Data: 2002-08-26 04:52:50
Temat: Romans z żonatym
Od: "Sokrates" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Po wątku Andrei zacząłem się zastanawiać, jak to jest z
kobietami romansującymi z żonatymi mężczyznami oraz z
mężczyznami romansującymi z zamężnymi kobietami i jaki jest
stosunek "prowodyrów" do partnerów swoich obiektów
romansowych. Mam z tym duże trudności w zrozumieniu całej
takiej sytuacji, ponieważ osobiście nie potrafiłbym obdarzać
uczuciem większym niż przyjaźń kobiety, która ma rodzinę,
bez względu na to jaka byłaby atrakcyjna fizycznie i duchowo
i jak by jej się układało we własnej rodzinie. Wydaje mi
się, że jest w takim układzie dużo własnego egoizmu i
zarazem naiwności. Egoizmu, ponieważ własnymi uczuciami
rujnuje się życie innej kobiety lub mężczyzny. Naiwności,
ponieważ zdobywanie zajętej osoby nigdy wg. mnie nie będzie
tym samym, co bycie z kimś wolnym. Myślę o takich romansach,
których podłożem jest jedynie erotyka i emocjonalna potrzeba
obcowania z drugą osobą, jak również o romansach mających na
celu zdobycie drugiej osoby na stałe. Łatwiej jest mi sobie
wyobrazić sytuację, gdy nieszczęśliwy mąż lub żona znajduje
sobie kogoś na boku dla spełnienia swoich uczuciowych
potrzeb, jako forma terapii, ale ta nowa osoba musiałaby być
w danej chwili stanu wolnego. W drugą stronę, zakochiwać się
w osobie będącej w stałym, nawet nie udanym związku jest dla
mnie jakimś absurdem. Czy ktoś, kto zakochuje się w osobie
posiadającej rodzinę liczy się w ogóle z jej partnerem, czy
zdaje sobie sprawę, że możliwe, że rozbija komuś rodzinę
względem własnych uczuć? Co taki ktoś w ogóle myśli w takiej
sytuacji? Trudno mi to pojąć. Nie potrafiłbym nikomu odbić
dziewczyny, a co dopiero zakochiwać się w czyjejś żonie,
mając na celu bycie z nią na stałe.
Sokrates
|