Data: 2001-10-16 10:05:35
Temat: Re: problemy z religia...
Od: Daga Gorczyńska <d...@a...net.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet <c...@w...pl=NOSPAM=> w artykule news:9qgvcp$sdj$2@news.tpi.pl
pisze...
> > ... nie wierzy że w tym kościele jest obecny żywy Bóg !!!
>
> Dokladnie tak jest!!! :))
Czytam i myślę. :)
Też przeszłam przez etap oddzielania się od Kościoła. :)
Nikt mnie nigdy do niczego nie zmuszał. Rodziców mam ateistycznych,
dziadków - wierzących (ale w Boga, nie w kler). Religia we wczesnej
podstawówce odbywała się w kościele, nie w szkole - i lubiłam ją. Potem
była przerwa, aż religię wprowadzono do szkół, kiedy byłam w VI klasie.
Też chodziłam, choć nie werzyłam nigdy. Chodziłam, żeby poznać biblię,
żeby się czegoś nauczyć, a miałam szczęście do świetnych księży, którzy
nie rysowali świata na podobieństwo Raju i nie straszyli wiecznym
potępieniem.
W wieku lat 13 uświadomiłam sobie, że jeśli Bóg istnieje - to jest
wszędzie, także we mnie, więc nie muszę chodzić do kościoła, żeby z nim
obcować. Bóg nie upoważnił żadnego z księży do spowiadania mnie i
odpuszczania mi win. Ksiądz jawił mi się jak zwyczajny człowiek, jak
każdy z nas - więc nie potrzebowałam go, żeby być bliżej Boga, gdybym
tego zapragnęła. Oddzieliłam więc Kościół i zewnętrzne kulty od Boga,
wiary i religii. Zainteresowałam się innymi religiami, zaczęłam je
zgłębiać i wysnuwać z nich nitki tego, co dla mnie ważne.
Żywy Bóg jest w Tych, Co Wierzą, nie w zimnym, pustym budynku....
Serdeczności,
Daga
|