Data: 2011-11-25 02:46:33
Temat: Re: reakcje paranoika
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 25 Nov 2011 02:56:05 +0100, zażółcony napisał(a):
> W dniu 2011-11-25 02:26, Ikselka pisze:
>
>> Kocham tylko swoje dzieci, bo to jest jedynym naturalnym zachowaniem
>> kobiety mającej dzieci. Wszystkie kobiety majace włąsne dzieci, które
>> twierdzą, ze kochają takze inne, nie kochają ani własnych, ani tych innych.
>> Po prostu.
> No nie tak po prostu ...
> Czyli co - żeby kochać jakieś dziecko, musisz je wpierw
> mieć przez kilka miesięcy w brzuchu a potem urodzić i koniecznie
> musi mieć ono około 50% Twojego kodu genetycznego ?
Tylko i wyłącznie.
Tak ma na szczęście większość ludzkich samic - i one rodzą dzieci.
Tych, które dzieci mieć nie mogą, natura najczęściej nie pozbawia
równocześnie instynktu macierzyńskiego, więc dla umożliwienia jego ujścia
wyposaża je w pożądanie (nie mylić z seksualnym) cudzych dzieci w celu
przyjęcia je jako własne. I dopiero kiedy TO (przyjęcie - w psychice) się
stanie, one mogą pokochać WŁASNE (już teraz dla nich) dzieci.
>
> Ja rozumiem, że tak może być, ale wybacz, ja bym to traktował
> raczej jako ułomność, a nie jako zaletę, czy też wyznacznik
> najwyższego zdrowia. To po prostu taki atawizm, który
> np. u wielu zwierząt każe im odrzucać szczenięta, które
> zbyt mało swojsko pachną.
Oczywiście że atawizm. Atawizmy to nic złego - jako ostatnie bastiony
natury chronią całe gatunki przed wymarciem. Nie sa ułomnościami, lecz
stałymi cechami gatunkowymi nie podlegającymi zanikowi lub ewentualnie
PRAWIE nie.
>
> To miałaś na myśli ? :)
>
>> Kocham tylko swoje - oznacza u mnie dokłądnie to, co napisane.
>> Nie kocham dzieci mojej bratowej, mojej sąsiadki, ani tym bardziej
>> wszystkich dzieci, które kiedykolwiek uczyłam (choć tak twierdzą o sobie
>> "najlepsze nauczycielki").
>> Jeślibym powiedziała sąsiadce, że kocham jej dzieci, zostałabym przez nią z
>> mety uznana za nienormalną - w najlepszym przypadku za obłudną.
> Miłość imo jest funkcją zaangażowania. Nie ma powodu, by 'kochać'
> dzieci, których się na co dzień nie przytula itp.
Co ma piernik to przytulania? - kochać można i bez niego, np nie mając
rak...
> Ale to, które dzieci
> bierzemy pod matczyną opiekę to już kwestia w dużej mierze wyboru,
> a nie 'zapachu' dziecka. To jest kwestia u człowieka sterowalna.
Czyli co: bierzemy, które ładniejsze, tak? Albo które bardziej płacze?
Czynimy wybór?
:->
Zmartwię Cię: to, które "bierzemy", to wyłącznie kwestia "zapachu" - w
rozumieniu chemii między samicą a małym, a niemal identyczna chemia jest
znana i dzieje się między zakochanymi.
W efekcie tu i tu dwie obce sobie genetycznie osoby wchodzą w głeboki
związek.
Jeśli ta chemia zawodzi - a tak się zdarza - związek się rozpada.
>
> Tak działają ludzie i ponoć tym się od zwierząt różnią (ale nie od
> wszystkich, jak się dobrze przyjrzeć)
Ludzie działaja dokładnie jak zwierzęta - tylko starają się to przed samymi
sobą ukryc jako coś niegodnego, złego - ponieważ tak naprawdę wszyscy
ludzie uważają zwierzęta za gorsze od siebie 3-)
>> I absolutnie nie "tylko swoje" chroni mnie od szoku odnośnie "takich
>> ludzkich" bonobo.
>> Od szoku chroni mnie po prostu moja gatunkowa samoświadomość oraz prosty
>> fakt, że bonobo NIE SĄ ludzkie.
> ...
Nie są. Ludzkie.
|