dawid dlugosz wrote:
> Największą zagadką było dla mnie co zrobić, aby
> ziemniaki zachowały odpowiednią konsystencję po wymieszaniu. Podczas
> nabierania tamtej sałatki plasterki łatwo było oddzielić, miały swój
> kształt i jakby 'ślizgały się' po sobie (stąd moje przekonanie o
> jakimś tłuszczu). Ja się bałem, że mi się zamienią w papkę.
===
To tylko kwestia gatunku ziemniaków. W Polsce większość odmian to sypiące
się, aby na pire można było dobrze utłuc, albo wysokoskrobiowe, coby na
spiryt miały dobre przełożenie. ( :-D )
A tam, łobuzy jedne, mają ponad sto rodzajów. Byłem kiedyś w Monachium na
czymś w rodzaju giełdy roślinnej. 1/4 powierzchni zajmowały ziemniaki.
Naliczyłem ze 40 odmian i dałem sobie spokój bo zauważyłem, że nadal jestem
na początku mojego liczenia.
Mimo, że byliśmy kiedyś drugą potęgą Świata w produkcji ziemniaków, to chyba
jednocześnie ostatnią w ich różnorodności. Czytałem gdześ, że Holendrzy
uprawiają ponad 300 gatunków ziemniaków!!! Czy oni zgłupli, czy też my
jesteśmy za Murzynami?

W hiperach sprzedają ziemniaki pod nazwami: "kremowe", "sałatkowe",
"czerwone", "francuskie", ect... Debile nie podają nazwy lecz swoje własne,
imbecylno-hipermarketowe określenia. W ten sposób, klient nie wie, jaką
odmianę kupuje. Ale można się domyślić i wypróbować, że "sałatkowe", to
takie, które się nie rozsypują. Z takich właśnie należy robić sałatki.

Jeżeli ktokolwiek zna nazwy ziemniaków *typowo* *sałatkowych*, to bardzo
proszę o ich podanie. Ja robię zakupy na placu, a tam trzeba znać odmiany.
Niestety, najbardeziej popularne bryzy, lordy, solany na sałatki nie nadają
się, mimo, że taka bryza do obiadu smakowo jest niezastąpiona (coraz
trudniej ją kupić).

waldek
===