Data: 2009-08-03 18:22:02
Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: "Chiron" <e...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Matb" <m...@o...eu> napisał w wiadomości
news:11d8f1bc-2e0d-4539-9441-a858009baaa6@c29g2000yq
d.googlegroups.com...
Chiron napisał(a):
>którym się to udało: jeśli się chce naprawdę mieć dobry związek (napisałaś
>"ocalić")- to wtedy należy (jak we wszystkich zmianach na świecie) zacząć
>od
>siebie.
Zdaje się, że nie dostrzegasz pewnych opisanych faktów i dajesz wykład
mimo to.
----------------------------------------------------
-------------------------------
Przepraszam- nie daję wykładu. Piszę tu- to jest grupa dyskusyjna. Czy
jestem w stanie Ci jakoś pomóc? Napewno nie dając wykład. Przeczytałem
jeszcze raz...no cóż- możliwości są dwie: albo to rzeczywiście wykład (choć
ja tego tak nie odbieram), albo coś w Tobie to poruszyło.To, co napisałem. W
takim razie- to prawda (inaczej by niczego nie poruszyło).
W porządku, może komuś się przyda.
Tak, słuchajcie, Chiron ma rację, należy najpierw przyjrzec sie sobie
i zacząć zmiany od siebie.
----------------------------------------------------
-------------------------------
Często nie mam racji. Akurat tego zdania- które tu przytaczasz- jestem
pewien jak mało czego.
>Skoro chcę, żeby mój związek był dobry- to tak się zachowuję, jakby
>był dobry.
Czyli jeśli mnie bije, to udaję, ze jest cudownie, bo jak dostatecznie
długo będę karmic podświadomość kłamstwanmi to w końcu uwierzy, da
znać podświadomości partnera i on zmieni się nie do poznania?
----------------------------------------------------
-------------------------------
Najpierw napisz- czy teoretyzujemy- czy rzeczywiście to damski bokser. Poza
tym- teraz to Cię chyba zszokuje to, co napiszę: To jest relacja 2 osób.
Jesteś w stanie (i to robisz) "wymusić" na nim taki czy inny sposób
traktowania Ciebie. To oczywiście jest bardzo trudne- ale w relacji
drapieżnik- ofiara (krzywdziciel- ofiara)- jeśli nawet mamy do czynienia z
ewidentną ofiarą i ewidentnym krzywdzicielem- ofiara może nauczyć się, jak
nie być ofiarą. Wtedy nastawienie do niej krzywdziciela zmieni się. OK- to
bardzo trudne, wymaga długiej (czasami) praktyki, terapii.
Jednak -wykonalne.
Oczywiście - tu trudno liczyć na błyskawiczny efekt. Jednak- czy
rzeczywiście bije Cię, czy tylko kiepsko tańczy?
>Daję z siebie jak najwięcej tylko mogę drugiej osobie, wyczulam
>się na jej potrzeby, i niczego nie warunkuję.
Jak w studnię bez dna, aż do całkowitego wypalenia siebie...
----------------------------------------------------
-------------------------------
W żadnym razie- nie. W ogóle próbowałaś? Czy zastanawiałaś się, co on mógłby
zarzucić Tobie? Skoro nie stać Cię na to, żeby być taką przez kilka miesięcy
(na początek)- i obserwować zmiany, ewentualnie dawać mu czytelne
komunikaty, co chciała byś od niego dostać- to czy Ty naprawdę chcesz tego
związku z nim?
>Takie ukierunkowanie na drugą osobę powoduje, że nie ma miejsca na kogoś
>innego.
Jeśli druga osoba nie jest ścianą, czasem po prostu dogania
frustracja, brak sił i rozpacz.
----------------------------------------------------
-------------------------------
Dawaj i komunikuj, co byś chciała. Ale cały czas dawaj. Co Ci zależy
spróbować?
>Zdrada mentalna
>(wyobrażanie sobie, jak fajnie jest z kimś innym, jak potężna jest chemia
>od
>tego obcego, itd)- to wykonanie kroku w przeciwną stronę, niż ratowanie
>związku.
Gdzies padło wyobrażanie sobie jak to fajnie z kimś innym, ale to
chyba padło w toku rozważań teoretycznych.
