Strona główna Grupy pl.soc.rodzina nowy projekt SLD- słyszeliscie?

Grupy

Szukaj w grupach

 

nowy projekt SLD- słyszeliscie?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 248


« poprzedni wątek następny wątek »

161. Data: 2002-02-18 20:40:06

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik ania <p...@f...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a4r126$kdj$...@n...tpi.pl...
> >DE-MA-GO-GIA!
>
>
> NA-PRAW-DĘ?

Naprawdę - oczywiście moim zdaniem :-)
To co piszesz jest mieszanką niewielkiej ilości faktów, pewnej porcji
"rozminięć się z prawdą" i dużej dozy stereotypów (np. o kobietach, które
wyduszają z niewinnych facetów alimenty) - myślę, że świetnie utrzymujesz
się w dość popularnym nurcie (niedawno była dyskusja na pl.soc.prawo na
temat alimentów i klimat części z wypowiedzi był w podobnym do Twojego
tonie).

Jeśli nie nazwać tego demagogią to jak?

> Ty znasz prawo bardzo dobrze, ale żyjesz chyba w jakimś idealnym świecie.

Jeśli czytasz, co piszę, choćby w tym wątku, to powinnaś zrozumieć, że mój
świat wcale taki idealny nie jest. Choć - nie narzekam :-)))

> >Po pierwsze - ojcowie, którzy nie są mężami płacą alimenty wtedy, gdy
> uznają
> >dziecko
>
> A zapomniałaś o byłych mężach? Oni nie musieli uznawać swoich dzieci.

Decydując się na ślub, podjęli decyzję o tym, że jeśli w czasie trwania
małżeństwa urodzi się dziecko, będzie ono automatycznie uznane za ich (jeśli
im się to nie podoba - są konkubinaty :-)). Jeśli uważają, że dziecko nie
jest ich, mogli pójść do sądu, gdzie wcale nie są tacy bezbronni, jak można
by wywnioskować z Twoich słów. Nie zrobili nic takiego, więc dziecko jest
ich i mają wobec niego (zauważ - mówimy cały czas o alimentach, do których
prawa mają dzieci a nie matki) pewne obowiązki i pewne prawa. To już od nich
zależy czy potrafią swoje prawa wyegzekwować (albo od tego czy sąd daje im
szanse, ale owe szanse też zależą w pewnym stopniu od ich postawy - sędzie
też są tylko ludźmi). Ale nie zwalnia to ich z obowiązków wobec dzieci.
Kropka - taka jest moja całkiem prywatna opinia.

> No więc żyjesz w idealnym świecie, bo w naszym chyba nikt nie jest
dorosły.
> Zanim cos napiszesz, sprawdź, ile matek nie może wyegzekwować alimentow od
> byłych mężów.
> I odwrotnie. Ilu byłym mężom, regularnie płacącym alimenty, byłe żony w
> ramach zemsty utrudniają lub wręcz uniemożliwiają kontakty z dziećmi.

Oczywiście. Takie przypadki się zdarzają, choć zdarzają się też ludzie,
którzy dla dobra dzieci są gotowi na "porozumienie ponad podziałami". Tylko,
że o tych ludziach się raczej nie mówi - zgoda nie jest tak widowiskowa jak
sądowe spory. Co może być ciekawego dla bliźnich w dwojgu ludzi, którzy
rozstali się w sposób kulturalny, bez spektakularnych gestów. Głośno jest o
tych co porywają swoje dzieci, wywożą je zagranicę, oszukują, kłamią,
unikają płacenia alimentów itd. Ale to nie oznacza, że jest to norma. I nie
należy wszystko porównywać do tej normy, bo nie każdy ślub kończy się
rozwodem, a nie każdy rozwód - darciem szat i izolowaniem dzieci od ojców.

BTW Ja nie wiem ilu jest takich mężczyzn grzecznie płacących alimenty, ale
zapewne Ty wiesz?

> Mojego kolegę rzuciła żona. Zabrała wszystkie pieniądze i dziecko i
> wystąpiła o rozwód. Facet naprawdę był w porządku, a jedyne, co miała mu
do
> zarzucenia, to to że za mało (według niej) zarabiał.

Rozumiem, że znasz sytuację od strony owego kolegi? A nie przyszło Ci do
głowy, że prawie zawsze wina leży (w różnych proporcjach) po obu stronach?
Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma w nim żadnej winy, to jest prawie pewne, że
oszukuje siebie i innych.

