Data: 2009-08-03 20:47:36
Temat: Re: Chemia zakochania. Bossski stan. Czy podlega kontroli?
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Matb wrote:
> Ikselka napisał(a):
>> ...a przede wszystkim "co dałaś dla tego związku"? Może czekanie w
>> kącie "pod ręką" jak miotła to za mało, albo wręcz wcale nie to.
>> Mężowi mogło się to znudzic i zobojętniał.
> Brał, barał, brał, było mu miło, bywał przyjemnie zaskoczony i
> połechtany, moja inicjatywa, moje pomysły, moje plany do zrealizowania
> wspólnie. Chciałam trochę jego inicjatywy. Odpusciłam swoja. Z jego
> strony brak. Ja daję on bierze, w drugą stone nie. Ja dotykam, ja
> całuję w kark, ja patrzę w oczy wpatrzone w dal, ja pytam czy zrobić
> mu herbaty, ja aranżuję intymne sytuacje, ja poszukuję czegos co
> mogłoby stanowić naszą wspólną pasję, scrabble, suer, dopóki nie
> zaczął przegrywać. I ja mam ochotę na to, żeby i on popracował własnie
> w kierunku bycia razem, ale on nie czuje takiej potrzeby, aczkolwiek
> jest mu miło, kiedy ja wysyłam sygnały, że jest dla mnie ważny. Jeśli
> nie wysyłam, to ma pretensje, że go nie dotykam. To jest jakiś świat
> po drugiej strnie lustra. Gubię się w tych jego zeznaniach! Nie daje z
> siebie nic i ma pretensję,że nic nie dostaje,kiedy ja odpuszczam
> sobie, ile można?
Ja mam taki pomysł:
Czy nie mógłby mu o tym powiedzieć ktoś trzeci? Ktoś, kto jest dla niego
autorytetem w jakiejś dziedzinie. Ktoś z pośród wspólnych znajomych, może
jakaś kobieta, która mimochodem natchnie go w temacie, czego żona może
oczekiwać od męża. Tylko nie profesjonalista, na Boga! To jest takie
zimne... :)
--
pozdrawiam
michał
|