DrYazzgod podniosl jazgot jakby mu jedna piers i jedno jadro odjeli
(wedle motta: "W pewnym sensie to ja mam jedno jadro i jedna piers" (c) smarkacz).
Mozna by sadzic, ze to krzyk ginacego rozumu, gdyby to nie DrYazzgod...
Ot, kaftanik poluznili i tlucze w te klawiature bez opamietania...
Widzicie ten wzrok szalony... ta piana...
Jak biedaczysko spojrzy w lustro to zaraz widzi, a to faszyzm, a to glupote,
a to chamstwo, a nawet (tfu! tfu! przepadnij szatanie!) seksizm! I to w najgorszym
suczym wydaniu!
Tak mu sie porobilo!
Istnieje uzasadnione podejrzenie, ze to wszystko tak przez ta piers i to jadro
jedno...
Pol glowki tez swoje dodalo...
Jak latwo przewidziec ma przez to zalosne zycie (okropni sa ci pielegniarze... ), by
sie ratowac
stosuje mechanizm przeniesienia, ot wystarczy swoje cechy przypisac komus i juz mozna
go szczerze nienawidziec...
Myslal biedak (chyba go jednak idealizuje), ze mu bedzie lepiej, a tu gorzej i
gorzej...
Glownym problemem Yazzgod'a jest Yazzgod. Aha, zgubilam Dr, fakt doktor mu sie nalezy
jak psu kosc
(znowu ta kynologia).
A tak, to sam nie wie czego chce, byc w porzadku? No nie, bo wezma go za geja. Tak
wiec wedlug swojego mniemania
(wielkie slowo) moze byc (gdzie tam! Musi!) byc chamem. Moglby byc mezczyzna, ale to
mu do glowy nie przyszlo...
Zostalismy wiec z dylematem: na geja zabraklo mu odwagi, na mezczyzne rozumu i
kultury, wybral wiec chama i niech tak zostanie,
jest nim przeciez.

Zegnam DrYazzgoda - Plonk, plonk, plonk...

Marlena