Jeśli chodzi o mnie, nie spodziewałam się, że sprawy tak się potoczą,
dosłownie.
Jeśli występują konflikty- to mieć świadomość, że wina ZAWSZE leży
>po obu stronach (choć w różnym stopniu)- i bezwarunkowo zabrać swoją winę.
Często to wystarcza do wygaszenia konfliktu.
Zgadza się. Jednak pamiętaj, ze ludzie są różni. Niektórzy nie umieją
nawet powiedzieć - przepraszam. Nie widzą, albo nie chcą widzieć,
swojej winy. Oni są czyści i klarowni jak kropla wody destylowanej,
cały swiat jest winien, nie oni.
----------------------------------------------------
-------------------------------
A potrafisz to ostatnie zdanie odnieśćdo siebie samej?
>Wykonując coś takiego można komunikować partnerowi, co by się chciało od
>niego dostać. Na przykład: iść razem na terapię rodzinną.
>Tylko takie postępowanie może skłonić partnera do zmian- ponieważ przekonać
>drugą osobę da się wyłącznie...własnym przykładem.
I znowu: ludzie sa rozmaici. Jeśli ktoś uważa, ze w każdej sytuacji
jest ok, mimo,że nie jest, bo rani, bo nie widzi potrzeb innych, bo
wyładowuje swoją złość nie tam gdzie powinien, to nie ma szans na
zmiany choćbyś stał się świetym w dawaniu przykładu. Ten ktoś uważa,
że tak właśnie powinno być i tyle. Żadna część problemu nie pochodzi
od niego.
----------------------------------------------------
-------------------------------
Tak, jak pisałem- może warto dać sobie trochę czasu- np pół roku, i samemu
konsekwentnie dążyć do naprawy związku- poprzez dawanie przykładu.
Obserwować jego- a po pół roku zobaczysz, w jakim miejscu jesteście oboje.
To chcesz tego związku- czy nie? Jak ważny jest on dla Ciebie? Dlaczego
przyciągnęłaś do siebie tego człowieka (męża)? Czemu wtedy za niego wyszłaś?
Może jest jednak w nim wiele dobrego? Możesz napisać o nim (najpierw dla
samej siebie) 10 dobrych rzeczy o nim?
>I nie narzekaj też proszę na tych, których (jak mi się zdaje) uznałaś za
>wrogo do Ciebie nastawionych na tym forum. Nawet wróg jest w życiu
>potrzebny. Chyba nikt i nigdy nie potrafi tak skutecznie obnażyć i wskazać
>Ci twoich słabych stron- a to może być bardzo cenne dla Ciebie
A to na zasadzie "uderz w stół, a nożyce się odezwą"?
Dlaczego mam nie narzekać? Są tacy, który nieźle mi tu zwymyślali,
może skoryguj ich wybryki?
Nie wolno sprowadzać przypadków do teorii książkowych, bo żadne dwa
nie są takie same.
----------------------------------------------------
-------------------------------
Nie jestem tu moderatorem- nawet, gdybym był, to niczego nie będę korygował
(chyba- samego siebie). Napisałem Ci, że wróg też jest do czegoś potrzebny.
A że nie jest miły? No cóż- potrafi nas często skuteczniej nauczyć wielu
rzeczy o nas, niż nasi mili przyjaciele...
Człowiek jest tu materią. Każdy jest inny, każdy wnosi w związek coś
innego, swoje doświadczenia, swoją percepcję rzeczywistości, swoje
niezaspokojone potrzeby, swoje oczekiwania. To że komuś się układa, bo
trafił na osobę świadomą tego dzięki czemu kwitnie związek, to
świetnie, nie wszyscy są tacy, niestety nie wszyscy.
----------------------------------------------------
-------------------------------
Nikomu nic się samo nie układa- bo to niemożliwe. Nie wiem, jak inni- ja nie
miałem na początku dobrego związku. I sporo pracy nas (I terapeutę:-) )
kosztowała naprawa naszego związku. I nauczyliśmy się, że nic nie jest raz
na zawsze: o związek- jak i o wszystko inne- trzeba po prostu dbać
pozdrawiam
Chiron
|