> No i co z tego. Drzwi
zawsze
> otwierała teściowa i mówiła, że dziecka nie ma. Poszło do lekarza,
wyjechało
> z dziadkiem na działkę, poszło z ciocią do kina, poszło na gimnasykę
> korekcyjną, na rytmikę, na angielski, na spacer itd. No i co mógł zrobić?

Zwrócić się do prawnika (zanim powiesz mi, że nie było go stać, wspomnę o
organizacjach społecznych udzielających w takich sytuacjach porad za darmo).
Zwrócić się do sądu. Walczyć, zamiast bawić się w Indianina i chować po
krzakach.

> No i co? Probował nawet walczyć, ale policja mu powiedziała, że w sprawy
> rodzinne nie ingeruje. A poza tym czy dziecko nie przeżyłoby szoku, gdyby
> policja doprowadziła je na "widzenie" z ojcem, zabrawszy siłą od
> protestującej matki.

Polska policja chyba nie przychodzi i nie zabiera dzieci na spotkanie z
którymś z rodziców. Więc żaden szok raczej nie groziłby.

> To juz łatwiej kobiecie wyegzekwować alimenty, od byłego męża, ktory sie
> uchyla.

Pod warunkiem, że facet jest na tyle głupi, żeby oficjalnie mieć dochód. A
jeśli nie ma, a zarobki kobiety od czerwca br. przekroczą kwotę 1226 zł (o
ile dobrze pamiętam) nie zobaczy ani złotówki, nawet z Funduszu
Alimentacyjnego.
A samo "zasądzenie" alimentów bywa poprzedzone długim postępowaniem, które
pozwany może, jeśli jest dość sprytny, przedłużać, odwoływać się itd.
Są złe kobiety i źli mężczyźni. Ale to nie oznacza, że tacy są wszyscy.

> >nie każdy lubi, by obcy ludzie zaglądali
> >mu do łóżka, doszukując się przyczyn rozpadu związku.
>
> W sprawach bez orzekania o winie nikt nie zagląda

Zagląda. Pytania o to, kiedy ustało współżycie padają, ponieważ sąd ma
obowiązek stwierdzić czy rozpad małżeństwa jest trwały i nieodwracalny. Nie
wiem, jak w innych sądach, ale w wojewódzkim w którym toczyła się moja
rozprawa "spowiadano mnie" ze spraw łóżkowych już na rozprawie pojednawczej
(też rozwód za porozumieniem stron, bez orzekania o winie).

> NO COMMENTS. Ja nie wiem, skąd ci takie bzdury przyszły do głowy. Chyba
> wyrażają twoją postawę wobec życia.

Którą postawę? Tę, że wierzę, że oprócz ludzi o złych zamiarach są ludzie,
którzy mają czyste intencje i czyste (no, niemalże czyste - w ideały to
nawet ja nie wierzę ;-)) sumienia? W takim razie - rozszyfrowałaś mnie -
naprawdę przyjmuję taką postawę :-) Wierzę, że jeśli zmienią się przepisy i
będziemy mieć formalne konkubinaty, to będzie ktoś, kto na tym skorzysta w
pozytywnym sensie tego słowa - komu będzie łatwiej finansowo, kto będzie
trochę spokojniej myślał o przyszłości, kto przestanie się czuć na
marginesie.
Nie wierzę za to, że wszyscy czekają na nowe paragrafy, by rozliczać podatki
wspólnie ze swoim szefem. Nie wierzę też, że wszyscy rozstający się ze
swoimi partnerami będą szarpać się o każdy mebel, dokładając w ten sposób
pracy sądom - i tym między innymi się różnimy.

> Ja po prostu uważam, że rozwiązanie
> konkubinatu wcale nie będzie prostsz od rozwodu. Chyba, że tatusiowie z
> konkubinatów nie będą uznawać dzieci, nie będą po rozstaniu z ich matkami
> chcieli ich widywać, matki nawet nie pomyślą o żądaniu alimentów od byłych
> konkubentów, ojców swoich dzieci.

Rozwiązanie konkubinatu będzie (jeśli projekt zostanie zrealizowany)
szalenie proste. Tylko może się zdarzyć, że załatwienie innych kwestii
(które teraz też istnieją, choć nie mamy formalnych konkubinatów) może być
trudniejsze. Ale czy to jest argument przeciwko konkubinatom?

