Data: 2005-01-17 21:01:50
Temat: Re: rozwód a dzieci...
Od: "Nixe" <nixe@fałpe.peel>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dariusz Drzemicki pisze:
>>> Właśnie taka spekulacja prowadzi do tego, aby wykazać konieczność
>>> rozwodu. Może nie warto rozważać mało realnych założeń, tylko te
>>> powszechnie spotykane.
>> Dlaczego uważasz, że to są mało realne założenia.
>> Moje obserwacje prowadzą do zgoła odmiennych wniosków.
> Przypuszczam, że nieco pochopnych.
Na jakiej podstawie tak przypuszczasz?
>> Umacnianie rodzin - jak najbardziej, ale nie za wszelką cenę. Zrozum
>> to wreszcie. Odnoszę wrażenie, że nie potrafisz (ba! nie chcesz)
>> dostrzec, że wszystko ma swoje granice, poza którymi ponosi się już
>> tylko klęskę.
> Może ma, tylko że ta granica jest znacznie dalej, niż się wydaje.
Nie oceniaj innych własną miarą i nie próbuj wskazywać im, gdzie powinny stać
ich granice wytrzymałości i chęci kontynuowania walki o związek.
>>>>> Trzeba chcieć, a nie narzekać.?
>>>> Chciano i robiono. Bez narzekania. Nie udało się.
>>> Przypuszczam, że nie masz racji.
>> W czym nie mam racji?
> Że nie da nic zrobić poza rozwodem.
A skąd możesz to wiedzieć?
Pomijając fakt, że było to tylko założenie.
>> Nie zrozumiałeś mnie.
>> Jeśli twierdzisz, że pewne rzeczy* nie udały Ci się w życiu (bądź nie
>> udają), pomimo dołożenia największych starań, to uświadom sobie, że
>> niektórym ludziom nie udaje się utrzymać związków, choć także robili
>> wszystko, co mogli.
> Mogę zrozumieć, jeżeli małżonek odchodzi, ale jeżeli sam chcesz
> rozwodu, to nie mów, że nie możesz.
Jeszcze raz spytam - czy Ty_możesz_wszystko i wszystko Ci się udaje?
Jasne, że da się zrobić tak, że rozwodu nie będzie, ale będzie za to życie w
piekle. Co ma zrobić osoba, która chciała zmian, ale nie była w stanie sama
ich dokonać? Trwać w tym piekle do końca życia? Bo jeśli zrezygnuje, to
określisz to mianem "pójścia na łatwiznę"?
--
PozdrawiaM
|