Data: 2002-05-08 09:33:57
Temat: Re: skad sie to bierze ze feminizm znaczy rozbicie rodziny
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Joanna Duszczyńska <j...@p...onet.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:abanjf$cli$...@n...onet.pl...
>
> ?? po pierwsze moje argumenty nie zostały obalone... To, że na rynek pracy
> ma wpływ jeszcze kilka czynników nie świadczy w żaden sposób o tym, że
> czynnik przeze mnie wymieniony jest bez znaczenia.
Wiesz, to ciekawe... A ja odniosłam wrażenie czytając to co napisały
dziewczyny, że właśnie wejście kobiet na rynek pracy ożywiło gospodarkę i
przyniosło poprawę sytuacji materialnej (byłoby to coś wręcz przeciwnego niż
Ty twierdzisz). Ale widocznie zrozumiałam to tak, jak chciałam zrozumieć
;-))
> Po co np. kobiecie wykształcenie? Kiedyś był taki dowcip,ze dziewczyny idą
> na studia na politechnikę, żeby męża złapać... Otóż wydaje mi się, że
> łatwiej jest utrzymać związek w którym oboje partnerzy mają podobny sposób
> myślenia i wykształcenie jest pewnym tego miernikiem... Mąż powinien mieć
o
> czym rozmawiać z żoną - nie tylko o dzieciach... gotowaniu, haftowaniu,
> robieniu na drutach czy sprzątaniu... Po prostu partnera trzeba mieć
> takiego, żeby było z nim o czym na starość rozmawiać...
A nie uważasz, że wykształcenie przydaje się przede wsyztskim do własnego
rozwoju i do pracy?
Nie dla wszystkich kobiet świat zaczyna się i kończy na zamążpójściu i mężu!
> A własność? W małżeństwie jest współwłasność... no poza pewnymi wyjątkami
+
> ewentualnie intercyza... Małżonkowi nic nie wolno bez zgody żony... W
> szczególności nie wolno mu nic sprzedać (samochodu, domu), czy też
zaciągnąć
> kredytu...
To fajne, co piszesz, ale nie bierzesz zdaje się pod uwagę tego, ze obecna
współwłasność wynika właśnie bezpośrednio z równouprawnienia. O ile się nie
mylę (jeśli się mylę, niech ktoś mnie poprawi) w przeszłości to mężczyźni
decydowali o majątku rodziny i jeśli mieli taki kaprys, mogli go przechulać,
zostawiając rodzinę w nędzy.
> Ależ ja w żadnym momencie nie twierdziłam, ze jesteś głupia... Po prostu
> stwierdziłam, że moje argumenty i tak do Ciebie nie trafią, więc nie ma
> sensu dawać kolejnych... A w sytuacji w której nie chcesz mnie
uszczęśliwiać
> na siłę i ja nie chcę Ciebie, to to jest bez znaczenia, czy się
> przekonamy... To jednak może mieć znaczenie wtedy gdy np. pojawi się nowa
> ustawa obciążająca bardziej kobiety (jak np. zwiększenie wieku
emerytalnego,
> a może mnie to kiedyś dotyczyć)...
No widzisz... Ty chcesz mieć szybciej emeryturę, a ja chcę się z niej móc
utrzymać. BTW z czego byś się utrzymała, gdyby Twojemu mężowi w którymś
momencie odbiło i np. zostawi Cię w wieku lat 50-ciu? (ja wiem, że jemu się
to nie zdarzy ale możemy sobie poteoretyzowac, prawda? ;-)). Ja cenię sobie
niezależność, choć rozumiem, że są osoby, które mogą nie czuć takiej
potrzeby i dlatego ja akurat jestem zwoleniczką "widełek" emerytalnych dla
obu płci (np w granicach 62-65 lat)
> A czy ja podważałam gdzieś Twoją fachowość w pracy?
Nie, podważałaś tylko stan mojego umysłu i jego zdolności przyjmowania
argumentów. A ja stwierdziłam, że jego stan jest OK, bo go regularnie
trenuję.
> Ja nigdzie nie napisałam, że to są sytuacje wyjątkowe. Napisałam że to są
> wyjątki od reguły... Oczywiście że kobieta która straciła męża, lub
jeszcze
> jest panną nie powinna się wyprowadzić pod most i tam egzystować...
Powinna
> móc na siebie zarobić i na dodatek powinna być opłacana za swoją pracę tak
> jak każda inna osoba, która tę pracę by wykonywała.
"Ja nie napisałam,że są to sytuacje wyjątkowe, tylko wyjątki od reguły". Czy
możesz mi wyjaśnić (z grubsza), jaka jest różnica pomiędzy wyjątkami a
sytuacjami wyjątkowymi (wydawało mi się, że sytuacja wyjątkowa, to taka, w
której zachodzi wyjątek...)
Poza tym, ktoś już tu napisał to: Co to za wyjątki, co zdarzają się częściej
niż reguła??!!
> O to jeszcze jest jakaś szansa... jak ewoluowały to znaczy, ze może dalej
> ewoluują i się jeszcze zmienią. ;-)
Niestety... Kurą domową to ja nigdy nie zostanę;-))
Co najwyżej mogą się zradykalizować :-)))
> Ależ ja nie dyskredytuję - po prostu bronię się przed ich narzucaniem
> A jeśli robiłam to niegrzecznie (w odróżnieniu od z lekką nutą
złośliwości)
> to przepraszam.
Ależ nikt Ci ich nie narzuca! Czy ktoś odgania Cię od kuchni? Czy ktoś
zabrania Ci rodzić dzieci i siedzieć w domu? Czy ktoś zabrania kobietom w
Polsce traktować swojego męża jak pana i władcę?
To powinna być Twoja decyzja i myślę, że tak jest.
Jeśli ktoś chce np. przesunąć Ci (i innym kobietom) wiek emerytalny, to robi
to z myślą np. o tym, byś miała za co żyć i nie musiała korzystać z
budżetowej pomocy społecznej.
Monika
|