Strona główna Grupy pl.sci.psychologia dlaczego ludzie cierpią?

Grupy

Szukaj w grupach

 

dlaczego ludzie cierpią?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 62


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2005-07-24 18:23:20

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Paula" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aleandra" <a...@n...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dc0hgo$gu9$1@inews.gazeta.pl...
(...)
> Ale - ludzie jej wspolczuja. I sie nia
> zajmuje. I dlatego latwiej jest sie uzalac nad soba, niz powiedziec
> sobie: "Dosc tego! Musze dzialac!".

To też to właśnie miałam na myśli.

>> Ci którzy cierpią, to lenie, którym nie chce się zmienić siebie, swojego
>> sposobu myślenia, swego dotychczasowego życia...
>
> Lenie? Raczej nie.
> Moim zdaniem, to sa ludzie, ktorzy nie bardzo sa swiadomi swojego stanu
> psychicznego. Nie wiedza na przyklad, dlaczego, mimo tak ogromnego
> cierpienia, latwiej im sie nad soba i swiatem uzalac, niz myslec
> pozytywnie.

"Nie sa świadomi swojego stanu psychicznego"? Mnie się wydaje, że wszystkie
"usprawiedliwienia" takich "cierpiących ludzi" sa tylko przykrywką,
pretekstem, aby nie wziąć się w garść - bo im się nie chce, bo - tak jak
powiedziałaś - wziąć się w garść i zmienić swoje nastawienie jest cholernie
trudno.

> Z drugiej strony, takie osoby sa juz tak bardzo oblepione cierpieniem,
> ze nie potrafia zmienic swojej psychicznej sytuacji. Bo to nie tylko to,
> ze sa slabi psychicznie i potrzebuja wsparcia, ale takze to, ze oni tak
> bardzo cierpia, ze nie potrafia wyzwolic sie z bolu, ktory odczuwaja.
> W tym, ze nie nalezy oceniac ludzi zbyt pochopnie.

Ale ta "słabość psychiczna" to kolejny powód, kolejna próba
usprawiedliwienia siebie. Tak naprawdę każdy człowiek ma w sobie ogromną
siłę, tylko że nie każdy chce ją wykorzystać. Jeśliby chociaż spróbowali
wziąć się w garść, to być może odnaleźli by w sobie tę energię, tę wiarę i
potrafiliby poradzić sobie dosłownie ze wszystkim. Jednak łatwiej jest
powiedzieć sobie "i tak mi się nie uda, i tak nic się nie zmieni" i nawet
nie próbować walczyć z własnym cierpieniem, z własnymi słabościami...

> Bo niektorzy probuja swoj stan psychiczny zmienic.

Właśnie : niektórzy. Tak , niektórzy próbują. Ale są też tacy, o których
dopiero co pisałam wyżej, tacy, którzy nawet palcem nie kiwną... A tylko
narzekają, że są wielce nieszczęśliwi. Jeśli są nieszczęśliwi, to tylko i
wyłącznie ich wina. Ja rozumiem, że można mieć jakiś zły dzień, jakiegoś
doła, który czasem męczy nawet i dłuższy czas - sama mam czasem chandrę. Ale
później trzeba się otrząsnąć, nie można tak trwać w tej beznadzieji.
W końcu "nie jest wstydem wdepnąć w gówno, wstydem jest w nim pozostać".

Nietoperek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2005-07-24 20:39:21

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: Aleandra <a...@n...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Paula napisał:

> >> Ci którzy cierpią, to lenie, którym nie chce się zmienić siebie, swojego
> >> sposobu myślenia, swego dotychczasowego życia...
> > Moim zdaniem, to sa ludzie, ktorzy nie bardzo sa swiadomi swojego stanu
> > psychicznego.

> "Nie sa świadomi swojego stanu psychicznego"?

Nie znaja sie na psychologii. I tak naprawde mysla, ze dobrze postepuja,
gdy sie uzalaja nad soba. Bo tak wypada.

> Jeśli są nieszczęśliwi, to tylko i wyłącznie ich wina.

Hm. Tu ciezko powiedziec. Bo - majac na mysli wszelkie "dolki",
"chandry", "zle dni"... masz racje. Ale, gdyby taka osoba, ktora jest
nieszczesliwa, wlasnie jest nieszczesliwa z powodu utracenia kogos
bliskiego, to co bys powiedziala? Ze to jej wina?

> Ale później trzeba się otrząsnąć, nie można tak trwać w tej beznadzieji.

Sek w tym, ze nawet w najgorszej sytuacji mozna myslec pozytywnie i miec
nadzieje. Ale to - to juz jest sztuka, ktora udaje sie nielicznym.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2005-07-24 22:05:16

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Paula" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aleandra" <a...@n...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dc0u9q$845$1@inews.gazeta.pl...
>> Jeśli są nieszczęśliwi, to tylko i wyłącznie ich wina.
>
> Hm. Tu ciezko powiedziec. Bo - majac na mysli wszelkie "dolki",
> "chandry", "zle dni"... masz racje. Ale, gdyby taka osoba, ktora jest
> nieszczesliwa, wlasnie jest nieszczesliwa z powodu utracenia kogos
> bliskiego, to co bys powiedziala? Ze to jej wina?

Tak, nadal twierdziłabym, że to jej wina. Wiesz dlaczego ludzie płaczą z
powodu śmierci bliskiej osoby? Bo zdają sobie sprawę, że zostali sami, że
nie poradzą sobie bez tej osoby, że będzie im jej brakować. Patrzą więc na
korzyści, jakie dawała im obecność tejże osoby - a teraz to się skończy. Z
jednej strony pełno w tym egoizmu. Jednak wiem, trzeba popłakać - czasem nie
można inaczej - zanim człowiek otrząśnie się z takiego nieszczęścia. Czasem
to trochę trwa zanim się pozbieramy, ale gdy zechcemy to w końcu nam się to
uda. Sęk w tym, żeby przeszłość zostawić za sobą i stawić czoła
teraźniejszości. Czas leczy rany i w końcu zapominamy o nieszczęściach,
które nam się przydarzyły. A gdy ktoś nie zapomina, to tylko dlatego, że nie
chce zapomnieć.


> Sek w tym, ze nawet w najgorszej sytuacji mozna myslec pozytywnie i miec
> nadzieje. Ale to - to juz jest sztuka, ktora udaje sie nielicznym.

Niestety.

Nietoperek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2005-07-25 08:19:20

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Jesus" <n...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:dbrtg5$mur$1@atlantis.news.tpi.pl...

> że nie ma żadnych zasad.

Malo widziales, serio :)
Pozdrawiam,
Duch

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2005-07-25 08:24:44

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Duch" <n...@n...com> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Paula" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
news:dc07sp$lnj$1@atlantis.news.tpi.pl...

> Bo lubią gdy ktoś im współczuje. A cierpieć jest łatwiej niż być
optymistą.
> Wystarczy po prostu użalać się nad sobą i "nie mieć na nic siły".
> Ci którzy cierpią, to lenie, którym nie chce się zmienić siebie, swojego
> sposobu myślenia, swego dotychczasowego życia...

Taki schemat moze oczywiscie istniec, ale nie mozna wszystkiego wrzucac do
jednego wora.
Wyobraz sobie ze co 5 uczen w szkole ma depresje lub sklonnosci depresyjne.
I taraz - idac za Twoim - okreslamy te osoby jako "lenie ktore nie chce
wziasc sie za siebie".
Przesada.
Pozdr,
Duch


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2005-07-25 10:02:20

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: Aleandra <a...@n...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Paula napisał:

> > Ale, gdyby taka osoba, ktora jest nieszczesliwa, wlasnie jest nieszczesliwa
> > z powodu utracenia kogos bliskiego, to co bys powiedziala? Ze to jej wina?

> Tak, nadal twierdziłabym, że to jej wina. Wiesz dlaczego ludzie płaczą z
> powodu śmierci bliskiej osoby? Bo zdają sobie sprawę, że zostali sami, że
> nie poradzą sobie bez tej osoby, że będzie im jej brakować.

Tak, masz niezaprzeczalna racje. Nie nalezy zapominac o umarlych co
prawda, ale nie nalezy przedwczesnie tracic nadziei. Znam taka jedna
osobe, co to sie zalamala. I stwierdzila, ze nie uzala sie nad soba,
tylko po prostu juz nie wytrzymuje. Problem w tym, ze te jej humory, nie
tylko szkodza jej, ale takze calemu otoczeniu - przeciez zly humor daje
sie wtedy wszystkim. A trzeba byc silnym.

> Czas leczy rany i w końcu zapominamy o nieszczęściach,
> które nam się przydarzyły. A gdy ktoś nie zapomina, to tylko dlatego, że nie
> chce zapomnieć.

Fakt. To, czy jakas osoba bedzie sie nad soba uzalac, czy tez nie,
zalezy tylko od niej samej. Zastanawiam sie jednak, czy mozna - z punktu
psychologicznego - w jakis sposob przemowic do rozumu takiej osoby? Gdy
ostatnio probowalam, uslyszalam "nie znasz sytuacji" i "nie wytrzymuje
juz". Coz, moze i nie znam sytuacji, ale poki ta osoba JESZCZE jest, nie
nalezy tracic nadziei, nieprawdaz?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


37. Data: 2005-07-25 10:32:45

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: Aleandra <a...@n...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Duch napisał:

> Wyobraz sobie ze co 5 uczen w szkole ma depresje lub sklonnosci depresyjne.
> I taraz - idac za Twoim - okreslamy te osoby jako "lenie ktore nie chce
> wziasc sie za siebie".

Dziekuje za tak wazna informacje :). akurat jej potrzebowalam :O
Ale - tym razem nie mamy do czynienia z leniami, tylko osobami, ktore po
pierwsze, trzymaja uczucia w sobie (sa zamkniete), a po drugie, nie
otrzymuja zadnej pomocy ze strony doroslych (nauczyciele, rodzice).
Chociaz to, ze 20% uczniow ma depresje, to wynika tylko i wylacznie z
winy systemu. Trzeba zmienic pewne dzialania psychologiczne w naszym
szkolnictwie, ktore sie do takiego stanu rzeczy przyczyniaja.

> Przesada.

Niezupelnie. Bo Pauli (i mnie) nie przyszla do glowy sytuacja uczniow, o
ktorych wspomniales. Jednakze osoby, o ktorych wspominalysmy zachowuja
sie tak, jak Paula mowila.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


38. Data: 2005-07-25 11:08:12

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Paula" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Aleandra" <a...@n...gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:dc2dbd$6dv$1@inews.gazeta.pl...

> Fakt. To, czy jakas osoba bedzie sie nad soba uzalac, czy tez nie,
> zalezy tylko od niej samej. Zastanawiam sie jednak, czy mozna - z punktu
> psychologicznego - w jakis sposob przemowic do rozumu takiej osoby? Gdy
> ostatnio probowalam, uslyszalam "nie znasz sytuacji" i "nie wytrzymuje
> juz". Coz, moze i nie znam sytuacji, ale poki ta osoba JESZCZE jest, nie
> nalezy tracic nadziei, nieprawdaz?

Czasem (zazwyczaj) takie osoby tworzą w sobie barierę, zamykają się w sobie
ze swoim cierpieniem i nie wpuszczają tam już nikogo i niczego. Dlatego nie
docierają do nich żadne pocieszenia, żadne rady innych osób. Cóż z tego, że
ktoś będzie im ciągle tłumaczył, iż nie można tak dłużej żyć, jeśli im i tak
jednym uchem to wleci, a drugim wyleci. Dlatego to one same powinny to
zrozumieć, dostać jakiegoś kopa, który zmobilizowałby ich do działania. Może
czasem trzeba dojść do samego dna i zrozumieć swoje położenie, aby
zgromadzić w sobie siłę do wspinaczki...
Masz rację, nie należy tracić nadzieji. Ale cóż z tego, że ta osoba, która
próbuje pomóc ma nadzieję, jeśli ta "załamana" już jej nie posiada? Więc
teraz problem tkwi w tym, aby to ona odzyskała nadzieję... a do tego może
dojść tylko sama, ktoś może ją "naprowadzić" na właściwą drogę, ale to ona
sama musi się ostatecznie pozbierać, odzyskać wiarę.
Nietoperek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


39. Data: 2005-07-25 11:17:19

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "Paula" <p...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Duch" <n...@n...com> napisał w wiadomości
news:dc27le$c6v$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "Paula" <p...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:dc07sp$lnj$1@atlantis.news.tpi.pl...

> Wyobraz sobie ze co 5 uczen w szkole ma depresje lub sklonnosci
> depresyjne.
> I taraz - idac za Twoim - okreslamy te osoby jako "lenie ktore nie chce
> wziasc sie za siebie".
> Przesada.
> Pozdr,
> Duch

Dlaczego przesada? Żeby było jasne - nie dlatego lenie, że nie chce im się
uczyć, czy coś takiego, lecz dlatego, iż nie chce im się walczyć z własnym
cierpieniem, z własnym "złym humorem", załamaniem. A jacyś uczniowie nie
stanowią tu wyjątku - z każdą depresją mogą sobie sami poradzić, jeśli tylko
będą chcieli, jeśli znajdą w sobie jakąś energię, siłę mobilizującą ich do
działania. I wcale nie uważam tego za przesadę. Bo dlaczego jedni są
bardziej podatni na depresję a inni mniej? Jedni po prostu są silniejsi
psychicznie, mają więcej energii, optymizmu, i to nie są żadne uwarunkowania
genetyczne ( na pewno nie w wielkim stopniu). To zależy od pracy nad samym
sobą, od chęci doskonalenia siebie, od chęci radzenia sobie z problemami
tego świata. Ci, którym nie chce się pracować nad sobą, szybciej spisują
wszystko na straty, wpadają w dołki, depresje... Człowiek nie rodzi się jako
optymista lub pesymista. On się staje - jednym ub drugim - w ciągu życia.
Nietoperek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


40. Data: 2005-07-25 12:01:54

Temat: Re: dlaczego ludzie cierpią?
Od: "jbaskab" <j...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

jbaskab napisał:
>
>> Zbytnie przywiązanie do własnej koncepcji współdyskutanta, nie poparte
>> odpowiednimi dowodami;) czasami prowadzi do humorystycznych polemik.
>
>Taaaaak... w stylu: "a gdzie ja napisalem?!-tutaj-pokaz"... Nie mniej
>jednak, warto czasem przedstawic swoja koncepcje widzenia
>wspoldyskutanta - wtedy bedzie latwiej i prosciej pewne rzeczy
>wyjasniac, nieprawdaz? :)

Nie o takie polemiki mi chodziło. Oprócz katolików mamy również spora grupke
protestantów, prawosławnych, mułzumanów, żydow i blizej nie sprecyzowanych
wyznawców bliżej niesprecyzowanych odmian chrześcijaństwa;). Kazdy z nich mógł
napisać coś podobnego. Prosciej nie zakładać z góry wyznania, tym bardziej że
katolicy wprawdzie są w większosci liczebnej, ale jeżeli chodzi o
zaangazowanie religijne to juz róznie bywa.

>> >> 4.grzech, wiedza o nim, jego ciężar itp. zależy także od świadomości,
>czyli
>> >> naszych relacji ze Stwócą.
>> >Tak, ale nie kazdy czlowiek jest wierzaczy, czy nawet nie wie, czy
>> >wierzyc, czy nie. W kazdym badz razie, ten czlowiek moze nie uslyszec
>> >glosu Boga, ze to jest grzech (np. uprawianie masturbacji ;P).
>
>> A znasz takie powiedzenie: nieznajomość prawa szkodzi?;)
>
>A znasz takie powiedzenie: zasady sa po to, by je lamac?;)


Moja zasada mówi tyle, że łamiąc prawa sobie sama szkodzisz. I nie ważne, że
ich nie znasz. Otrujesz się arszenikiem niezależnie od tego, czy bedziesz
wiedziała, że jest trujacy, czy nie. Oczywiscie zawsze możesz złamać zasadę,
że arszeniku się nie zjada;)

>
>> Mój znajomy lekarz, wzrostu Napoleona i jegoż ambicją, zagięty przez
>świadka
>> Jehowy na znajomości Bibli, przeczytał całość dosc dokładnie, poczynając od
>
>> Starego Testamentu. Godzinami później zachwycony opowiadał, jak szczegółowe
>
>> starotestamentowe przepisy i nakazy, dotyczące często właściwie tylko
>> higieny, mogły uchronić naród wybrany przed chorobami i śmiercią,
>
>O! A "uczeni" mysleli ze to cudy!
>to mi sie wydaje logiczne :-)
>Dziwi mnie jedynie, ze te zakazy dot. higieny osobistej nie do konca sie
>utrzymaly...
>..a nawet jesli, to wydaje mi sie, ze do sredniowiecza nie dotarly...

Zasady te były dostosowane do warunków w których żyli ówcześni izraelici:
pustynia, brak wody, gorąco, szybki rozkład krwi i żywności przy braku mydła,
proszków do prania, środków dezynfekujacych, lodówek i odkurzaczy;) -
zapewniając dosyć wysoki poziom higieny. Wsród żydów niektóre z nich sa
utrzymywane do dzisiejszego dnia. Chrześcijanie pewne zasady higieniczne
musieli odkrywać na nowo: np. kwestia mycia rąk przed jedzeniem. Dlatego na
Biblię należy patrzyć biorąc pod uwagę historię.

>
>> No cóż, pewne rzeczy szkodzą, a inne nie, niezależnie od twojego
>> światopoglądu;)
>
>Taaa... na przyklad - uciecie reki ;P

Np. nie jedz arszeniku;)

Aska

--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5 ... 7


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Pytanie wstępne odnośnie....
moze ktos doradzi??
Niesmiałość - jaki terapeuta??
Via Baltica - praca magisterska
Zagadla

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »