Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia Bigos dla Iwanosa

Grupy

Szukaj w grupach

 

Bigos dla Iwanosa

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 143


« poprzedni wątek następny wątek »

91. Data: 2015-02-21 16:18:29

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pan Pszemol napisał:

>> W NASZEJ strefie klimatycznej pałeczki kwasu mlekowego ot tak sobie żyły
>
> Kwas mlekowy ma jakieś pałeczki? Gdzie? Wiszą mu na pleckach?

W nienaszej strefie klimatycznej, u nas by szybko uświerkły. Ale w krajach
cudzoziemskich, na przykład tam gdzie mają kuchnię -- za przeproszeniem --
śródziemnomorską, to tam ot tak sobie żyły. I żyją.

>> Ale się ubawiłam :-D
>
> Ja też :-D

No jak dziecko, jak dziecko! Jak w szkole podstawowej, albo w przedszkolu
nawet. Tutaj należy zachowywać się poważnie i godnie. Kazań świętokrzyskich
słuchać z uwagą i nie komentować.

--
Jarek

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


92. Data: 2015-02-21 16:28:00

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-02-20 o 18:50, Qrczak pisze:
> Dnia 2015-02-20 17:12, obywatel Jarosław Sokołowski uprzejmie donosi:
>> Wiesiaczek pisze:
>>
>>>> Gomułka chciał w ogóle bez cytryn, witeminę C dostarczać klasie
>>>> robotnicej pod postacią kiszonej kapusty. Więc w teorii, to jakiś
>>>> postęp. W praktyce -- sam nie wiem. Ale wiem, że duchowi spadkobiercy
>>>> Gomułki (i tego autora z "PT") wciąż są aktywni.
>>>
>>> Śmieszne są te Twoje fobie dotyczące Gomółki:)
>>> To, żeby dostarczać "klasie robotniczej" witaminę C pod postacią
>>> kiszonej kapusty nie jest jego wynalazkiem, bo w ten sposób zaspokajano
>>> potrzebę tej witaminy setki lat przed nim. Zaskoczę Cię ale, o zgrozo,
>>> również kiszono ogórki!
>>>
>>> Czy naprawdę uważasz, że nawet obecnie, przy wolnym rynku i innych
>>> pierdołach propagowanych przez obecny ustrój, głównym... no niechby
>>> tylko znaczącym źródłem witaminy C są cytryny?
>>
>> W ogóle nie uważam, że przy obecnych pierdołach istnieje jakiś znaczący
>> problem w zaspokajaniu potrzeb na coś. Raczej wszystkiego w nadmiarze
>> mamy. W życiu bym nie wpadł na to, by kupić cytrynę "bo ma witaminę C".
>> Albo przy jedzeniu szpinaku powtarzać sobie w duchu "ależ to ma w sobie
>> żelaza" -- i zmuszać się do przełykania marnie przygotowanej potrawy.
>>
>> Tow. Wiesław zakazał importu cytryn, PONIEWAŻ dowiedział się właśnie,
>> że witaminy C mają mniej niż kiszona kapusta (o ogórkach mu chyba nie
>> powiedzieli, a sam się nie domyślił). To dobry przykład na to, że sam
>> dostęp do informacji, to za mało, by działać mądrze. Inne przykłady są
>> dostępne czytelnikom tej grupy -- nawet tym, którzy nie mogą pamiętać
>> lat sześćdziesiątych.
>>
>> Przy okazji: Gomułki.
>
> A jak on śmierdzący był?

To wtedy byłby Sir Gomółką.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


93. Data: 2015-02-21 16:54:47

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Basia napisała:

>> Nie zawsze jednak te uskrzydlone stwory mogą wędrować w ten sposób.
>> Bywa, że się pierzą. A to je uziemia. Co ciekawe, nawet w takim czasie
>> bywają skłonne do regularnych długich wędrówek pieszych. Skomplikowane
>> te gęsie marsztuty.
>
> Wklejka z internetów:
> "Pod koniec sierpnia do Lądu spędzano ptaki z Zagórowa, pobliskiego
> Stawiszyna, a nawet z oddalonego o kilkanaście kilometrów Ślesina, gdzie
> prawie dwieście lat temu nocował Napoleon. Na ogromnym placu rozsypywano
> żwir i rozlewano smołę. -- Jak gęsi przeszły przez tę maź, to do nóg
> lepił im się potem piasek. W ten sposób tworzyła się gruba skorupa --
> opowiada Bartczak.
> "Podkute" ptaki pędzono potem ponad dwadzieścia kilometrów do Strzałkowa,
> gdzie w czasie rozbiorów była granica zaborów pruskiego i rosyjskiego.
> Stamtąd odbierali je niemieccy kupcy.
> -- Do Strzałkowa był bruk, dlatego dzięki butom z piasku i smoły gęsi
> nie kaleczyły sobie nóg -- objaśnia Bartczak."

Interesująca historia. Od zawsze tak było, że zwierzęta traktowano jak
samobieżny prowiant, znakomity choćby na czas podróży. Ale ze wsi do
miast, gdzie odbywała się konsumpcja, transport organizowano podobnie.
Dotyczyło to tak wołów, świń, jak i gęsi -- a tu mamy przykład, jak ten
proceder trzeba było zmodyfikować w związku z pojawieniem się zaawansowanej
infrastruktury drogowej.

To o czym pisałem wcześniej, dotyczy naturalnego zachowania gęsi. One same
z siebie potrafią wyruszać w podróż pieszą, zanim jeszcze im piórka urosną.
A jak już urosną, to lecą dalej na skrzydłach. Wygląda to nieracjonalnie,
bo w tym człapaniu szybko tracą zasoby i giną masowo. Nauka tłumaczy to
ich zamiłowaniem do astronomii -- gdy jakieś tam kąty elewacji Słońca czy
coś podobnego osiągną wartość graniczną, to udziela im się reisefieber.
Bez względu na wszystko pakują walizy i udaja się w podróż. Ale pierzenie
się sterowane mają jakoś inaczej. Kiedyś wszystko się zgadzało, w tych
miejscach, gdzie pierwotnie sobie mieszkały. Ale coś (pewnie ktoś, nasi
praojce na przykład) sprawiło, że musisły sie przenieść w inne miejsce.
A tam to słonko wcześniej im o podróży przypomina, gdy pióra jeszcze nie
w komplecie.

>> W ogóle staje się "restauracyjność".
> Obserwuję z ciekawością, co z tego wyniknie.

Też. Najważniejsza przemiana fazowa jaka musi zajść, to stosunek
do wydarzenia "a teraz zjemy w restauracji". Póki lud to traktować
będzie na równi z "może pójdziemy do opery", kraj będzie w grupie
nierestauracyjnych. Wydaje się niektórym, że "my to jeszcze na to
za biedni jesteśmy" -- kompletne nieporozumienie, najwyższy stopień
urestauracyjnienia mają biedne kraje, na przykład południowoazjatyckie
(bywa, że sto procent, bo kuchni w domach nie mają).

Jarek

--
Ptak biały z wierzchu, a zielony w przekroju -- gęś.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


94. Data: 2015-02-21 17:40:41

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Qrczak <q...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2015-02-21 16:54, obywatel Jarosław Sokołowski uprzejmie donosi:
> Pani Basia napisała:
>
>>> W ogóle staje się "restauracyjność".
>> Obserwuję z ciekawością, co z tego wyniknie.
>
> Też. Najważniejsza przemiana fazowa jaka musi zajść, to stosunek
> do wydarzenia "a teraz zjemy w restauracji". Póki lud to traktować
> będzie na równi z "może pójdziemy do opery", kraj będzie w grupie
> nierestauracyjnych. Wydaje się niektórym, że "my to jeszcze na to
> za biedni jesteśmy" -- kompletne nieporozumienie, najwyższy stopień
> urestauracyjnienia mają biedne kraje, na przykład południowoazjatyckie
> (bywa, że sto procent, bo kuchni w domach nie mają).

Raczej zupełnie przeciwnie. Przez to traktowanie na równi z operą co
poniektórym restauratorom wydaje się, że można byle konstrukcję na
talerzu wyceniać jak jakieś momenty. I doliczyć do tego jeszcze z milion
Vatów. My nie za biedni jesteśmy, my chcemy tylko zjeść coś zjadalnego.
BTW stopnia urestauracyjnienia bardzo polecam serię Street Food Around
The World. Najpierw się dziwiłam, że nie dotarli do Warszawy, potem już
nie. My nie mamy JUŻ street-fooda.

Q
--
Kobieta została stworzona po to, by umilać życie mężczyźnie, a nie -
żeby cały dzień pracować, wieczorem zaś gotować mu mrożonki.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


95. Data: 2015-02-21 18:01:30

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-02-21 o 17:40, Qrczak pisze:
> Raczej zupełnie przeciwnie. Przez to traktowanie na równi z operą co
> poniektórym restauratorom wydaje się, że można byle konstrukcję na
> talerzu wyceniać jak jakieś momenty. I doliczyć do tego jeszcze z
> milion Vatów. My nie za biedni jesteśmy, my chcemy tylko zjeść coś
> zjadalnego.

Racja, niestety. Poziom szeroko dostępnej gastronomii w Polsce (nie
biorąc pod uwagę Amarów i innych tego typu - o tych się nie wypowiadam,
bo nie bywam), jest delikatnie mówiąc żenujący.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


96. Data: 2015-02-21 19:49:48

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Ewa napisała:

>> Raczej zupełnie przeciwnie. Przez to traktowanie na równi z operą
>> co poniektórym restauratorom wydaje się, że można byle konstrukcję
>> na talerzu wyceniać jak jakieś momenty. I doliczyć do tego jeszcze
>> z milion Vatów. My nie za biedni jesteśmy, my chcemy tylko zjeść
>> coś zjadalnego.
>
> Racja, niestety. Poziom szeroko dostępnej gastronomii w Polsce (nie
> biorąc pod uwagę Amarów i innych tego typu - o tych się nie wypowiadam,
> bo nie bywam), jest delikatnie mówiąc żenujący.

Ryba psuje się od głowy, co nie znaczy, że tak samo postępować będzie
naprawa. Zajazdy przydrożne rozmaite -- o tych można powiedzieć, że
stanęły na wysokości zadania. To znaczy serwują to, czego klient sobie
życzy i nie każą za to płacić niewiadomoile. Klient (a pewny przychód
gwarantują kierowcy zawodowi) dostaje na talerzu to, czego mógłby się
spodziewać od żony w domu na rocznicę ślubu. Stąd różyczki z marchewki
czy inne wzruszjące ozdoby. Nie oceniam polotu tych dań, nie przykładam
do nich własnej miary, ale sam biznes jest w porządku. Stosunek ceny do
jakości jak należy, głodny raczej z przybytku nie wyjdę, otruć też mnie
nie otrują.

Wszelkie bary orientalne, bliższo- lub dalszowschodnie, kebabownie
i ryżownie prowadzone przez Azjatów -- też złego słowa na zjawisko
nie powiem. Niedawno odkryłem taki prowadzony przez dwóch chłopaków
z Bangladeszu, akrat w miejscu, gdzie kilkka razy pod rząd pora mnie
zastawała taka, że dobrze było coś zjeść. To i przekąsiłem, i pogadałem.

Czyli da się. Ale inne segmenty jadłodajstwa leżą -- widać nie chce się
chcieć. Gastronomia wymaga restaurcji -- czy i kiedy ona nastąpi, tego
chyba nie wie nikt.

Jarek

--
Szeląg dam od wychodu, nie zjem, jeno jaje:
Drożej sram, niźli jadam; złe to obyczaje.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


97. Data: 2015-02-21 20:14:45

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Qrczak <q...@q...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 2015-02-21 19:49, obywatel Jarosław Sokołowski uprzejmie donosi:
> Gastronomia wymaga restauracji -- czy i kiedy ona nastąpi, tego
> chyba nie wie nikt.

Właśnie. I nie wiem też ja.

Q
--
Kobieta została stworzona po to, by umilać życie mężczyźnie, a nie -
żeby cały dzień pracować, wieczorem zaś gotować mu mrożonki.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


98. Data: 2015-02-21 20:18:40

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: FEniks <x...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

W dniu 2015-02-21 o 19:49, Jarosław Sokołowski pisze:
> Ryba psuje się od głowy, co nie znaczy, że tak samo postępować będzie
> naprawa. Zajazdy przydrożne rozmaite -- o tych można powiedzieć, że
> stanęły na wysokości zadania. To znaczy serwują to, czego klient sobie
> życzy i nie każą za to płacić niewiadomoile. Klient (a pewny przychód
> gwarantują kierowcy zawodowi) dostaje na talerzu to, czego mógłby się
> spodziewać od żony w domu na rocznicę ślubu. Stąd różyczki z marchewki
> czy inne wzruszjące ozdoby. Nie oceniam polotu tych dań, nie
> przykładam do nich własnej miary, ale sam biznes jest w porządku.
> Stosunek ceny do jakości jak należy, głodny raczej z przybytku nie
> wyjdę, otruć też mnie nie otrują.

Nawet nie chodziło mi o polot dań, ale o przyzwoitość smaku, świeżość i
solidność wykonania. I tu faktycznie, przydrożne wszelkiego typu
jadłodajnie jeszcze jako tako stają na wysokości zadania. Jak
podejrzewam, wynika to z tego, że bazują one w dużym stopniu na stałych
klientach przemieszczających się w miarę regularnie po konkretnej
trasie, m.in. właśnie kierowcach ciężarówek, ale nie tylko. Łatwo poznać
dobrą restaurację przy drodze/autostradzie właśnie po obecności
ciężarówek na parkingu. Pomijam to, że u nas dominują przydrożne McD.

Niedawno miałam okazję porównać ofertę polskich i austriackich
jadłodajni na stokach narciarskich. W Austrii ceny (w przeliczeniu) jak
w polskich knajpach, a oferta o niebo lepsza - jedzenie świeżo
przygotowywane, w wielu przypadkach bazujące na tradycyjnej regionalnej
kuchni, zróżnicowana oferta. Naprawdę byłam pod wrażeniem, ile dobra
można zaserwować człowiekowi, który wlezie na pół godziny w butach
narciarskich.
U nas mam wrażenie, że wszystko robią z torebek. Wszędzie ten sam kotlet
panierowany (w najlepszym wypadku), odmrażane frytki, ewentualnie
pierogi, ale też nie własnej roboty, a potem człowiek ma jeszcze długo
wrażenie, że mu jelita zaraz eksplodują. Bywają u nas dobre miejsca, ale
trzeba mieć sporo szczęścia, by do takich trafić.

Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


99. Data: 2015-02-21 21:44:58

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl> szukaj wiadomości tego autora

Pani Ewa napisała:

> U nas mam wrażenie, że wszystko robią z torebek. Wszędzie ten
> sam kotlet panierowany (w najlepszym wypadku), odmrażane frytki,
> ewentualnie pierogi, ale też nie własnej roboty, a potem człowiek
> ma jeszcze długo wrażenie, że mu jelita zaraz eksplodują. Bywają
> u nas dobre miejsca, ale trzeba mieć sporo szczęścia, by do takich
> trafić.

Kotlet panierowany, to ja podejrzewam, że w związku ze społecznym
zapotrzebowaniem na kuchnię polską. Bo cóż bardziej arcypolskiego,
cóż lepiej pasuje do schematu? W ogóle zacząć trzeba od tego, że
każda potrawa powinna się jakoś nazywać. Przyjdzie inż. Mamoń na
obiad, i co -- jak mu może smakować rzecz, której nie zna? Nawet
jeśli zna, bo mu ją Mamoniowa kiedyś gotowała, to nie wie jak się
nazywa, więc w menu nie rozpozna. Społeczeństwo restauracyjne od
nierestauracyjnego tym się różni, że ma w swoim języku potocznym
wiele nazw dla rzeczy do jedzenia. Przy gotowaniu tylko w domu dla
rodziny potrzeba nazywania nie jest tak istotna, a słownictwo zanika.

Jarek

--
Potem wyśnimy sen kolorowy, sen malowany,
Z twarzą wtuloną w kotlet schabowy, panierowany.
My, pełni wiary, choć łeb nam ciąży, ciąży jak ołów,
Że żadna siła nas nie pogrąży... orłów, sokołów!

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


100. Data: 2015-02-22 00:08:58

Temat: Re: Bigos dla Iwanosa
Od: "Pszemol" <P...@P...com> szukaj wiadomości tego autora

"FEniks" <x...@p...fm> wrote in message
news:54e8da0b$0$10332$65785112@news.neostrada.pl...
> Niedawno miałam okazję porównać ofertę polskich
> i austriackich jadłodajni na stokach narciarskich.

Widzę, mamy podobne hobby :-)

> W Austrii ceny (w przeliczeniu) jak w polskich knajpach, a oferta o niebo
> lepsza - jedzenie świeżo przygotowywane, w wielu przypadkach bazujące na
> tradycyjnej regionalnej kuchni, zróżnicowana oferta. Naprawdę byłam pod
> wrażeniem, ile dobra można zaserwować człowiekowi, który wlezie na pół
> godziny w butach narciarskich.
> U nas mam wrażenie, że wszystko robią z torebek. Wszędzie ten sam kotlet
> panierowany (w najlepszym wypadku), odmrażane frytki, ewentualnie pierogi,
> ale też nie własnej roboty, a potem człowiek ma jeszcze długo wrażenie, że
> mu jelita zaraz eksplodują. Bywają u nas dobre miejsca, ale trzeba mieć
> sporo szczęścia, by do takich trafić.

Ciekawe czy to brak konkurencji czy tolerowanie dziadostwa u klientów?

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 9 . [ 10 ] . 11 ... 15


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Noże ceramiczne
Chleb pszenny z dodatkiem czarnych oliwek z puszki
Jaką patelnię lupić?
Dieta przy stwardnieniu rozsianym
Próbował ktoś piec tradycyjne, włoskie, puszyste bagietki?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Schabowe"
www.kingtrust.to Cloned Cards With Pin Shop Dumps Vaild Sell Good Cashapp Paypal Transfer Wu Money gram payonee
Jak zrobić lody, nie zamarzające na kamień w zamrażarce?
Olej rzepakowy
BEST DUMPS CLONING(www.kingtrust.to ) TRACK 1&2 SITE SEARCH 2023 Go to any ATM and make your cashout

zobacz wszyskie »