We wtorek zrobilem sobie wycieczke rowerową, 20 km (to dośc dużo dla
mnie biorac pod uwaghe ze dosc rzadko robie takied ługie odcinki za
jednym pociągnięciem.
Nastepnego dnia wstałem rano i o dziwo nie miałem zakwasów, wszystko
ładnie było do godizny 14. Keidy naglepoczułem się senny i zaczeły mnie
boleć wszystkie kości i stawy, ogłowie nie wspomne. Zdrzemnałem sie na 3
godiznki wstałem i ledwo mogłem utrzymać sie na nogach (brak sił) a o
siadaniu i wstawaniui niebyło mowy. Głowa mnie bolała jak diabli, byłem
troche otumaniony, pojawły sie jakies sny na jawie.
Próboałem zasnać, niestety co 2 - 3 godizny sie budziłem , przekrecałem
sie po łóżku, było mi strasznie duszno i gorąco - w domu było tylko 22*C
(co jest normą i nie jest mi nigdy za gorąco). Nastepnego dnia bóle
wiekszosci stawów ustąpiły ale pojawiły sie bóle kręgosłupa, karku i
głowy. Głowa boli nieprzerwanie cały dzisiejszy dzień. A najbardziej
podczas wstawania z pozycji siedzacej kedy powstaje takei dzine uczucie
jakby ktoś zgnaitał mi głowe w imadle. ból jest w okolicach tyłu głowy i
naprawde silny. Kar boli nieco mniej alenie ma mowy o obracianiu głową
bo to zadaje mi ból. Zęby bola od moemntu wycieczki.
dodam ze podczas wycieczki przjeżdzaliśmy przez jakies 200m lasu. Czy
mozłiwe ze jakaś menda (kleszcz) sie mne uczepiła i jakimś syfenm
zaraziła. nie sprawdzałęm kleszczy, bo niemiałme ich gdzie dostać -
jedynie na twarzy i dłoniach. A tma nic nie było.
Co robić? Udać sie z tymi objawami do lekarza? Co to moga być za
przyczyny takiego zachowania organizmu, nigdy wcześniej po dłuższych
dystansach nie bylo takich problemów poza porannymi zakwasami. 29.05 mam
ostania mature, na której musze być żywy i przytomny.