Data: 2011-09-13 21:55:10
Temat: Re: Co dobrego robicie na obiad?
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:31:42 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 23:18:16 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>
>>>> Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Tue, 13 Sep 2011 22:55:54 +0200, Paulinka napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Ja taką wołowinę przerabiam na farsz do pierogów.
>>>>> Farsz do pierogów z "sztukamięsnej" wołowiny byłby suchy. Na farsz to ja
>>>>> przerabiam tłuściutki szponderek z rosołku, który nie wszyscy lubią jako
>>>>> sztukamięs (ja akurat lubię, no ale ile można) :-)
>>>> Czemu suchy? Mięso, zeszklona cebula, jajko, pieprz, sól.
>>>> IMO wychodzi świetny farsz do pierogów.
>>> Wtedy to ja dodaję jeszcze namoczoną bułę dla wilgoci.
>> Ja nie daję nawet do mielonych.
>>
>>>> Na szpondrze też
>>> TEŻ? - szponder do rosołu to obowiązek, oprócz niego dopiero dodaje się
>>> inne kawałki.
>> E tam, wiejska kura IMO nadaje rosołowi odpowiedni smak. Wołowina,
>> kaczka to tylko dodatki.
>
> Jesli już, to "wiejski kogutek, jeszcze nieseksowany" - jak mawia mój
> wujek, kiedy mi czasem przywozi takiego 6-kilogramowego tucznika koguciego,
> młodego koguciora na rosoły. Musze takiego kuraka dzielić i mam z niego z
> 7-8 porcji na rosół, a mięso jest tak delikatne, że gdzie tam kurze do
> tego. Je się wtedy takie mięsko właśnie wprost z rosołu, coś pysznego. Na
> kurcczaki ze sklepu patrzę z obrzydzeniem po takiej "sesji", mniam :-)
Moja mama nam taką historyjkę sprzedaje od lat, jak to się
wyprowadziliśmy ze wsi i chciała zrobić rosół. Rzecz się działa we
wczesnych 80-tych latach, poszła, kupiła kurczaka i się zdumiała.
Woda z pływającym czymś.
Nikt teraz kur nie trzyma, kupujemy od sprzedawcy, który nas do tej pory
nie zawiódł.
>>>> gotuję rosół, zależy co mi się ładnego z wołowiny trafi
>>>> w sklepie.
>>> No tak, zapominam, że ja mieszkam w krainie wołowinowej szczęśliwosci i
>>> mogę sobie wybierać do woli :-)
>> Zazdroszczę, rak samo jak ryb, które łowi Twój tż.
>
> Nooo, mam tego, oj mam - po ostatnim niedawnym sierpniowo-wrześniowym
> pobycie ze znajomymi na na Mazurach mam szczupaków i leszczy po dziurki w
> nosie. Po morskiej wyprawie MŚK na dorsze jemy do tej pory te pyszne rybki
> co piątek i starczy mi chyba do końca roku. A teraz w piątek MŚK jedzie z
> kolegami na 9 dni do Szwecji na te, no, szkiery - wysepki polodowcowe u
> wybrzeży. Niby nie wolno brac ryb, tylko tyle co do zjedzenia na bieżąco,
> no ale przecież jeśli będzie ciekawa zdobycz, to coś sobie od usteczek tam
> odejmie i przywiezie ;-)
Mój brat się zakochał w łowieniu, wyemigrował parę lat temu do Norwegii.
Łowi, łowi i łowi.
Coś musiało być na rzeczy, bo jak byłam dzieckiem zabierał mnie na
łowienie raków w pobliskim stawie :)
--
Paulinka
|