Data: 2001-01-09 21:25:06
Temat: Wychowanie 11-to latka - prośba
Od: "Krzychu" <x...@x...x>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam Grupowiczów !!!
Mam pewien problem i chcialbym, abyście się wypowiedzieli na ten temat. A
mianowicie. Jestem 20- to latkiem i tak na prawde nie myślałem nigdy o
poważnej miłości. Jestem zagoniony pracą i obowiązkami i w zasadzie nie mam
czasu na dziewczyny. Od paru lat znam pewną rodzinę z którą się poznałem na
wspólnych wakacjach. Mają oni 11 letniego chłopca, który bardzo mnie
polubił. Mamy to samo zainteresowanie - Informatyka. Chłopca poznałem jak
miał lat 8. Bardzo zżyliśmy się z sobą, ponieważ dobrze znam jego rodziców.
Często przebywaliśmy razem, a ja ponieważ jestem jedynakiem, bardzo go
polubiłem, a wręcz pokochałem jak własnego syna. Zaczołem myśleć o nim jak o
własnym dziecku - przyszło to samo. W kazdej potrzebie zwracał się do mnie o
pomoc, jeśli tylko nie mogli mu pomóc rodzice. Teraz chłopiec ma 11 lat.
Zaczyna dojrzewać fizycznie - czego zewnętrznym przykładem może być
owłosienie.Może trochę za wcześnie ale to fakt. Kilkakrotnie rozmawiałem z
nim na temat wieku dojrzewiania i jestem pewien, iż jest on dobrze
zorientowany w każdym temacie dojrzeiwania i swery płciowej człowieka
(szkoła :-) ). Pojawił sie jednak problem prywatności osobistej, ponieważ
mały jak się myje to nie chce aby mu w tym przeszkadzano - chce być sam w
łazience, ponieważ się wstydzi. Jest to dlatego problem, ponieważ jego mama
nie toleruje takiego zachowania, twierdząc, że "ona ma prawo we własnym domu
robić to co chce i taki smarkacz nie będzie jej rozkazywał co ma robić".
Chłopak kilkakrotnie radził mi się co ma robić. Powiedziałem mu aby po
prostu kluczył drzwi i tyle. Jednak on boi się, że rodzice go zbiją i
dlatego stoi "między młotem a kowadłem".Gdy próbował wcielić to w czyn to
myjąc się musiał jednak otworzyć drzwi, ponieważ matka usilnie trzymała
klamkę i stanowczo czekała na otwarcie grożąc mu ojcem. Bardzo go lubię, jak
również jego rodziców i dlatego nie wiem jak mu pomóc. Wiem, że jego rodzice
są typem ludzi, którzy "mają zawsze racje" i wszelkie uwagi postrzegną jako
obrazę i usilnie będą bronić swoich racji. Mogą mi nawet zabronić widywać
się z synem, myśląc o tym, że to ja go namawiam aby stał przeciwko nim. Po
drugiej stronie mam młodego przyjaciela - chłopca, na którym mi bardzo
zależy i chciałbym mu pomóc.
Proszę więc Was o pomoc i radę, co należało by zrobić. Napiszcie także co
myślicie o w/w sytuacji.
Liczę na Was i z góry dziękuję.
Pozdrawiam.
|