A ja uważam, że jest jakaś grupa ludzi, którzy nie mają w zwyczaju szarpać
się z byłymi. I dla takich ludzi, jeśli nie mają zamiaru zawierać małżeństw,
konkubinat byłby dobrym rozwiązaniem, gdyby okazało się, że nie udało im się
stworzyć związku trwałego do konca życia. I uważam, że jeśli nawet jest to
niewielka grupa ludzi, należą im się przepisy, które unormują pewne kwestie.
Bez względu na to czy rani to cudze uczucia religijne czy nie.

> I do tego jeżeli zamieszkają wspólnie, spiszą jakąś umowę, co do kogo
> należy. I tak samo będą jakoś prawnie ustalać, do kogo należeć będą rozne
> rzeczy w domu, ktre kupią w razie konkubinatu.

Ludzie teraz też mieszkają wspólnie, kupują wspólnie jakieś rzeczy. Rodzą
dzieci, uznają je itd. - i to wszystko bez ślubu. A w razie życiowej kraksy
mają do rozwiązania te same problemy - dlaczego więc im nie ułatwić
niektórych kwestii?


> Ale znam
> ludzką chciwość. Rzadko kiedy konkubin wyjdzie z domu tak jak stoi, a
> telewizor, wieżę, komputer, samochod i dzieci zostawi w całości byłej
> konkubinie bez żadnych zastrzeżeń. I dowrotnie.

A dlaczego mieliby tak robić, skoro do tego dochodzili razem? Dlaczego ktoś
ma pracować na wspólny dobytek, a potem usłyszeć, że wszystko jest drugiej
strony?

Monika



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


162. Data: 2002-02-18 20:59:09

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik ania <p...@f...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:a4r1dd$og7$...@n...tpi.pl...
>
> Dziękuję, za obrażanie mnie.

A za co się obraziłaś? Za to, że nie chcę się wdawać w "pyskówki" z Tobą?
Co nie zmienia faktu, że jak do tej pory nie przeczytałam, dlaczego uważasz,
że dyskutowaliśmy
nad "moją wizją", a nie "twoją wizją" czy projektem SLD :-D

> Ja po prostu nie umiem wyobrazić sobie
> "założenia konkubinatu" w USC. A może wiesz, jak to będzie wyglądać. To
> wytłumacz.

Też nie wiem. Nie wiedzą chyba tego nawet do końca pomysłodawcy projektu.
Ale mogę to sobie wyobrazić jako podpisanie umowy cywilno-prawnej. Wg mnie,
to mogłoby odbywać się przed dowolnym, upoważnionym do tego urzędnikiem -
notariuszem, urzędnikiem USC, adwokatem.

> Albo drożej, bo za nowości trzeba płacić. A poza tym ślub cywilny można
> wziąć z minimalną oprawą, narzeczeni i dwóch świadków. Nie wiem, ile
> kosztuje ślub cywilny, ale chyba niedrogo.

Ale jest to wtedy jednak ślub. Trzeba spełnić pewne warunki.

> >2. Mniej trwała (choć zgadzam się z Misiaczką, że nie każdy żyjący w
> >konkubinacie musi zakładać od razu, że jutro sobie pójdzie w diabły), nie
> >wymagającą rozwodu i babrania się innych ludzi w życiu dwojga ludzi (to
> >prawda, że opowiadanie przed sadem, kiedy się ostatnio spało z mężem nie
> >należy do najprzyjemniejszych)
>
>
> >3. Konkubinaty nie dawałyby takiego zabezpieczenia jak małżeństwo - bez
> >alimentów dla partnera, bez automatycznego uznawania dzieci.
> >
> >Dalej nie zauważasz żadnych różnic??
>
> Owszem, negatywne. Zwłaszcza punkty 2 i 3. To jaki jest sens je
legalizować?

Z Twojego punktu widzenia, ale pamiętaj, że Ty jesteś pozytywnie nastawiona
do małżeństwa. A nie wszysycy tak mają. A inni są nastawieni pozytywnie, ale
nie mogą ich zawiązać. Poza tym, weź pod uwagę, ze zmiany te mają ułatwić
życie tym, którzy nie chcą lub nie mogą się pobrać (bo są tej samej płci, bo
są żonaci/mężate). Należy uszanować ich wolę, a nie próbować ich na siłę
przekonać do tego, aby brali ślub.

> Chyba tylko po to, żeby móc wspolnie rozliczać podatki. Czyli wracamy do
> punktu wyjścia.

Nie do końca - o innych plusach napisała Molnarka i nie chce mi się już
powtarzać.
A poza tym, przeczytałam sobie dzisiaj rozmowę z autorką projektu - okazuje
się, że z takiego "związku", "układu" czy jak to nazwać (bo trudno to już
nazwać konkubinatem ;-)), będą mogły korzystać osoby, w przypadku których
nie musi być mowy o miłości fizycznej, a jedynie o więzi emocjonalnej -
podano przykład osoby niepełnosprawnej i jej opiekuna. Chyba Aniu nie
bedziesz namawiała do małżeństwa 25 letniej kobiety i jej 75 letniej,
niepełnosprawnej ciotecznej babki ? ;-)))

pozdrawiam

Monika




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


163. Data: 2002-02-18 21:05:54

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Margolka Sularczyk" <m...@p...bg.univ.gda.pl> napisał

> O przepraszam, za slub nie zaplacilam ani grosza.

To miałaś szczęście ... albo ja mam nieszczęście - zależy jak na to
spojrzymy.

Byłam ostatnio w kilku w-wskich parafiach ... i uderzyło mnie to, że zanim
przeszliśmy do rozmowy o konkretach to ksiądz juz nam opowiedział jakie to
parafia ma wydatki wielkie i jak w związku z tym liczy na datki od wiernych.
... I konkretne sumy podawał .... nie 'co łaska' :-///


> Zareczam Ci, ze MOZNA wziac slub koscielny ZA DARMO. Jako zywy przyklad Ci
> zareczam.

A masz jakiś w-wski adres .... ? ;-)

Pozdrówka
MOLNARka


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


164. Data: 2002-02-18 22:07:11

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: misiczka - Lesława Ignaszewska <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "ania" <p...@f...onet.pl> napisał w wiadomości
news:a4r126$kdj$1@news.tpi.pl...

> A zapomniałaś o byłych mężach? Oni nie musieli uznawać swoich dzieci.
.


Jeżeli dziecko urodziło się w czasie trwania małżeństwa lub przed upływem
300 dni od jego ustania lub unieważnienia przyjmuje się, że ojcem dziecka
jest mąż matki.


--
życzę miłego dnia, misiczka
Każdy skomplikowany montaż wymaga trzech rąk.
Każdy prosty montaż wymaga czterech rąk.
http://www.misiczka.republika.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


165. Data: 2002-02-18 22:09:58

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "ania" <p...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Monika Gibes napisał(a) w wiadomości: ...

>A poza tym, przeczytałam sobie dzisiaj rozmowę z autorką projektu - okazuje
>się, że z takiego "związku", "układu" czy jak to nazwać (bo trudno to już
>nazwać konkubinatem ;-)), będą mogły korzystać osoby, w przypadku których
>nie musi być mowy o miłości fizycznej, a jedynie o więzi emocjonalnej -
>podano przykład osoby niepełnosprawnej i jej opiekuna. Chyba Aniu nie
>bedziesz namawiała do małżeństwa 25 letniej kobiety i jej 75 letniej,
>niepełnosprawnej ciotecznej babki ? ;-)))
>
Monika

Dalej uważam, że podpisanie papierka niewiele rożni sie od slubu w USC. Tam
też sie podpisuje papierki. A czy ty wiesz, jakie są stawki u notatiuszy?
Jeśli będzie sie to odbywac u nich, to malo kogo będzie stac na
"zalegalizowany" konkubinat. Ludzie bedą wybierać ślub w USC, jeżeli nie
będzie przeszkód, bo to będzie o wiele tańsze.
>
A co do tej pani i jej ciotecznej babki. Cos ci sie chyba pomyliło. Dyskusja
jak na razie dotyczyła konkubinatów - a to, jak dotąd zwiazek dwojga
partnerów płci odmiennej, którzy ze sobą współżyją. W podanym przez ciebie
przypadku to na pewno bedzie nazywać się inaczej. I nie wydaje mi się, żeby
z tego były dzieci. Chyba, że oprócz zalegalizowanych konkubinatów
wynajdziemy i zalegalizujemy partenogenezę (patrz SEKSMISJA).
A poza tym podałaś przykład całkowicie bez sensu. Przecież te osoby są
spokrewnione. Więc dziedziczenie, wydanie ciała i te sprawy mają załatwione.
A gdyby chodzilo tu o dwie panie w w/w wieku ale niespokrewnione, to chyba
powinno się to nazywać np. wspólne gospodarstwo.

Pozdrowienia
Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


166. Data: 2002-02-18 22:29:24

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "MOLNARka" <g...@h...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "ania" <p...@f...onet.pl> napisał

> Dyskusja
> jak na razie dotyczyła konkubinatów - a to, jak dotąd zwiazek dwojga
> partnerów płci odmiennej

Boszesz .... a kto Ci takich bzdur naopowiadał ?????

Konkubinat to związek dwojga ludzi .......... bez opowiadania się o płci !
Stąd się podniósł taki zamęt jak ogłoszono ten projekt, że to prawie
legalizacja par homoseksualnych.

BTW jak nazwiesz związek dwóch kobiet bądz dwóch mężczyzn (którzy ze sobą
współżyją ;-))))
Jeśli to nie konkubinat - to co ?


> A poza tym podałaś przykład całkowicie bez sensu. Przecież te osoby są
> spokrewnione. Więc dziedziczenie, wydanie ciała i te sprawy mają
załatwione.

Noooo on nie jest tak całkiem bez sensu ... pomyśl ... to że są
spokrewnione, wcale nie oznacza, że ta 25 latka nie ma rodziców, którzy są
jej najbliższymi krewnyi więc to oni powinni decydować i dziedziczyć.
A może ona jest z tymi rodzicami skłócona i dobrze żyje tylko z tą 75 letnią
ciotką ?



> A gdyby chodzilo tu o dwie panie w w/w wieku ale niespokrewnione, to chyba
> powinno się to nazywać np. wspólne gospodarstwo

A nie konkubinat bo ... ze sobą _nie_współżyją_, tak ???
A skąd wiesz ? I właściwie po co Ty ludziom do łóżek zaglądasz ?

Do Moniki : wiem, że to Twoja dyskusja i Twoja oponentka (!) ale czasami nie
mogłam sie powstrzymać. Już się wycofuję ;-))))

Pozdrówka dla obu Pań
MOLNARka





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


167. Data: 2002-02-18 22:32:38

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "Blanka" <b...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "MOLNARka" <g...@h...pl> napisał w wiadomości
news:a4rqbg$nu4$1@news.tpi.pl...
> Byłam ostatnio w kilku w-wskich parafiach ... i uderzyło mnie to, że zanim
> przeszliśmy do rozmowy o konkretach to ksiądz juz nam opowiedział jakie to
> parafia ma wydatki wielkie i jak w związku z tym liczy na datki od
wiernych.
> ... I konkretne sumy podawał .... nie 'co łaska' :-///
> A masz jakiś w-wski adres .... ? ;-)

14 lat temu kościół akademicki Św Anny Plac Zamkowy

Blanka

b...@p...onet.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


168. Data: 2002-02-18 22:34:10

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "ania" <p...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Monika Gibes napisał(a) w wiadomości: ...
>

.
>> Zanim cos napiszesz, sprawdź, ile matek nie może wyegzekwować alimentow
od
>> byłych mężów.
>> I odwrotnie. Ilu byłym mężom, regularnie płacącym alimenty, byłe żony w
>> ramach zemsty utrudniają lub wręcz uniemożliwiają kontakty z dziećmi.
nie każdy ślub kończy się
>rozwodem, a nie każdy rozwód - darciem szat i izolowaniem dzieci od ojców.

Zgadzam się. Znam wiele takich przypadków. Matki nie mają nic przeciwko
kontaktom byłych mężów z dziećmi, ale byli mężowie odkąd uzyskali wolność
mają dzieci głęboko w nosie.
>
>BTW Ja nie wiem ilu jest takich mężczyzn grzecznie płacących alimenty, ale
>zapewne Ty wiesz?

Bardzo wielu, ale pokaż mi chociaz jednego, ktory z własnej woli ujawnił w
sądzie wszystkie swoje dochody i jeszcze płaci więcej, niz mu kazano. Za to
znam wiele osób, ktore wytaczają byłym mężom sprawy o podwyższenie
alimentów, bo inflacja, podwyzki, a oni płacą tak, jak przed kilkoma laty.
>
>> Mojego kolegę rzuciła żona. Zabrała wszystkie pieniądze i dziecko i
>> wystąpiła o rozwód. Facet naprawdę był w porządku, a jedyne, co miała mu
>do
>> zarzucenia, to to że za mało (według niej) zarabiał.
>
>Rozumiem, że znasz sytuację od strony owego kolegi? A nie przyszło Ci do
>głowy, że prawie zawsze wina leży (w różnych proporcjach) po obu stronach?
>Jeśli ktoś twierdzi, że nie ma w nim żadnej winy, to jest prawie pewne, że
>oszukuje siebie i innych.


