Data: 2003-09-02 07:40:54
Temat: Re: zazdrosc - byc moze juz bylo....ale
Od: "jbaskab" <j...@W...op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Uzytkownik "Nina M. Miller" <n...@p...ninka.net> napisal w wiadomosci
news:m2vfsc6r3d.fsf@pierdol.ninka.net...
> "Pyzol" <p...@s...ca> writes:
> Wracajac do tematu: sa ludzie, z ktorymi czuje sie wspaniale,
> przebywajac razem, zyjac i dzielac sie troskami oraz radosciami. Nie
> czuc wtedy wcale, ze sie cos _poswieca_ albo ze _traci_.
>
> Po prostu sie chce z nimi byc i sie jest. To moja decyzja, ja chce -
> nie musze NIC poswiecac. Poswiecanie sie to jak dla
> mnie kategoria obowiazku, a obowiazki to raczej sie wykonuje, bo sie
> MUSI a nie dlatego, ze sie chce i ze sprawiaja przyjemnosc.....
A co powiesz o przypadku, skrajnym, ale za na faktach, gdzie jest ta
bliskosc, chcesz byc z tym drugim, natomiast zycie codzienne jest pasmem
kompromisów? Duzych. On chce dom, ona mieszkanie, on dzieci, ona nie, on za
lewica ona za prawica, on typ samotnika- kanapowca, ona towarzyska
sportsmenka. On do tych "bez zazdrosci" nie nalezy. Tak na oko, to tylko
charakterek maja wspólny: ona choleryk, on choleryk:)
To na czym polega trwanie takiego zwiazku jezeli nie na "poswieceniu" czesci
swoich ~marzen, planów?
z pozdrowieniami
Aska
|