Data: 2001-01-09 17:44:11
Temat: Re: nowy...
Od: "Diana" <a...@a...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik ... z Gormenghast <p...@p...promail.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:93dku4$797$...@n...tpi.pl...
> Instytucja telefonu
> zaufania jest przecież uznaną i z powodzeniem funkcjonujacą formą
"pierwszej
> pomocy psychologicznej". A pracujący przy słuchawce terapeuta, wcale nie
ma
> do dyspozycji materiałów diagnostycznych w postaci obrazów pacjenta,
ruchów
> jego dłoni, grymasów twarzy itp. Mimo to świetnie daje sobie radę.
Zgadzam sie, ale - jak sam piszesz - jest to jedynie "pierwsza pomoc",
pierwszy kontakt, ktory dzieki swoim ograniczeniom komunikacyjnym pozwala
zachowac pelna intymnosc. To jest atut, ale mysle, ze kazdy kto decyduje sie
na taka forme poszukiwania porad, zdaje sobie doskonale sprawe, ze jest to
tylko wstepna pomoc i absolutnie nie mozna oczekiwac kompleksowego
rozwiazania problemu.
> Zmierzam do tego, że w kontakcie telefonicznym, oprócz merytorycznej
warstwy
> informacji (wypowiadanych słów), terapeuta ma do dyspozycji jedynie
słuch - a co
> za tym idzie, możliwość bezpośredniego wczuwania się w nastrój mówiącego.
Ma
> więc tak jakby DWA kanały informacyjne do dyspozycji. Oba te kanały mają
atrybut
> dynamiki - dzieją się w czasie rzeczywistym (on line), a więc dają niemal
realny obraz
> aktualnej sytuacji.
I to juz jest duza przewaga nad statycznym opisem problemu.
> W kontakcie sieciowym nie ma ani widoków drżących rąk pacjenta,
zakłopotania
> na twarzy, jąkania się i plątania spowodowanego - i tu uwaga - nie wiadomo
czy nie
> wyłącznie atmosferą gabinetu terapeuty!
Rola terapeuty jest zarowno stworzenie atmosfery komfortu, jak i
zdefiniowanie rzeczywistych przyczyn zdenerwowania u pacjenta. Nic nie
zastapi
bezposredniego kontaktu. Telefon zaufania moze byc tylko poczatkiem,
drogowskazem.
> Jeśli poczynimy takie samo założenie w stosunku do osoby piszącej e-list
adresowany
> do Wirtualnej Skrzynki Zaufania - okazuje się, że kontakt taki jest
kontaktem niemal
> wysterylizowanym z wszelkich szumów. E-konakt daje zarówno pełną
anonimowość
> jak i poczucie komfortu związane z unikaniem stresów nieuchronnych w
kontaktach
> realizowanych w czasie rzeczywistym (on-line, bezposrednich lub
telefonicznych).
Wszystko to prawda przy zalozeniu, ze piszacy nie falszuje faktow swiadomie
lub nie pomija czegos nieswiadomie, a tego nie mozna stwierdzic na podstawie
slowa pisanego.
> Od dziś zakładam na zamku SKRZYNKĘ ZAUFANIA
Ze swej strony zycze powodzenia! :) Nie moge jednak zaoferowac wspolpracy
tak z braku czasu, przekonan j.w., jak i faktu, ze po prostu nie czuje sie
na tyle kompetentna. No i nie na psychoterapii koncentruja sie moje
zainteresowania naukowe.
> Ale Diano - nie możesz mówić, że zawodowego psychoterapeutę oddziela od
pacjenta
> bariera jego autorytetu! On wręcz musi mieć swój autorytet i im mocniejszy
on jest, tym
> wiekszym zaufaniem będą obdarzane jego porady!
Oczywiscie! Natomiast nadal uwazam, ze wirtualna pomoc jest, jesli traktowac
ja jako profesjonalna psychoterapie, bardzo zubozona w stosunku do
pierwowzoru. I wobec takich ograniczen, nie nalezy po prostu "obiecywac
zlotych gor", podpierajac sie swoim terapeutycznym doswiadczeniem.
Jakkolwiek moge zgodzic sie co do sensownosci i efektywnosci "wirtualnej
terapii" jako tymczasowej formy zastepczej, tak zupelnie nie uwazam, by
mogla ona w calosci zastapic forme tradycyjna. Chociazby dlatego, ze podczas
rozmowy, mozna zadawac pytania, "lapac" za slowka, podkreslac modulacja
glosu subiektywna waznosc relacji etc. Podczas wymiany listow, jakas wazna
mysl lub watek moga sie po prostu "rozmyc", nie bedac wzmocnionym niczym
ponad suche slowa.
> > Tego wszystkiego jestemy zupelnie pozbawieni w
> > wirtualnym kontakcie i jesli ktos ma ochote podjac sie proby pomocy, to
> > pieknie, ale psycholog, ktory firmowalby takie porady wlasnym
autorytetem,
> > znajac doskonale ogromne ograniczenia, zachowalby sie po prostu
nieetycznie
> > i nieuczciwie.
>
> Absolutnie nie zgadzam się z Tobą. W wirtualnym kontakcie OBIE STRONY
zdają
> sobie sprawę z istniejących ograniczeń i dlatego kontakt następuje
wyłącznie miedzy
> osobami o silnej motywacji, osobami, które tego konatktu bardzo
potrzebują.
Przyjawszy to zalozenie, masz racje. Dlatego tak wazne jest uswiadomienie
ludziom, szukajacym porad poprzez wirtualny kontakt, ze jest to bardzo
krucha forma terapii i stanowic moze co najwyzej wstep do dalszych dzialan.
> Przecież nie powiem niczego odkrywczego stwierdzając, że własnie w sieci
ludzie se sobą
> nawiazują kontakty bardzo czasem intymne, głębokie, takie, jakich nigdy
nie nawiązaliby
> spotykając sie po raz pierwszy w rzeczywistości.
I bardzo czesto w rzeczywistosci okazuje sie, ze ten ktos zupelnie nie
przystaje do naszych oczekiwan, a styl jego wypowiedzi, zachowanie czy
postawy roznia sie diametralnie od tego, do czego nas przyzwyczail slowem
pisanym. To jest wlasnie ta pulapka, na ktora w psychoterapii absolutnie nie
mozna sobie pozwolic. Ale - odchodzimy od tematu. :)
> > Jakis czas temu na grupie zwierzal sie ktos, kto wlasnie przezywal
kryzys w
> > swoim malzenstwie. (...)
>
> Reszta Twego wywodu w tym miejscu jest bezzasadna, gdyż trudno oczekiwać,
żeby
> grupa jako całość skutecznie rozwiązywała jakikolwiek poważny problem!
Akurat w tym przypadku w ogole wykluczone bylo wirtualne rozwiazanie
problemu. Terapia malzenska wymaga absolutnej koniecznosci bezposredniego
kontaktu takze z druga zaangazowana w problem osoba.
Pozdrawiam,
Diana
|