Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Rodzina zastępcza

Grupy

Szukaj w grupach

 

Rodzina zastępcza

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 119


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2008-09-07 17:12:43

Temat: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Czy rodzina zastępcza mająca prócz przygarniętych także własne dzieci jest
prawidłowym środowiskiem dla tych dzieci? - bo dla przygarnietych jak
najbardziej i głównie od tej strony patrzy się powszechnie na zjawisko.
Tylko co na to dzieci rodzone?

Bo tak sobie myślę, czy gdyby mój mąż przyprowadził sobie drugą kobietę i
powiedział do mnie: "Kocham ją tak samo, jak ciebie, ale nic się między mną
i tobą z jej powodu nie zmienia", byłabym w stanie to przyjąć. NIE! Bo to
byłoby czyste oszustwo lub zakłamanie z jego strony: zmienia się wszystko:
jego czas nie tylko dla mnie, jego ciało też już jakby nie moje, jego myśli
rozdwojone, materialistki zaś wspomniałyby także o pieniądzach ;-)

A przecież czegoś analogicznego wymaga się od własnych dzieci, zakładając
rodzinę zastępczą i przyjmując obce. Albo co gorsza adoptując. No niestety.
To za duże wymagania wobec małego człowieka, ciążar ponad jego siły, i
nawet jeśli on spełnia oczekiwania rodziców, kiwając główką, że rozumie, to
przecież całym sobą musi się buntować, wewnątrz sej niedojrzałej psychiki,
głęboko, starając się może tego nie pokazać, ale przecież to kiedyś musi
pęknąć jak wrzód...

Twierdzę: ludzie mający rodzone dzieci popełniają na nich wielkie zło
przygarniając obce. To rana nie do zabliźnienia, ból nie do wyrównania,
niegasnący, nasilający się z wiekiem, kiedy to młody człowiek uświadamia
sobie coraz nowe aspekty i następstwa, poza czysto fizycznym dzieleniem się
mamą i tatą...
--

"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2008-09-07 17:26:54

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:

> To za duże wymagania wobec małego człowieka, ciążar ponad jego siły, i
> nawet jeśli on spełnia oczekiwania rodziców, kiwając główką, że rozumie, to
> przecież całym sobą musi się buntować, wewnątrz sej niedojrzałej psychiki,
> głęboko, starając się może tego nie pokazać, ale przecież to kiedyś musi
> pęknąć jak wrzód...

A pomyślałaś o tym, że dziecko może się cieszyć z faktu nowego
rodzeństwa? Nie wiem, o dzieciach w jakim wieku piszesz, ale -
zakładając, że mówimy o dziecku kilkuletnim - czy dla niego to ma
rzeczywiście aż takie znaczenie w jaki sposób to drugie dziecko pojawiło
się w jego życiu? Czy jest biologicznym dzieckiem rodziców czy nie?
Przypuszczam, że moja córka by się cieszyła, gdyby została "obdarowana"
takim rodzeństwem, nie mniej i nie inaczej niż naturalnym, gdyby została
do tego odpowiednio przygotowana.

> Twierdzę: ludzie mający rodzone dzieci popełniają na nich wielkie zło
> przygarniając obce. To rana nie do zabliźnienia, ból nie do wyrównania,
> niegasnący, nasilający się z wiekiem, kiedy to młody człowiek uświadamia
> sobie coraz nowe aspekty i następstwa, poza czysto fizycznym dzieleniem się
> mamą i tatą...

Darując mu naturalne rodzeństwo tez zadajesz dziecku ranę?

Przyznam, że nie patrzyłam nigdy na ten problem pod tym kątem, chociaż
nie raz zastanawiałam się nad "przygarnięciem" dziecka.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2008-09-07 18:17:37

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sun, 07 Sep 2008 19:26:54 +0200, medea napisał(a):

> Ikselka pisze:
>
>> To za duże wymagania wobec małego człowieka, ciążar ponad jego siły, i
>> nawet jeśli on spełnia oczekiwania rodziców, kiwając główką, że rozumie, to
>> przecież całym sobą musi się buntować, wewnątrz sej niedojrzałej psychiki,
>> głęboko, starając się może tego nie pokazać, ale przecież to kiedyś musi
>> pęknąć jak wrzód...
>
> A pomyślałaś o tym, że dziecko może się cieszyć z faktu nowego
> rodzeństwa?

Pytanie: jak długo? - o tym dalej...

> Nie wiem, o dzieciach w jakim wieku piszesz, ale -
> zakładając, że mówimy o dziecku kilkuletnim - czy dla niego to ma
> rzeczywiście aż takie znaczenie w jaki sposób to drugie dziecko pojawiło
> się w jego życiu?

Ma - kiedy jest to duże dziecko, może nawet starsze, niż ono samo.
I to starsze dziecko zajmuje jego miejsce przy mamie/tacie, poza tym dzieci
są czasem okrutne - to "nowe" może robić krzywdę pisklakowi "miejscowemu",
począwszy od psychicznego dręczenia w rodzaju "to moja mama, a nie twoja",
skończywszy na fizycznej.
Słyszałam o różnych przypadkach, także skrajnych. Np. fakt autentyczny -
pewne malżeństwo nie mogące mieć dzieci przygarnęło/adoptowało chłopca z
zespołem Downa. Te dzieci w okresie dojrzewania są często bardzo pobudliwe
i agresywne oraz złośliwe, taki obraz choroby w tym wieku i już, to n ie
mój osąd. W międzyczasie udało się kobiecie zajść w ciążę, urodziła
dziewczynkę. W wieku kilku lat została ona zgwałcona przez 16-letniego
przyrodniego braciszka... No, powiesz, że to się może zdarzyć i w zwykłej
rodzinie. Tylko postaw się w sytuacji mało, że dziewczynki, to także owych
rodziców: jak dalej mają być w porządku wobec przybranego dziecka, kiedy
naturalne jest, że muszą je odrzucić? czy mogą?
Gdyby to było dziecko własne, zadziałałyby naturalne mechanizmy, któreby na
to nie pozwoliły - ale tu? zauważ nawarstwienie się problemów.
Po co narażać na to dzieci (i te własne, i przybrane) i siebie? Można nie
sprostac i co wtedy z przybranym dzieckiem? Co z rodzonym? Co ze sobą?

> Czy jest biologicznym dzieckiem rodziców czy nie?
> Przypuszczam, że moja córka by się cieszyła, gdyby została "obdarowana"
> takim rodzeństwem, nie mniej i nie inaczej niż naturalnym, gdyby została
> do tego odpowiednio przygotowana.

Jak przygotowałabyś pięciolatkę na przyjęcie 8, 9, 10 letniego
braciszka/siostrzyczki? Nie bardzo to widze.

No i - kiedy ona na tyle dojrzeje, że zacznie kojarzyć inaczej, więcej niż
tylko na zasadzie "mamo, kup mi braciszka", np. kwestię miłości, majątkową
(dziedziczenie) itp. - co dalej?


>
>> Twierdzę: ludzie mający rodzone dzieci popełniają na nich wielkie zło
>> przygarniając obce. To rana nie do zabliźnienia, ból nie do wyrównania,
>> niegasnący, nasilający się z wiekiem, kiedy to młody człowiek uświadamia
>> sobie coraz nowe aspekty i następstwa, poza czysto fizycznym dzieleniem się
>> mamą i tatą...
>
> Darując mu naturalne rodzeństwo tez zadajesz dziecku ranę?

Z naturalnym rodzeństwem nie ma problemów, o któryh wspomniałam wyżej.
Piszę na gorąco.
>
> Przyznam, że nie patrzyłam nigdy na ten problem pod tym kątem, chociaż
> nie raz zastanawiałam się nad "przygarnięciem" dziecka.

Zważ na te problemy, które pojawiają się "potem"... a których marną część
opisałam...


--

"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2008-09-07 18:23:44

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sun, 7 Sep 2008 20:17:37 +0200, Ikselka napisał(a):

> któryh
ch
Umknął mi klawisz.


--

"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2008-09-07 19:10:13

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: adamoxx1 <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:
> Dnia Sun, 07 Sep 2008 19:26:54 +0200, medea napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>
>>> To za duże wymagania wobec małego człowieka, ciążar ponad jego siły, i
>>> nawet jeśli on spełnia oczekiwania rodziców, kiwając główką, że rozumie, to
>>> przecież całym sobą musi się buntować, wewnątrz sej niedojrzałej psychiki,
>>> głęboko, starając się może tego nie pokazać, ale przecież to kiedyś musi
>>> pęknąć jak wrzód...
>> A pomyślałaś o tym, że dziecko może się cieszyć z faktu nowego
>> rodzeństwa?
>
> Pytanie: jak długo? - o tym dalej...
>
>> Nie wiem, o dzieciach w jakim wieku piszesz, ale -
>> zakładając, że mówimy o dziecku kilkuletnim - czy dla niego to ma
>> rzeczywiście aż takie znaczenie w jaki sposób to drugie dziecko pojawiło
>> się w jego życiu?
>
> Ma - kiedy jest to duże dziecko, może nawet starsze, niż ono samo.
> I to starsze dziecko zajmuje jego miejsce przy mamie/tacie, poza tym dzieci
> są czasem okrutne - to "nowe" może robić krzywdę pisklakowi "miejscowemu",
> począwszy od psychicznego dręczenia w rodzaju "to moja mama, a nie twoja",
> skończywszy na fizycznej.
> Słyszałam o różnych przypadkach, także skrajnych. Np. fakt autentyczny -
> pewne malżeństwo nie mogące mieć dzieci przygarnęło/adoptowało chłopca z
> zespołem Downa. Te dzieci w okresie dojrzewania są często bardzo pobudliwe
> i agresywne oraz złośliwe, taki obraz choroby w tym wieku i już, to n ie
> mój osąd. W międzyczasie udało się kobiecie zajść w ciążę, urodziła
> dziewczynkę. W wieku kilku lat została ona zgwałcona przez 16-letniego
> przyrodniego braciszka... No, powiesz, że to się może zdarzyć i w zwykłej
> rodzinie. Tylko postaw się w sytuacji mało, że dziewczynki, to także owych
> rodziców: jak dalej mają być w porządku wobec przybranego dziecka, kiedy
> naturalne jest, że muszą je odrzucić? czy mogą?
> Gdyby to było dziecko własne, zadziałałyby naturalne mechanizmy, któreby na
> to nie pozwoliły - ale tu? zauważ nawarstwienie się problemów.
> Po co narażać na to dzieci (i te własne, i przybrane) i siebie? Można nie
> sprostac i co wtedy z przybranym dzieckiem? Co z rodzonym? Co ze sobą?
>
Takie przypadki raczej często sie nie zgadzają i zbytnio uogolniasz..
Tak samo jak "Murzyn zabil - wszyscy Murzyni zli"
Wydaje mi sie że wiecej w takim działaniu dobra niż zła.



--
====================================================
===============
//-\\ || )) //-\\ ][\/][ | "Zawsze próbuję robić to, czego
a...@p...onet.pl | nie potrafię - w ten sposób się uczę."
====================================================
===============

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2008-09-07 19:21:23

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: "Panslavista" <p...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


"Ikselka" <i...@g...pl> wrote in message
news:1h3ahwjs5m9n2$.1u5cxatjvvpfq$.dlg@40tude.net...

> rozdwojone, materialistki zaś wspomniałyby także o pieniądzach ;-)

Największy babski ból zostawiłaś na koniec - chociaż nie ostatni -
najważniejsza to ambicja - która będzie dominą!


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2008-09-07 19:28:21

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sun, 07 Sep 2008 21:10:13 +0200, adamoxx1 napisał(a):


> Takie przypadki raczej często sie nie zgadzają i zbytnio uogolniasz..
> Tak samo jak "Murzyn zabil - wszyscy Murzyni zli"
> Wydaje mi sie że wiecej w takim działaniu dobra niż zła.

No, ale mówisz o tym przypadku skrajnym, który wymieniłam. Pytam natomiast,
co z uczuciami dziecka rodzonego w przypadku mniejszych ekscesów, które sa
na porządku dziennym między dziećmi, nawet przypadki dręczenia fizycznego i
psychicznego - jak być bezstronnym sędzią wobec dzieci własnych i
przybranych? Ja mówię uczciwie: nie umiałabym.
I co, kiedy należy uczciwie, choć z bólem przyznać rację dziecku
przybranemu? - tu dziecko rodzone musiałby być mędrcem, dojrzałym
psychicznie człowiekiem, aby mogło sobie z tym poradzić... a przecież jest
tylko dzieckiem.
A co, kiedy rodzonemu? - tu nie ma siły, aby dzieci przybrane nie odebraly
tego jako faworyzowania własnego pisklęcia.
Itd., itd., itd.

Jak widzisz, co krok, to straszliwe problemy, glownie natury moralnej,
psychicznej - czyli te najcięższe. Nie sposób im zaradzić, no nie sposób.


A także (może posądzisz mnie o materializm, ale to ważne sprawy i bolesne)
kiedy przyjdzie do dziedziczenia po rodzicach (w przypadku adopcji wszak to
następuje na równi z dziećmi rodzonymi) i konieczności podzielenia się tym,
co wypracowali. Chodzi mi o aspekt psychologiczny, oczywiście. Bo wiesz, ja
do dziś mam taki trochę irracjonalny, ale jednak dręczący mnie boleśnie do
dziś kolec w sercu, kiedy myślę o tym, jak moja mama po powrocie z USA
poprosiła moją bratową jako pierwszą do wybrania sobie z przywiezionych
super ciuchów czegoś, a mnie - dopiero po niej. Nie mogłam i nie wzięłam
niczego... żal o to pierwszeństwo był zbyt wielki, wiesz, nie o ciuchy.
Mamie było też przykro, wiem, ale - nie mogłam. To jakaś tam analogia,
niekoniecznie należy się skupić na przypadku dziedziczenia, raczej na
pierwszeństwie do gniazda.
--

"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2008-09-07 19:30:45

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Sun, 7 Sep 2008 21:21:23 +0200, Panslavista napisał(a):

> "Ikselka" <i...@g...pl> wrote in message
> news:1h3ahwjs5m9n2$.1u5cxatjvvpfq$.dlg@40tude.net...
>
>> rozdwojone, materialistki zaś wspomniałyby także o pieniądzach ;-)
>
> Największy babski ból zostawiłaś na koniec - chociaż nie ostatni -
> najważniejsza to ambicja - która będzie dominą!

Domina to ta, która ma jego serce i ciało. Pieniądze - ach, te, one
szczęścia nie dają, mogą jedynie odebrac - głupcom.
--

"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2008-09-07 19:34:23

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: vonBraun <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka wrote:

> Czy rodzina zastępcza mająca prócz przygarniętych także własne
> dzieci jest prawidłowym środowiskiem dla tych dzieci? - bo dla
> przygarnietych jak najbardziej i głównie od tej strony patrzy się
> powszechnie na zjawisko. Tylko co na to dzieci rodzone?
>
> Bo tak sobie myślę, czy gdyby mój mąż przyprowadził sobie drugą
> kobietę i powiedział do mnie: "Kocham ją tak samo, jak ciebie, ale
> nic się między mną i tobą z jej powodu nie zmienia", byłabym w
> stanie to przyjąć. NIE! Bo to byłoby czyste oszustwo lub
> zakłamanie z jego strony: zmienia się wszystko: jego czas nie
> tylko dla mnie, jego ciało też już jakby nie moje, jego myśli
> rozdwojone, materialistki zaś wspomniałyby także o pieniądzach ;-)
>
> A przecież czegoś analogicznego wymaga się od własnych dzieci,
> zakładając rodzinę zastępczą i przyjmując obce. Albo co gorsza
> adoptując. No niestety. To za duże wymagania wobec małego
> człowieka, ciążar ponad jego siły, i nawet jeśli on spełnia
> oczekiwania rodziców, kiwając główką, że rozumie, to przecież
> całym sobą musi się buntować, wewnątrz sej niedojrzałej psychiki,
> głęboko, starając się może tego nie pokazać, ale przecież to
> kiedyś musi pęknąć jak wrzód...
>
> Twierdzę: ludzie mający rodzone dzieci popełniają na nich wielkie
> zło przygarniając obce. To rana nie do zabliźnienia, ból nie do
> wyrównania, niegasnący, nasilający się z wiekiem, kiedy to młody
> człowiek uświadamia sobie coraz nowe aspekty i następstwa, poza
> czysto fizycznym dzieleniem się mamą i tatą...

Tak to ciekawe z tej perspektywy. Nie wniosę tu dużo, może tylko
takie 3 grosze:

Prawdopodobnie jest to jednak do przeprowadzenia w taki sposób aby
nie pojawiało się przesłaniające dzieciństwo uczucie ZAZDROŚCI o
rodziców. Mam wrażenie, że stanie się tak jeśli pomysł adopcji jest
przekazywany dzieciom jako rodzaj zadania, na którego podjęcie
wyrażają one nie tylko zgodę, ale i "chęć współuczestnictwa" w roli
brata lub siostry, zaś rodzice taką gotowość są w stanie rozpoznać i
wspierać. Nawet taka sytuacja wymaga zapewne od dziecka wysiłku, w
którym w tle jest to o co piszesz (skoro dziecku łatwo się zgodzić
wobec niepełnej świadomości konsekwencji), niemniej dominować mogą
też postawy naśladowania rodziców, chęć opieki nad adoptowanym
dzieckiem, a wspomniane przez Ciebie treści nie pojawiają się -
przynajmniej nie w wersji świadomej. Wiadomo, że zazdrość zdarza się
między rodzeństwem, ale nie musi dominować jako uczucie w ich
relacjach (więc może też i w relacjach z dziećmi adoptowanymi).

Niestety, nie mam doświadczeń bezpośrednich - poniżej jedynie
przykład z googielnicy:

"Moi rodzice adoptowali dziewczynke niepelnosprawna, miala pol roku
jak ja wzieli z szpitala. Lekarze przestrzegali ze nie warto, ze juz
nic z niej nie bedzie, ze "roslinka". Bardzo ja wszyscy
pokochalismy, otoczylismy ja opiekom jakiej by nie miala w zadnej
placowce. Moja siostrzyczka ma teraz szesc lat, nie chodzi, nie
mowi, ma padaczke i jeszcze rozne choroby, ale jest naszym oczkem w
glowie i naszym promyczkiem. Lekarze mowili ze bedzie ona lezec i
nie bedzie miala kontaktu ze swiatem, a ona mnustwo rzeczy rozumie,
przytuli poglaszcze jest poprostu cudowna, chociaz ma swoje fochy.

Ludzie adoptujcie dzieci tylko najpierw sie zastanowcie czy
jestescie wstanie pokochac swoje nie biologiczne dziecko takie jakie
jest!!! To musi byc bardzo przemuslana decyzja."

pozdrawiam
vonBraun

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2008-09-07 19:47:59

Temat: Re: Rodzina zastępcza
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


> Tak to ciekawe z tej perspektywy. Nie wniosę tu dużo, może tylko
> takie 3 grosze:
>
> Prawdopodobnie jest to jednak do przeprowadzenia w taki sposób aby
> nie pojawiało się przesłaniające dzieciństwo uczucie ZAZDROŚCI o
> rodziców. Mam wrażenie, że stanie się tak jeśli pomysł adopcji jest
> przekazywany dzieciom jako rodzaj zadania, na którego podjęcie
> wyrażają one nie tylko zgodę, ale i "chęć współuczestnictwa" w roli
> brata lub siostry, zaś rodzice taką gotowość są w stanie rozpoznać i
> wspierać.

Tak, ale jak długo dziecko (najpierw małe, więc niekonsekwentne, niezdolne
do podejmowania takich zadań na stałe, a potem większe, więc krytyczne)
jest w stanie wytrwać w tej pięknej roli? Uważam, że BARDZO krótko - tj. do
pierwszego starcia z rzeczywistością, no nie ma siły, to za duży ciężar na
barki dziecka i nie wiem, jak można go na nie wkładac... Ja nie miałabym
serca, przyznaję sie.

> Nawet taka sytuacja wymaga zapewne od dziecka wysiłku, w
> którym w tle jest to o co piszesz (skoro dziecku łatwo się zgodzić
> wobec niepełnej świadomości konsekwencji), niemniej dominować mogą
> też postawy naśladowania rodziców, chęć opieki nad adoptowanym
> dzieckiem, a wspomniane przez Ciebie treści nie pojawiają się -
> przynajmniej nie w wersji świadomej. Wiadomo, że zazdrość zdarza się
> między rodzeństwem, ale nie musi dominować jako uczucie w ich
> relacjach (więc może też i w relacjach z dziećmi adoptowanymi).

Jak wyżej w mojej wypowiedzi.

>
> Niestety, nie mam doświadczeń bezpośrednich - poniżej jedynie
> przykład z googielnicy:
>
> "Moi rodzice adoptowali dziewczynke niepelnosprawna, miala pol roku
> jak ja wzieli z szpitala. Lekarze przestrzegali ze nie warto, ze juz
> nic z niej nie bedzie, ze "roslinka". Bardzo ja wszyscy
> pokochalismy, otoczylismy ja opiekom jakiej by nie miala w zadnej
> placowce. Moja siostrzyczka ma teraz szesc lat, nie chodzi, nie
> mowi, ma padaczke i jeszcze rozne choroby, ale jest naszym oczkem w
> glowie i naszym promyczkiem. Lekarze mowili ze bedzie ona lezec i
> nie bedzie miala kontaktu ze swiatem, a ona mnustwo rzeczy rozumie,
> przytuli poglaszcze jest poprostu cudowna, chociaz ma swoje fochy.
>
> Ludzie adoptujcie dzieci tylko najpierw sie zastanowcie czy
> jestescie wstanie pokochac swoje nie biologiczne dziecko takie jakie
> jest!!! To musi byc bardzo przemuslana decyzja."

fajn ie. Tylko że autor tego wystąpienia, będąc zapewne (tak wynika)
jesczze pod opieką rodziców, traktuje swoją przybraną siostzryczkę póki co
jak pieska czy kotka - czyli nie rywala. Dopiero za jakiś czas zacznie
dostrzegać inne aspekty, towarzyszące decyzji rodziców o adopcji...


--

"Ludzki mózg jest zbyt skomplikowany, aby dał się poznać
samemu sobie... A gdyby taki nie był, byłby po prostu zbyt głupi, aby
siebie poznać."
S. Lem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 10 ... 12


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

"Czas honoru" - dziś 20:05...
Prosba o pomoc do wszystkich
Boska Ikselka
paradygmat i projekcje
wolność umysłu

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »