Strona główna Grupy pl.sci.psychologia o układzie A z B

Grupy

Szukaj w grupach

 

o układzie A z B

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-11-14 02:42:16

Temat: o układzie A z B
Od: "paola" <z...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam,
Wyobraźcie sobie taki układ /pewnie nie rzadko się zdarzający/.
Występują:
- Osoba A,
- Osoba B

Osoba A z B znają sie szmat czasu a już od 4 lat razem mieszkają, po
wspólnych szczerych początkowych ustaleniach doszli do wniosku, że A kocha B
natomiast B wcale nie kocha A.
Jednak akceptują ten układ; A spala się, poniża, pragnie zasłużyć ciągle na
miłość B spokojnie, bezpiecznie i wygodnie korzysta z tego układu, czerpiąc
zapewne nie małe korzyści.
Pytanie; Co dolega A i B że cały czas są w takim chorym układzie? Które z
nich cierpi na poważniejsze zaburzenia emocjonalne? Jak długo może trwać
taki związek i co musiałoby się stać aby to przestało egzystować?

pozdrovka,
p.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-11-14 07:49:31

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Vicky" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "paola" <z...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:aqv2lf$hjb$1@news.tpi.pl...
> Osoba A z B znają sie szmat czasu a już od 4 lat razem mieszkają, po
> wspólnych szczerych początkowych ustaleniach doszli do wniosku, że A kocha
B
> natomiast B wcale nie kocha A.

może kocha ale ta milosc nie jest juz tak expresywna jak byla ? z czasem w
wielu zwiazkach emocje wygasaja ale milosc pozostaje ... niektorzy
przekonuja sie o tym dopiero kiedy zaczynaja tracic te druga osobe, ze to
jednak jest milosc :)

> Jednak akceptują ten układ; A spala się, poniża, pragnie zasłużyć ciągle
na
> miłość B spokojnie, bezpiecznie i wygodnie korzysta z tego układu,
czerpiąc
> zapewne nie małe korzyści.

Skoro oboje akceptuja ten uklad .. to po co A sie poniza?

> Pytanie; Co dolega A i B że cały czas są w takim chorym układzie?

Czegos tu nie rozumiem ... skoro jak napisalas oboje akceptuja uklad w takim
razie dlaczego on jest chory? Moze im to odpowiada? Moze sa za slabi zeby
bez siebie zyc?

> Które z
> nich cierpi na poważniejsze zaburzenia emocjonalne?

Zadne z nich nie musi cierpiec na zaburzenia emocjonalne ..

> Jak długo może trwać
> taki związek i co musiałoby się stać aby to przestało egzystować?

Może trwać wiecznosc .. a przerwac go moze to samo, co w kazdym inym zwiazku

Pozdrawiam
Vicky


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 08:08:31

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

Vicky wrote:
[cut]
>> Czegos tu nie rozumiem ... skoro jak napisalas oboje akceptuja uklad
>> w takim razie dlaczego on jest chory? Moze im to odpowiada?
[cut]

O Bowe!
Na tej zasadzie nie byłby chory związek, w którym jedna osoba maltretuje
fizycznie (i/lub psychicznie) drugą i oboje to akceptują.

Zrozum, że oprócz poziomu akceptacji + usprawiedliwień, interpretacji i
reinterpretacji, samookłamywania się, zgniłych kompromisów, jokera seksu,
uwarunkowań materialnych i społecznych, jest poziom "duchowy", poziom
struktury związku, którego elementem jest układ sił czy pozycji osób się w
nim znajdujących - w tym związku ta struktura jest chora.

Saulo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 08:58:27

Temat: Re: o układzie A z B
Od: A...@p...fm (Alienkaa) szukaj wiadomości tego autora


----- Original Message -----
From: Saulo <a...@p...neostrada.pl>
To: <p...@n...pl>

> O Bowe!
> Na tej zasadzie nie byłby chory związek, w którym jedna osoba maltretuje
> fizycznie (i/lub psychicznie) drugą i oboje to akceptują.

Zauważ że u różnych ludzi rózna jest granica tolerancji - to co dla Ciebie
byłoby maltretowaniem psychicznym, dla kogoś innego jest zwyczajną sprawą w
związku.

> Zrozum, że oprócz poziomu akceptacji + usprawiedliwień, interpretacji i
> reinterpretacji, samookłamywania się, zgniłych kompromisów, jokera seksu,
> uwarunkowań materialnych i społecznych, jest poziom "duchowy", poziom
> struktury związku, którego elementem jest układ sił czy pozycji osób się w
> nim znajdujących - w tym związku ta struktura jest chora.

Dopóki obie strony są zadowolone ze swojego układu to ja nie widzę powodu
żeby się wtrącać.


Alienkaa
********************
* Maja gg.641165
* A...@p...fm
*~~~~~~~~~~~~~~~~~~~





----------------------------------------------------
------------------
Ze swiata show-biznesu... >>> http://link.interia.pl/f1678


--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 09:18:34

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

Alienkaa wrote:
[cut]
[cut]
>> Dopóki obie strony są zadowolone ze swojego układu to ja nie widzę
>> powodu żeby się wtrącać.

Zadowolone? Samousprawiedliwiające się i znajdujące poręczne uzasadnienia
dla swojej "akceptacji", bo inaczej musiałyby się same przed sobą przyznać,
że pozwoliły na chory układ (o którym wiedzą, że jest chory, ale wypierają
to), że pozwalały nań przez dłuższy czas - a to by bolało. A to by raniło
ich godność.

Wszystko zależy od tego, jak dbamy o swoją godność: nie przyjmując do
wiadomości prawdy i reinterpretując wszystko, co się zdarza, w taki sposób,
aby ochronić swój własny wizerunek (np. przez gloryfikację poświęcania się),
czy też na krótko się "poniżyć", wystawiając się na oślepiające światło
prawdy, po to, by skończyć z chorym układem.

Saulo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 09:19:55

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

Alienkaa wrote:
[cut]
>> Zauważ że u różnych ludzi rózna jest granica tolerancji - to co dla
>> Ciebie byłoby maltretowaniem psychicznym, dla kogoś innego jest
>> zwyczajną sprawą w związku.

Ale relatywizm nie jest całkowity.

Saulo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 10:01:56

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Vicky" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> napisał w wiadomości
news:aqvlic$o11$1@news.tpi.pl...
> O Bowe!
> Na tej zasadzie nie byłby chory związek, w którym jedna osoba maltretuje
> fizycznie (i/lub psychicznie) drugą i oboje to akceptują.
Gdzie w ogle widzisz tu maltretowanie kogokolwiek? Predzej masochizm. To ze
jeden sie stara i poniza? - sam tego chce.
On o tym wie ze a druga osoba go nie kocha. Jego wybor. Jego zycie.

>
> Zrozum, że oprócz poziomu akceptacji + usprawiedliwień, interpretacji i
> reinterpretacji, samookłamywania się, zgniłych kompromisów, jokera seksu,
> uwarunkowań materialnych i społecznych, jest poziom "duchowy", poziom
> struktury związku, którego elementem jest układ sił czy pozycji osób się w
> nim znajdujących - w tym związku ta struktura jest chora.
>

Sam zrozum że nie zawsze zwiazek to "ideal uczuc". Oni sobie wyjasnili - ja
cie kocham ty mnie nie.
Zaakceptowali to i zyja dalej .. nie wiem w czym w ogole widzisz tu problem.

Pozdrawiam
Vicky



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 10:14:10

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> szukaj wiadomości tego autora

Vicky wrote:
>> Użytkownik "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> napisał w wiadomości
>> news:aqvlic$o11$1@news.tpi.pl...
>>> O Bowe!
>>> Na tej zasadzie nie byłby chory związek, w którym jedna osoba
>>> maltretuje fizycznie (i/lub psychicznie) drugą i oboje to akceptują.
>> Gdzie w ogle widzisz tu maltretowanie kogokolwiek? Predzej
>> masochizm. To ze jeden sie stara i poniza? - sam tego chce.

A drugie nie kończy układu, w którym jest źródłem poniżeń.
Twoje stwierdzenie o akceptacji jako wykluczającej chorobę związku było na
tyle ogólne, że podałem przykład, który również pasuje do Twojego
stwierdzenia.

>> On o tym wie ze a druga osoba go nie kocha. Jego wybor. Jego zycie.
>>
>>>
>>> Zrozum, że oprócz poziomu akceptacji + usprawiedliwień,
>>> interpretacji i reinterpretacji, samookłamywania się, zgniłych
>>> kompromisów, jokera seksu, uwarunkowań materialnych i społecznych,
>>> jest poziom "duchowy", poziom struktury związku, którego elementem
>>> jest układ sił czy pozycji osób się w nim znajdujących - w tym
>>> związku ta struktura jest chora.
>>>
>>
>> Sam zrozum że nie zawsze zwiazek to "ideal uczuc". Oni sobie
>> wyjasnili - ja cie kocham ty mnie nie.
>> Zaakceptowali to i zyja dalej .. nie wiem w czym w ogole widzisz tu
>> problem.

Między ideałem, a chorobą jest wiele miejsca na stany pośrednie. Ale jest
też granica.

Jest mi ich żal. "Wściekam się" na nich tak, jak wściekałbym się na kogoś,
kto robi coś bardzo głupiego, czyniąc tym sobie sam krzywdę. Szkoda mi i
jednego, i drugiego. Tego, które się poniża, i tego, które pozwala drugiemu
się poniżać wobec siebie. To jest uwłaczająca człowiekowi zgoda na relację
"pan-niewolnik".

Oboje mogą za to zapłacić w przyszłości. W ewentualnych innych związkach.
Poniżenie osłabia poczucie bezpieczeństwa i własnej godności. Przyzwolenie
na poniżanie się wobec nas - demoralizuje.

Saulo


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 11:42:22

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Vicky" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Saulo" <a...@p...neostrada.pl> napisał w wiadomości
news:aqvsu1$cts$1@news.tpi.pl...
> A drugie nie kończy układu, w którym jest źródłem poniżeń.
> Twoje stwierdzenie o akceptacji jako wykluczającej chorobę związku było na
> tyle ogólne, że podałem przykład, który również pasuje do Twojego
> stwierdzenia.

Abstrachujac od tego ze ja nie moglabym w takim zwiazku zyc, uwazam ze jest
to poduszczalne i nie jest chore - przynajmniej do momentu o ktorym pisala
Alienka czyli - jesli im to pasuje.

> Między ideałem, a chorobą jest wiele miejsca na stany pośrednie. Ale jest
> też granica.

Podobnie jest ze zdrada .. kazdy sam sobie ta granice wyznacza.
Moze dla ciebie jest to chore .. a dla nich nie. Nie ma na ten temat prawa,
nie ma wyznacznikow dobrego zwiazku, bo kazdy jest inny.
NIekoniecznie to co Ty uwazasz za słuszne musi byc przeslaniem dla wielu i
na odwrot niekoniecznie to co oni robia musi podobac sie Tobie.

> Jest mi ich żal. "Wściekam się" na nich tak, jak wściekałbym się na kogoś,
> kto robi coś bardzo głupiego, czyniąc tym sobie sam krzywdę.

Wydaje mie sie ze chyba za bardzo wczules sie w sytuacje. Zwaz na to ze nie
wiesz kto o tym pisal (chodzi mi o relacje miedzy ta osoba a zwiazkiem tych
dwoja)
Ja odebralam ten post jako manifest. Jak jest faktycznie wiedza tylko oni.

> Szkoda mi i
> jednego, i drugiego. Tego, które się poniża, i tego, które pozwala
drugiemu
> się poniżać wobec siebie. To jest uwłaczająca człowiekowi zgoda na relację
> "pan-niewolnik".

Chyba troche przesadziles. Nie wyczytalam nic w tym poscie o niewolnictwie.
Ten ktory nie kocha powiedzial temu ktory kocha ze go juz nie kocha. :)
Ten ktory kocha to zaakceptowal. Oni sa ze soba troche. DLaczego uwazasz, ze
bez milosci musi byc zle w takim zwiazku? Ze brak milosci to juz choroba?
Nie mozna zyc z kims i go nie kochac? A co w ogole znaczy kochac? Skad wiesz
czy padly slowa typu : " nie kocham cie wiec badz grzeczny bo cie zostawie"
Nikt tu wedlug mnie z nikogo nie robi niewolnika. Jesli juz to ten ktory
kocha z samego siebie. Przyczepiles sie do tego ponizania jak nie wiem :) To
ze sie o kogos zabiega po takiej rozmowie czy to jest ponizajace? Dla mnie
to chcec odzyskania milosci, kto wie czy nie straconej wlasnie z winy tej
osoby ktora jeszcze kocha.

> Oboje mogą za to zapłacić w przyszłości. W ewentualnych innych związkach.

Czlowiek uczy sie na wlasnych bledach.

> Poniżenie osłabia poczucie bezpieczeństwa i własnej godności. Przyzwolenie
> na poniżanie się wobec nas - demoralizuje.

Madre slowa ale jak dla mnie nijako sie maja to tej sytuacji.

Pozdrawiam
Vicky



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-11-14 12:13:31

Temat: Re: o układzie A z B
Od: "Kis Smis" <k...@N...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

paola <z...@p...onet.pl> napisał(a):


> Osoba A z B znajš sie szmat czasu a już od 4 lat razem mieszkajš, po
> wspólnych szczerych poczštkowych ustaleniach doszli do wniosku, że A kocha B
> natomiast B wcale nie kocha A.
> Jednak akceptujš ten układ; A spala się, poniża, pragnie zasłużyć cišgle na
> miłoœć B spokojnie, bezpiecznie i wygodnie korzysta z tego układu, czerpišc
> zapewne nie małe korzyœci.

Osoba A jest głupia jeśli myśli że zasłuży na miłość. Jeśli ktoś się poniża
to znajdzie lekceważenie a nie miłość. Osoba B jest cwana: skoro mówi że nie
kocha, nie musi więc niczego udowadniać. Osoba B nigdy nie zrezygnuje z tego
układu bo jest bardzo wygodny. Prawdopodobnie osoba B cierpi przy tym na
niedorozwój moralny, skoro godzi się na taki układ. Cierpienie takie jest
bezbolesne.

Decyzja o rozstaniu musi należeć więc do osoby A, która cierpi boleśnie.
Korzyści bycia z ukochaną lecz nie kochającą osobą nie równoważą spalania,
poniżania, cierpienia z powody bycia niekochaną. Osoba A zaryzykowała, licząc
zapewne że rozkocha w sobie osobe B. Skoro 4 lata nie wystarczyły, nie ma juz
zadnych szans.
Podjęcie takiej decycji będzie trudne, bo osoba A zapewne chce być czyims
niewolnikiem.

Nie wiem jak się uwalnia niewolników. Czy musi im być tak źle że będą musieli
cos zmienić, czy spłynąć na nich ma nie wiem skąd iskierka świadomości.

kis



--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Marzenia i fantazje
choroba alkoholowa
Jest sposób by zapomnieć?
melancholia ?
jak tam wizyta...:-)

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »