Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: Bbjk <b...@q...pl>
Newsgroups: pl.rec.kuchnia
Subject: Re: Bywalcom restauracji - bawcie się dobrze ;)
Date: Fri, 05 Jun 2009 13:05:53 +0200
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 44
Message-ID: <h0au6o$ov3$1@inews.gazeta.pl>
References: <h0aelu$gur$1@inews.gazeta.pl>
NNTP-Posting-Host: adgs194.neoplus.adsl.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1244199960 25571 79.184.148.194 (5 Jun 2009 11:06:00 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 5 Jun 2009 11:06:00 +0000 (UTC)
X-User: bajarka
In-Reply-To: <h0aelu$gur$1@inews.gazeta.pl>
User-Agent: Thunderbird 2.0.0.21 (Windows/20090302)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.rec.kuchnia:322628
Ukryj nagłówki
Aicha pisze:
> http://wyborcza.pl/1,76842,6657509,Wasze_ciala_to_we
sole_miasteczka.html?as=1&ias=4&startsz=x
Faktycznie ubaw po pachy. Z wizytą sondującą w toalecie to prawda, ale
często toaleta bywa już ok, a jedzenie niestety nie. Natomiast jeśli
toaleta jest podejrzana, bierzemy natentychmiast nogi za pas. Podobnie
zwiewamy z miejsca, gdzie przy stolikach wionie pustką, a stadko
kelnerek/-ów ogląda tv lub plotkuje. Najlepiej zjemy tam, gdzie
właściciel dogląda kuchni i sali osobiście, co można na wejściu
stwierdzić jednym rzutem oka.
Dodam jeszcze do artykułu: wodę mineralną zamawiamy w butelkach,
otwieranych przy naszym stoliku, bo w dzbanku na 99% będzie kranówa.
Niekoniecznie zgadzam się z tezą, że przy drodze powinno się jadać tam,
gdzie parkuje dużo TIRów (powinny być samochody na parkingu, ale nie
wyłącznie TIRy), prawdą natomiast jest, że bardzo trudno gdzieś "w
Polsce", nie znając lokalnych restauracji i szukając w ciemno trafić na
dobre, świeże jedzenie, normalnie przygotowane i podane (normalnie=bez
procederów odmładzających i udziwnień). Najgorsze imo są rozmaite
przydrożne "pałacyki" i "zajazdy", nastawione głównie na wesela i
komunie. Już zaraz po wejściu poznaję, gdzie będzie okropnie: tiule i
szyfony udrapowane w oknach i na stołach, wyczuwalny w powietrzu zapach
tłuszczu lub środków "zapachowych", wystrój pseudoludowy ożeniony z
siermiężnym słowiańskim Bizancjum, pretensjonalne nazwy w menu: tam nie
ma szans na dobre jedzenie, pora zwiewać. Dodatkowo, gdy widzę na każdym
talerzu obowiązkowy,a identyczny "garnir" - kwiatek z marchewki,
fikuśnie wywinięty plasterek pomarańczy i coś zielonego: nogi za pas.
Sporo podróżuję i często jadamy w restauracjach rozmaitych: przydrożnych
i w centrach miast, skromnych i eleganckich, tanich i drogich,
specjalizujących się w kuchniach regionalnych lub z lokalnym jedzeniem i
niestety jest w Polsce dokładnie tak, jak napisano w artykule.
Niezmiennie dziwi mnie, dlaczego tak musi być. Dlaczego w innych krajach
(śródziemnomorskich) nawet w najskromniejszej knajpce można zjeść
smaczne i świeże jedzenie, niekiedy przyrządzane niemal na naszych
oczach, a u nas (i na Ukrainie, Krymie, w Rumunii) pretensjonalność i
zadęcie idzie w parze z przeważnie okropnym, bo tłustym i niezbyt
świeżym daniem? Czy to pozostałości mentalne poprzedniej epoki? Jednak w
Czechach, na Litwie, czy w węgierskich miastach (na prowincji nie) jest
o wiele lepiej pod tym względem, choć kawa tak samo ohydna, jak we
wszystkich dawnych demoludach.
--
BBjk, uff
|