Data: 2004-11-19 09:47:42
Temat: Re: zdrada-jak budować na nowo?
Od: Andrzej Garapich <garapich malpa isez kropka pan kropka krakow kropka pl a t...@t...zmyłka>
Pokaż wszystkie nagłówki
Thu, 18 Nov 2004 15:19:57 +0100, "agi ( fghfgh )"
<a...@p...onet.pl> pisze:
>Andrzej, nie odbierz mnie zle ale wydaje mi sie, ze siedzi w Tobie zal
>za powyzsze, za to ze odszedl.
eeee tam. Ja już duży chłop jestem, 35 lat na karku, 3 dzieci.
Już nie, choć oczywiście coś tam siedzi i pewnie zawsze będzie
siedziało. W Tobie nie?
>Tylko ja nie zakladam, ze gdyby zostal, gdyby stworzyl pozorowany dom,
>to byloby lepiej. Bo to nie jest pewne. Co wiecej- raczej wysoce
>watpliwe w momencie, kiedy wykruszylo sie to co dobre miedzy malzonkami.
Dyskusja powoli zaczyna się kręcić w kółko, większość argumentów padło
conajmniej raz i teraz są tylko replaye. Mógłbym tak jak mantre:
"jeśli rodzice kochają swoje dzieci, to może powinni choć spróbować
im oszczędzić tego i owego i poudawać trochę. Bo może miłość do dzieci
jest silniejsza niż niechęć do ex-małżonka".
Ty wiesz, co ja chcę powiedzieć (bo odnoszę wrażenie że czytasz moje
maile dość uważnie), ja wiem, co Ty chcesz rzec i nic nowego tu nie
wymyślimy.
[...]
>Ty- z perspektywy dziecka, któremu nie stworzono sztucznego
>domu-zalujesz.
>A ja z perspektywy dziecka, które mialo ( przez krótki czas - do
>rozstania ) obie sytuacje i z perspektywy obserwatora sytuacji
>podobnych, stwierdzam, ze to co proponujesz to uklad niezdrowy, to
>przedluzenie tylko sytuacji, ktora juz jest chora.
Ale rozwód też jest chorą sytuacją. Teraz jest stosunkowo łatwo
dostępny. Kiedyś był trudny bądź w ogóle niemożliwy. Więc się ludzie
jakoś męczyli w pozorowanych związkach, bądź potajemnie kochali
w/z kimś innym. I jakoś się żyło, nie wiem czy z tego wychodziły
psychopatyczne dzieci.
Gdyby ludziom żyjącym kiedyś powiedzieć, ża za 300 lat powszechne
będą rozwody i samotni rodzice itd. pewnie uznaliby to za niedorzeczne
i niemoralne. Zgodzisz się?
Troszę z przymrużniem oka, kiedyś napisałe na tej liście, że idealna
sytuacja to takie społeczeństwo, w którym to rodzice (lub inni)
aranżują małżeństwa (ludzie sami dla siebie nie zawsze wybierają
szczęśliwie, to co stoi na przeszkodzie, żeby równie nieszczęsliwie
wybierali inni, a przy okazji jakiś interes ubili?), natomiast
istnieje przyzwolenie na zdrady (gdzie się można emocjonalnie
wyżyć).
>I wybacz odniesienie sie do Twojej sytuacji - ale poniewaz nie miales
>okazji sprawdzic relacji, które proponujesz jako zdrowy, szczesliwy
>uklad - _nie wiesz_ czy bylbys wtedy szczesliwszy.
To prawda, że nie miałem okazji tego sprawdzić. cały czas piszę,
że wydaje mi się, że to w niektórych sytuacjach może być lepsze.
Tyle. Ża czasami nawet POZORY domu są lepsze niż jego kompletny brak.
>Dlatego nie podoba mi sie to co proponujesz. Moze sie udac w
>pojedynczych przypadkach na krotki czas. Ale sugerowanie tego, jako
>ewentualne _najlepsze_ wyjscie - jest IMHO ogromnym bledem i zrobieniem
>dziecku krzywdy wiekszej niz sam rozwód i ewentualny ponowny zly wybór
>ojczyma/macochy.
Tu jesta nasze pole rozbiezności. Dokładnie tak uważam.
>Doczytalam w Twoich wypowiedziach, ze nie generalizujesz, ze nie
>zakladasz, ze utomatycznie, niejako z urzedu - jest to najlepsza opcja.
>Ale samo sugerowanie, ze podobny uklad _moglby_ byc najlepszym- IMHO
>wydaje mi sie ogromnym bledem, bledem który kosztuje nie tylko rodziców
>ale i dzieci zbyt wiele.
A ja uważam, że taki układ, choć pozbawia części funkcji rodziny
(wiem już czego), daje za to inne sprawy, które w Twoim scenariuszu
dzieciom się zabiera.
pozdrawiam serdecznie
Andrzej Garapich
--
Kto w młodości był socjalistą
ten na starość będzie świnią
|