Data: 2004-09-23 06:15:13
Temat: Re: "ta trzecia"
Od: puchaty <p...@b...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Niestety nie mam nic do powiedzenia w bieżącym temacie, zatem podzielę się
z Tobą Eulalka, spowodowaną tym faktem frustracją:
> Użytkownik Małgorzatka+ napisał:
>
>
>> No ale jeśli wszystko Ci się wali właśnie z powodu utrzymywania kontaktu z
>> tym przyjacielem, a jak on sie "odwróci dupą" to będzie ok? To co ma zrobić
>> przyjaciel - doprowadzić Twój związek do ruiny w imię przyjaźni, czy jednak
>> sie wycofać?
>
> Rzecz w tym, że mój związek do ruiny mogę doprowadzic co najwyżej ja
> sama lub mój TZ. I nikt więcej.
Niby tak. Ale mało jest świętych/świadomych. (czy oni wogóle tworzą
związki?). Mało jest ludzi, którzy potrafią się uniezależnić od świata
zewnętrznego (w sense - nie oceniać), bo tylko wtedy IMO Twoje powyższe
zdanie miałoby sens.
> Zauważ, że to ja decyduję i ja ponoszę konsekwencje.
Zgoda. Ale tak napawdę to decydujesz jak odebrać całą sytuację. Czyli jakie
konsekwencje w sensie emocjonalnym decydujesz się ponieść.
> I niech mi nikt nie wmawia, że ludzie sie rozwodzą przez przyjaciół,
> teściowe, czy sąsiada spod 5.
"Związek" jako taki jest IMO pewnym bardziej lub mniej świadomym
ograniczaniem siebie. Jeżeli pozwalamy sobie na to by coś (związek)
ograniczało nas z zewnątrz to jest wielkie prawdopodobieństwo, że będziemy
poddawali się (znów bardziej lub mniej świadomie) innym zewnętrznym
ograniczeniom (np. nasze wyobrażenia o opiniach innych ludzi o nas samych,
nasze wyobrażenia o opiniach innych ludzi o naszym partnerze, nasze
wyobrażenia o roli partnera w związku etc...).
Życzę Ci (i sobie) takiego stanu świadomości by Twoje powyższe zdanie było
prawdziwe bez względu na okoliczności, w których się znajdziesz (znajdę),
bez względu na stronę barykady.
puchaty
|