Data: 2003-06-19 18:30:32
Temat: Re: [z cyklu: oczekiwania względem TŻ] chandra
Od: "j...@j...biz" <j...@j...biz>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Tue, 17 Jun 2003 19:26:00 +0200, "rena" <r...@p...pl> wrote:
>moj maz mial taki dom i dziecintwo, ze nie dawalo sie prezentow, nikt sie
>tym nie przejmowal. ale mi udalo sie go nauczyc, ze mozna cudownie
>celebrowac takie malutkie swieta, dziki ktorym swiat jest piekniejszy.
Ale tu moze byc gorzej: nikt raczej godzinami nie zalewa sie lzami
z powodu nietrafionego prezentu, nawet z waznej okazji. Przykrosc,
moze nawet duza, owszem, taka reakcja - nie bardzo. To moze byc jakas
frustracja, jakis staly problem w malzenstwie, a to w koncu nie takie
tragiczne zdarzenie bylo tylko "zapalnikiem", ta przyslowiowa kropla,
ktora przelala.
Inaczej niz co poniektorzy, nie widze tu winy ani zony, ani
meza: tak jak on musi sie uczyc komunikacji w formie pamietania
o rocznicach i dbania o to (i nie zawsze mu to wychodzi), tak
ona musi uczyc sie komunikacji w formie mowienia _w odpowiednim
czasie_, co jej "na duszy lezy" (co tez moze byc trudne w realizacj,
bo problemy, bo praca, bo dzieci, bo zmeczenie). I to jest wlasnie
wazne czy ciekawe: co, gdzie, i jak w tej komunikacji poszlo nie tak
(bo ewidentnie poszlo nie tak - on jakis prezent, ona w dlugi placz).
|