To, ze go rzuciła to jej sprawa. Może i miała powód. Ale według ciebie miała
prawo zabrac wszystkie pieniądze z konta? Trochę tego było. A on podczas
rozwodu nawet o tym nie wspomniał. Był zbyt kulturalny i chyba dalej ja
kochał. I sąd podzielił po równo resztę ich majątku. I co? Dalej trzymasz
jej stronę?


>> No i co z tego. Drzwi
>zawsze
>> otwierała teściowa i mówiła, że dziecka nie ma. Poszło do lekarza,
>wyjechało
>> z dziadkiem na działkę, poszło z ciocią do kina, poszło na gimnasykę
>> korekcyjną, na rytmikę, na angielski, na spacer itd. No i co mógł zrobić?
>
>Zwrócić się do prawnika (zanim powiesz mi, że nie było go stać, wspomnę o
>organizacjach społecznych udzielających w takich sytuacjach porad za
darmo).
>Zwrócić się do sądu. Walczyć, zamiast bawić się w Indianina i chować po
>krzakach.

Przepraszam, ale czy ty umiesz czytać. Napisałam wyraźnie. Miał
postanowienie sądu, w które dni tygodnia i ile godzin ma prawo widywać
dziecko. I mogł się nim, za przeproszeniam, podetrzeć.
>
>> No i co? Probował nawet walczyć, ale policja mu powiedziała, że w sprawy
>> rodzinne nie ingeruje. A poza tym czy dziecko nie przeżyłoby szoku, gdyby
>> policja doprowadziła je na "widzenie" z ojcem, zabrawszy siłą od
>> protestującej matki.
>
>Polska policja chyba nie przychodzi i nie zabiera dzieci na spotkanie z
>którymś z rodziców. Więc żaden szok raczej nie groziłby.

No właśnie. Przecież cały czas ci to tlumaczę, jak krowie na rowie. To może
powinien wynająć jakichś zbirów, żeby porywali dziecko i przyprowadzali na
spotkanie z nim? Ty chyba naprawdę żyjesz w jakimś idealnym świecie.
Myślisz, że jak zadzwonił do drzwi z postanowieniem sądu w ręku (mamusia
kopię dostała do domu, listem poleconym, bo noe odebrała z sądu) to już go
zaczęto wpuszczać?
>
>> To juz łatwiej kobiecie wyegzekwować alimenty, od byłego męża, ktory sie
>> uchyla.
>
>Pod warunkiem, że facet jest na tyle głupi, żeby oficjalnie mieć dochód. A
>jeśli nie ma, a zarobki kobiety od czerwca br. przekroczą kwotę 1226 zł (o
>ile dobrze pamiętam) nie zobaczy ani złotówki, nawet z Funduszu
>Alimentacyjnego.
>A samo "zasądzenie" alimentów bywa poprzedzone długim postępowaniem, które
>pozwany może, jeśli jest dość sprytny, przedłużać, odwoływać się itd.
>Są złe kobiety i źli mężczyźni. Ale to nie oznacza, że tacy są wszyscy.

Ale i tak szybciej jednemu facetowi przestaje się udawać przedłużać i
odwoływać sprawy o alimenty, niz drugiemu porozmawiać z własnym dzieckiem. A
kiedy mu sie to w końcu uda dziecko nie pamięta, jak tatus wygląda. I nie
chce mieć z nim nic wspólnego, skoro przez tyle lat "się nim nie
interesował"
>
>> >nie każdy lubi, by obcy ludzie zaglądali
>> >mu do łóżka, doszukując się przyczyn rozpadu związku.
>>
>> W sprawach bez orzekania o winie nikt nie zagląda
>
>Zagląda. Pytania o to, kiedy ustało współżycie padają, ponieważ sąd ma
>obowiązek stwierdzić czy rozpad małżeństwa jest trwały i nieodwracalny. Nie
>wiem, jak w innych sądach, ale w wojewódzkim w którym toczyła się moja
>rozprawa "spowiadano mnie" ze spraw łóżkowych już na rozprawie pojednawczej
>(też rozwód za porozumieniem stron, bez orzekania o winie).

