Data: 2001-10-21 13:44:01
Temat: Re: problemy z religia...
Od: <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>
> > Czy podobaloby Ci sie wtedy, gdybys byl zmuszony
> > chodzic, co sobota na film s-f?
>
>
> To żadne porównanie, bo do chodzenia do kościoła nikt nikogo nie zmusza.
> Wolna wola - chcesz idziesz, nie chcesz nie idziesz.
Mylisz sie... spróbuj sie przyjzec glebiej i zastanowić co sprawia, ze ludzie
zaczynaja chodzic do kościoła - czy jest to ich w pełni wolny i świadomy wybór,
czy może przyzwyczajenie? Może niezrozumiały nawyk? Dziecko chodzi do koscioła
bo rodzice chodzą... może dziadkowie i tyle... Nie wnikam tutaj w głębie
przekazywanej przez rodziców wiary, bo nie interesuje mnie ujęcie religijne
tematu, bardziej psychologiczne... Ale zwykle dzieje sie tak, że w pewnym
czasie to dziecko chodzi pod kościół, a później już w ogóle (co muwi coś nam na
temat tej głębi wiary). Zresztą faktem raczej bezspornym jest, że siła wiary w
polsce zbliża sie do sytuacji na zachodzie europy, gdzie kościoły świeca
pustkami, a zresztą wyniki wyborów potwierdzają mój poglad. I wcale sie temu
nie dziwie - sporo zasad religijnych jest tak absurdalnych i odbiegających od
rzeczywiostości, że nie dziwi mnie podwójna moralność ludzi wierzących.
Przykład... prosze... antykoncepcja to grzech... ale świadmome macierzyństwo to
jak najbardziej. I mozna żyć zgodnie z wiarą i tłumić potrzeby fizjologiczne
(chocby w okresie panienstwa/kawalerstwa) lub "grzeszyć" i żyć w poczuciu winy.
Proszę, nie pisz mi o świadomym wyrzeczeniu "grzechu" w imie wiary - bo tak
potrafi czynić znikomy ułamek osób duchownych, nie mówiąc o wiernych. Nie
twierdze, że tak nie mozna, można - ale wymaga to wielkiej świadomości i
wielkiej wiary. I uwierz mi... gabinety psychologiczne są pełne osób ktore mają
ogromne problemy wynikające z reigii i z jej absurdalnych zasad.
Albo spójrz na to co sie stanie, kiedy - dziecko wychowywane w "religii" (nie
tylko KK, jakiejkolwiek) - zacznie szukac innej drogi i (o zgrozo) stwierdzi,
że nie chce wyznawać wiary rodziców, ale np. inną. Co się wówczas dzieje?
Dzieje się tak, że rodzice wpadają w stres... i zwykle krzykiem, grobami
zmuszają młodego czowieka do pozostania w "jedynie słusznej" wierze.
A jak myślisz... czy osoby duchowne nie mają nerwic o podłożu seksualnym? Oj
mają i to ogromne... Są specjalne opracowania tego tematu. Okazuje się, że mało
osób duchownych tak na prawdę zdaje soebie sprawę z "celu". Często decyzja
o "powołaniu" podjeta została w okresie dorastania, kiedy nie jest
ukształtowana psychika i niestety, te osoby cierpią. Bardzo cierpią. Z jednej
strony są pod ogromną presją społeczną zarówno społeczności świeckiej, jak i
duchownej, a z drugiej strony (żeby nie pisac o potrzebach fizjologicznych)
ujawniają sie inne potrzeby, oczekiwania, inne wybory - których nie można już
zrealizować. I powstaje rozdzwięk i zaczynaja sie problemy psychiczne. Nerwice.
Przyjmuja rózne formy, często patologiczne.
Nie chce nikogo przekonywac, o tym że to co pisze to jest prawda. Ludziom
wygodnie jest tego niedostrzegać i zawsze będa twierdzić, że ich księżulo to
święty człowiek. Jednak ja (i pewne grono osób) dobrze zna drugą stronę tego
medalu - stronę o której sie nie mówi. A do niedawna nawet badania naukowe tej
problematyki były dosyć utrudnione... Bo gdy napiszę o homoseksualiźmie, o
podwójnej moralności, o pedofilli... dobra o zwykłych nerwicach i zaburzeniach
w gronie osób duchownych, to zostane okrzyczany wywrotowcem i w ogóle
przeciwnikiem religii. Niech więc każdy wie swoje, a jak ktoś ma ochotę sie
przyjrzeć problemie to niech to zrobi jak najbardziej obiektywnie.
Piotrek. M.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|