>>>>>>>>>>> porządek
>>>>>>>>>>> rzeczy.
>>>>>>>>>>
>>>>>>>>>> Nie oznacza też, że nie potrafią wychować swojego potomstwa.
>>>>>>>>>
>>>>>>>>> Bez miłości? - nie.
>>>>>>>>> NIE.
>>>>>>>>
>>>>>>>> ...ponieważ "wychować" to nie znaczy tylko dać jeść, wykształcić i
>>>>>>>> nauczyć, co jest be, a co cacy. Nie da się udawać miłości - nawet
>>>>>>>> przed
>>>>>>>> dzieckiem. Sama jako dziecko spotkałam wiele osób (byli to moi
>>>>>>>> nauczyciele), które chciały, abym myślała, że mnie
>>>>>>>> kochają/lubią/akceptują
>>>>>>>> - NIC Z TEGO, dziecko doskonale wyczuwa fałsz. Pamiętam to
>>>>>>>> doskonale.
>>>>>>>
>>>>>>> Istnieje też coś takiego jak odpowiedzialność.
>>>>>>> A "kochać to nie znaczy zawsze to samo".
>>>>>>
>>>>>> Tak. I dlatego dzieci często wolą pozostać ze swoimi
>>>>>> nieodpowiedzialnymi
>>>>>> rodzicami, niż z odpowiedzialnymi paniami w domu dziecka.
>>>>>
>>>>> Nawet z tymi, co kochają inaczej.
>>>>
>>>> No nawet nawet. Każdy kij ma dwa końce, to wiadomo nie od dziś.
>>>
>>> A proca nawet trzy.
>>
>> Ale żeby była procą, to musi mieć jeszcze gumkę i kamień.
>
> Chyba straciłem wątek. O czym n a p r a w d ę tu piszecie z Qrą,
> Szanowne Panie?

Walimy się po mordach. Tfu, po dziobach.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


170. Data: 2014-12-28 20:42:40

Temat: Re: 'nie kocham swojego dziecka'
Od: krys <w...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora

FEniks wrote:

> W dniu 2014-12-28 o 10:15, krys pisze:
>> FEniks wrote:
>>
>>>>> Jeżeli brak miłości żadnej ze stron nie przeszkadza (jak przypuszczam
>>>>> Tobie i sąsiadowi), to nie widzę kłopotu. Jeżeli jednak przynajmniej
>>>>> jedna, a najczęściej obie strony - pamiętajmy o dziecku! - cierpią z
>>>>> tego powodu, to uważam, że warto nad tym ponawydziwiać. Z jakiegoś
>>>>> powodu wszak cierpią, choć Ty z braku uczuć do sąsiada - nie.
>>>>
>>>> Od wydziwiania społeczeństwa nad wyrodną matką nic się nie zmieni.
>>>
>>> Taką kategorię, tzn. wyrodną matkę, to zdaje się Ty do tej dyskusji
>>> wprowadziłaś. Nie ja w każdym razie, ani nawet nic podobnego na myśli
>>> nie miałam.
>>
>> Wyrodna matka sama się wprowadza, kiedy tylko głośno powie coś, co nie
>> jest akceptowane społecznie. Na przykład, że nie kocha dziecka.
>
> A mnie się wydaje, że ona, kiedy tak mówi, wpada w pułapkę zupełnie
> innego stereotypu. Mianowicie, że kochać to znaczy nigdy nie czuć
> zniechęcenia, złości, gniewu, ani objawiać innych tym podobnych
> negatywnych emocji związanych z dzieckiem, a miłość do niego to wieczna
> euforia i stan permanentnego zakochania (to się zresztą w tym wątku
> gdzieś pojawiło).

Część pewnie tak ma. Ale mam wrażenie, ze są i takie, które naprawdę nie
kochają.

> Ja tak po prostu nie uważam. Uważam, że to (o czym
> pisały choćby te matki w listach) nie przekreśla miłości, bo jesteśmy
> tylko ludźmi. Warto się najwyżej zastanowić, dlaczego akurat takie
> negatywne emocje się pojawiają, bo mogą wynikać z czegoś zupełnie innego.
>
>
>>>> Nigdzie
>>>> nie jest też powiedziane, że dziecko _musi_ ucierpieć, bo matka nie
>>>> odczuwa do niego miłości.
>>>
>>> Powiedz to takiemu dziecku.
>>
>> Znam takie dzieci.
>
> Tzn. takie, które wiedzą, że matka ich nie kocha/ła? Kiedy się o tym
> dowiedziały? I dobrze im z tą świadomością?

To zależy. Jak matka jednak potrafiła się nimi zająć, to jakoś z tym żyją.
>
>
>>> Jak dla mnie to, że dziecko potrzebuje miłości, jest kwestią nie
>>> podlegającą dyskusji. Nie musi to być miłość matki, może być przecież
>>> ojca, babci, czy jakiegokolwiek innego opiekuna. Miłości tej najłatwiej
>>> i najnaturalniej szukać jednak u rodzica.
>>
>> I właśnie o to chodzi.
>> Tyle, że dyskusja toczy się nad matką, a nie nad dzieckiem.
>
> Trudno to rozpatrywać z osobna, bo dziecko uczy się miłości od
> matki/opiekuna.

Nie tylko od matki. Jak matka z tym ma problem, zawsze zostaje ojciec,
babcia, dziadek...


--
J

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 16 . [ 17 ] . 18 ... 22


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Znowu nas ograbili
Katolickie mordy częć 2
Katolickie mordy część 1
Ciekawa teoria
Filmuś australijski

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »