Data: 2003-09-05 17:21:55
Temat: Re: shepherd's pie
Od: Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Fri, 05 Sep 2003 10:23:59 -0700, Magdalena Bassett
<m...@o...com> wrote:
>Krysia Thompson wrote:
>> bierze sie kruche ciasto, [...]
>> posypac dowolnymi ziolkami troche, pokroic woda i klasc na te
>
>Krysiu, a jak sie kroi woda? musi byc ostry ten strumien :))
a to z tym to do Anired...hrehrehre, wiesz, ja nie lubie grzebac
w ciescie albo miesie palcami...trzeba sobie jakois radzic, co
nie?
>
>> wyjezdzajac potrafilam mu 30 takich zostawic i wszystko wchlanial
>
>
>Tez lubie te pasties, tylko ja robie je z juz przygotowanego nadzienia,
>zwykle jest to gesty gulasz, albo leczo, czy inny ratatouille, czy nawet
>szpinak z szynka i serem.
a to juz wtedy wychodzi bardziej pie niz pastie chyba.....
>Rowniez robie takie samo ciasto, ktorym przykrywam zaroodporne miseczki
>pelne gestej zupy warzywnej czy cebulowej. W USA nazywa sie to pot pie.
>W Amsterdamie ma to pewnie inne znaczenie :))
nawet nie mow...wszedzie dochodzil nas zapaszek ;(( nawet na
naszym takim srednim 2 pietrze czulo sie, jak ktos palil w pubie
na dole, na zewnatrz....
>
>O podobnym ksztalcie, i pomysle, tyle, ze z drozdzowego ciasta, sa
>calzones, pyszne wloskie pierogi. W kazdy pierwszy piatek miesiaca
>chodzimy na pizza night do znajomych , ktorzy maja piec do pizzy w
>ogrodzie. Oni przygotowuja wielka miche ciasta pizzowego, a inni
>przynosza dodatki. Kto chce, robi pizze, ktora pozniej wszyscy sie
>dziela. Zwykle robimy kilkanascie pizz i kilka calzones, bo te swietnie
>wychodza w tym piecu - piec do calzones musi byc bardzo goracy, zeby
>ciasto sie upieklo zanim zostanie przemoczone przez nadzienie.
>Magdalena Bassett
ale fajny pomysl na party.
moje najdziwniejsze wswpomnienie z pichcenia niejako grupowego
to sprzed wielu lat, kiedy zaprosilismy przyjaciol na
chinszczyzne...zasada chinskiego zarcia mila miejsce - mianowicie
- albo sie dwie godziny przygotowuje i robi w dwie minuty albo
odwrotnie...ja poszlam na to dlugie
przygotowywanie...marynowalam, kroilam, w paseczki, paleczki, w
cos tam...pol dnia lekko...cala kuchnia i czesc zapasowej
zastawiona naczyniami z roznymi surowymi rzeczami, ryz namoczony,
kluchy juz juz czekaja...przyszli znajomi, ja - myk do
kuchni...od czasu do czasu ktos wpadal, potem przyjaciolka juz
zostala i mi pomagala...kolacja spoznila sie dosc...juz bylo
ciemno a nasi mezowie byli juz mocno nietrzezwi a dzieci zasnely
na kanapie....okazalao sie, ze w praktyce nawet to, co sie b.
dlugo przygotowuje to i robi sie dosc dlugo. potrawy miesne byly
chyba 4 , kluchy , ryz i jakies jarzyny...niby nic,
ale...wspominane jest to z lezka w oku bo wyszlo smaczne i warte
zachodu
Trys
K.T. - starannie opakowana
|