Miałaś pecha


.
>Nie wierzę za to, że wszyscy czekają na nowe paragrafy, by rozliczać
podatki
>wspólnie ze swoim szefem. Nie wierzę też, że wszyscy rozstający się ze
>swoimi partnerami będą szarpać się o każdy mebel, dokładając w ten sposób
>pracy sądom - i tym między innymi się różnimy.
>
>Ludzie teraz też mieszkają wspólnie, kupują wspólnie jakieś rzeczy. Rodzą
>dzieci, uznają je itd. - i to wszystko bez ślubu. A w razie życiowej kraksy
>mają do rozwiązania te same problemy - dlaczego więc im nie ułatwić
>niektórych kwestii?
>
>
>> Ale znam
>> ludzką chciwość. Rzadko kiedy konkubin wyjdzie z domu tak jak stoi, a
>> telewizor, wieżę, komputer, samochod i dzieci zostawi w całości byłej
>> konkubinie bez żadnych zastrzeżeń. I dowrotnie.
>
>A dlaczego mieliby tak robić, skoro do tego dochodzili razem? Dlaczego ktoś
>ma pracować na wspólny dobytek, a potem usłyszeć, że wszystko jest drugiej
>strony?


Czyli sama sobie zaprzeczyłaś. Bo jeżeli obie strony roszczą sobie prawo do
tego majątku, to spotkaja się w sądzie.

>>> Ja po prostu uważam, że rozwiązanie
>> konkubinatu wcale nie będzie prostsz od rozwodu. Chyba, że tatusiowie z
>> konkubinatów nie będą uznawać dzieci, nie będą po rozstaniu z ich matkami
>> chcieli ich widywać, matki nawet nie pomyślą o żądaniu alimentów od
byłych
>> konkubentów, ojców swoich dzieci.
>
>Rozwiązanie konkubinatu będzie (jeśli projekt zostanie zrealizowany)
>szalenie proste. Tylko może się zdarzyć, że załatwienie innych kwestii
>(które teraz też istnieją, choć nie mamy formalnych konkubinatów) może być
>trudniejsze. Ale czy to jest argument przeciwko konkubinatom?

Nie. Tylko przeciwko ich legalizacji. Sam konkubinat jest tak stary jak
ludzkość. Ale rozróżniać legalny konkubinat i ślub cywilny to juz dzielenie
włosa na czworo.
Proponuje prostsze rozwiązanie. Może by tak znieść w ogole śluby cywilne? W
USC będą zawierane same konkubinaty, a śluby tylko w kosciele.

Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


169. Data: 2002-02-18 22:49:29

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "ania" <p...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


MOLNARka napisał(a) w wiadomości: ...
>A więc jakbys się nie udzielała .... to musiałabyś płacić.
>Przyjmij więc do wiadmomości, że nie wszyscy się udzielają (i bardzo
>dobrze - to moje osobiste zdanie).
>
Pewnie, że nie. Studenci nic nie płacą. Biedni też nie. Przynajmniej w
parafii Św. Antoniego w Łodzi. Ale ja się upierałam, że chcę zapłacić, bo
ślub miałam bardzo wystawny, wesele bardzo huczne, suknię własnego projektu
i kupę gości z zagranicy. A i tak mi się to nie udało.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


170. Data: 2002-02-18 22:51:53

Temat: Re: Wspólne rozliczanie podatków
Od: "ania" <p...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


MOLNARka napisał(a) w wiadomości: ...
>> A co do dziedziczenia...żeby się taka konkubina nie zdziwiła, jakby się
po
>> śmierci konkubenta okazało, że w tajemnicy przed nią sporządził testament
>i
>> figę jej zapisał.
>
>To w takim przypadku (zalegalizowanego konkubinatu) miałaby prawo do
>zachowku. To już jest coś.
>
>

Naprawdę. Nie znam sie na tym aż tak dobrze, ale do zachowku mają prawo
osoby pominięte w testamencie. Ale można ich nie pominąć, a wydziedziczyć,
czyli napisać, że nic im sie nie zapisuje. A wtedy nie mają prawa do niczego

Ania


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 16 . [ 17 ] . 18 ... 25


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

więzy krwi- co to takiego?
Seks w Rodzinie
Mezczyzni
Tolerancja
Wojny domowe

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »