Data: 2009-05-21 17:04:58
Temat: Re: no to będę miał dla was więcej czasu robaczki
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tren R" <t...@n...sieciowy> napisał w wiadomości
news:gv3o79$6i1$1@news.onet.pl...
> Chiron pisze:
>
>>> czy dziecko urodzone z wadą serca wymyśliło sobie tę wadę dla korzyści?
>>
>> Jakby przekraczasz temat grupy..ale dobrze. Uważam, że:
>>
>> 1. prawie za wszystkie choroby odpowiadamy sami- sami je sobie wymyślamy
>> i kreujemy.
>
> czy dziecko urodzone z wadą serca wymyśliło sobie tę wadę i wykreowało?
>
>> 2. sami wybieramy sobie rodziców rodząc się.
>
> możesz rozwinąć, zanim uznam cię za wariata? :)
Nie mogę. Pisząc, że coś przekracza ramy tej grupy mam na myśli też to, że
nie odpowiada się książką. Jeśli 2 razy proponowałem Ci dosyć popularny
bestseller LL Hay- to dlatego, że po przeczytaniu go być może spojrzysz
inaczej na mój punkt widzenia. Oczywiście- to nie wystarczy do rzeczowej
dyskusji, ale pozwoli Ci zrozumieć, o co chodzi. Odpowiedź na grupie (kilka,
kilkanaście linijek) stanie się możliwa ewentualnie po Twojej lekturze.
Są ludzie, którzy uważają innych za wariatów. Innej przyczyny- poza
niezrozumieniem- nie znam. Jak Ci to pasuje- to mnie uważaj za kogo chcesz.
Pamiętaj proszę, że opnia Twoja zawsze świadczy o Tobie.
>> 3. istnieje całkiem spora część naszego życia, która raczej pozostanie
>> poza naszą możliwością poznania. Można się tym zadowolić- i powiedzieć
>> sobie, że odpowiadam przecież za to, co mogę przeczuć, przewidzieć, co
>> zależy ode mnie. Jeśli nie jestem tego w stanie objąć swoim umysłem- to i
>> tak nie szkodzi. Przykładajmy więc maksimu starańdo tego, na co napewno
>> możemy mieć wpływ.
>
> istnieje też całkiem spora część naszego życia w granicach poznania.
> i ja faktycznie do tego przykładałbym największą wagę.
> wiesz dlaczego?
> bo to właśnie jest proste, zwykłe ludzkie życie.
> pomoc sąsiadowi, a zwłaszcza sąsiadce :) ,rodzenie dzieci i ich
> wychowywanie, pomaganie im w lekcjach - bycie tatą na etacie, a nie
> pracownikiem wpadającym na moment do domu, kochanie żony itd itp.
NIGDY nie twierdziłem inaczej. Skąd pomysł, że tak? Wielu ludzi nie ma nawet
tego, niektórym niczego więcej nie potrzeba. Nie jest to wcale złe, w mojej
opinii.
> przykładanie maksimum starań do tego, co obok nas, co jest poznane.
> a to niepoznane samo się wtedy przybliży.
> to coś jak gonienie za szczęściem. im bardziej za nim gonisz, tym bardziej
> się oddala.
Piszesz o czymś innym. Pierwsze (to zwykłe życie) jest warunkiem zaistnienia
drugiego. Jeślio ktoś zaniedba pierwsze- tak naprawdę drugie będzie dla
niego nieosiągalne. Będzie- jak napisałeś- gonił szczęście. No a skoro goni,
to jest nieszczęśliwy...
>> Odnosząc to do chorób, traum które sobie fundujemy: istnieje pewna
>> niewielka część, której być może w żaden sposób nie da się przełożyć na
>> nasze życie. Dlaczego nas to spotkało? Nie wiemy. Żądło (i nie tylko)
>> próbował szukać przyczyn tego w poprzednich wcieleniach. Co by o tym nie
>> myśleć- zanim mu potężnie odbiło, miał spore sukcesy terapeutyczne.
>> Zostawiając jednak mały przecież procent chorób i traum, których
>> pochodzenia nie znajdziemy- możemy ograniczać choroby, na które mamy
>> wpływ- a które najpierw powstają w naszej psyche. Na moje oko to z 90%
>> całości.
>
> a skąd to twoje oko bierze takie procenty? bo mi tak to wychodzi summa
> summarum, że to zsumowanie dwóch flaszek jest.
Oprócz polecenia lektur nie mogę Ci polecić swoich znajomości. Znam ludzi,
którzy zajmują się medycyną- prawdziwą (choć niekoniecznie mają dyplom). I
oni to potwierdzają.
> a co do żądła - czy chodzi o tego człowieka:
>
> http://cudaducha.pl/page2.html
> http://www.ezosfera.pl/leszek/artykuly
>
> jeśli tak, to na moje oko, on jest chory.
Nie baw się proszę w psychiatrę. Poza tym- nie znałeś go kiedyś. Widzisz- w
psychologii jest instytucja superwizji. Mnich katolicki ma swojego
spowiednika. Mnich buddyjski swojego mistrza (nawet, jak sam jest mistrzem).
Ci ludzie w chwili, kiedy np trudno im trzeźwo popatrzeć na swoją aktualną
sytuację- mają się do kogo zwrócić po radę, pomoc. Jeśli jednak ktoś rozwija
się duchowo- i ma wielkie osiągnięcia, ludzie przychodzą do niego a on im
pomaga, ale sam się z nikim nie konsultuje- to blisko mu do wpadnięcia w
pułapkę nazywaną często "syndromem boga". I w samej Polsce całkiem sporą
liste takich ludzi można stworzyć. Ludzi, którzy uznali się za kogoś w
rodzaju Boga. I teraz już na ogół nie pomagają ludziom- częściej ich
niszczą. To chyba temat na zupełnie nową dyskusję. Może książkę. Tytuł:
"Brak pokory przyczyną upadku człowieka. Od Lucyfera do ..." .
>> Napisałeś, że jesteś psychologiem. Przecież korzyść, jaką odnosi człowiek
>> to nie jest to, co on mówi. Zapewne większość z ludzi powie, że chce być
>> młoda, bogata i zdrowa, jednak 90% z nich kofabuluje.
>
> nie konfabuluje. nie dociera do sedna. wszyscy (większość) chcą być
> zdrowi, młodzi i bogaci. ale oprócz tego korzyścią są dla nich inne
> rzeczy. korzyścią umowną i to nawet nie uświadamianą.
Nie zgadzam się. Ilu znasz ludzi, którzy w obliczui szansy mówią sobie
"napewno mi się nie uda"? Chcesz kilka tysięcy innych przykładów?
Podejrzewam, że ludzi ludzi mówiących w obliczu szansy na sukces : "o-
super. Na to czekałem. Wszystko będzie tak, jak powinno" znasz chyba sporo
mniej?
>> Popatrz na korzyści alkoholika z jego choroby- czy jego współuzależnionej
>> rodziny dbającej o to, żeby chlał wódę. To procesy psychiczne chyba
>> bardzo dokładnie opisane i znane Ci, jak myślę?
>
> wolę popatrzeć na mojego wujka alkoholika. i jego żoną, która go nigdy nie
> odrzuciła. dzięki temu wujek przestał chlać. czy takie procesy życiowe są
> tobie znane?
Tak. Jeśli jednak przestał chlać- to ona nie byłą współuzależniona (lub
wiedziała, że jest i chciałą to zmienić). To jednak rzadkość. Znam sporo
ludzi uzależnionych, całych rodzin, jednak tylko jedną, która - gdy mąż
chlał- przestała po niego przyjeżdżać do pracy, wyciągać z kałuż, rano dawać
polopirynkę i śniadanko do łóżka, etc. Do tej pory jest jej wdzięczny i
naprawdę z wdzięcznością to wspomina.
> oczywiście że tak. dzieciaki chorują z rożnych powodów, robią sobie coś
> nawet tylko po to żeby zwrócić na siebie uwagę i opiekę. żeby uzyskać
> miłość, inaczej mówiąc. bo im jej brakuje.
> moim dzieciom, ani mnie nie brakuje miłości, a czasem chorujemy - bo są na
> świecie takie rzeczy jak bakterie, wirusy i inne grzyby, które dopadają
> człowieka bez względu na jego chęć do chorowania.
Nie- nie wszyscy chorują. Jeśli ktoś naprawdę nie chce...Jak potrafisz się
obserwować- to szukaj korzyści, jakie masz ze swojej choroby. A także to, co
tracisz.
>> To wszystko są tylko ogólniki- na coś więcej nie pozwalają ramy tej
>> grupy. Jeśli jesteś zainteresowany tematem- gorąco zachęcam do zaczęcia
>> od lektury Louise L. Hay, odbycia jakichś warsztatów podobnych do tych,
>> które Ci opisywałem, etc
>> pozdrawiam
>
> ta grupa ma jakieś ramy? psychologia to życie - we wszystkich jego
> aspektach.
> na żadne warsztaty nie będę się wybierał, bo oprócz tego, że mam złamaną
> girę, to nie będę tracił kasy na jakichś szarlatanów, by potem redukować
> sobie dysonans - zapłaciłem - przecież nie może być głupie.
Ależ nie. Byłem na tylu warsztatach, że nie chce mi się liczyć. I głupie się
zdarzały. Czemu próbujesz mi wpierać, że działa na mnie taki mechanizm?
Zarzucasz mi, że ulegam autorytetom. OK- ale ja im wierzę w zakresie, w
jakim pojechałem do nich po naukę. I to też wcale nie bezgranicznie
pozdrawiam
Chiron
|