Data: 2012-06-28 10:16:55
Temat: Re: Co robic co robic...
Od: "..." <k...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea <x...@p...fm> napisał(a):
> W dniu 2012-06-26 23:15, brrrrr pisze:
> > Zaburzenia sa wynikiem wielu lat toksycznej (tesciowa) i trudnej bytowo
> > sytuacji rodzinnej
>
> Tak to często bywa u ludzi zaburzonych.
>
> > ale sa jak najbardziej do wyleczenia...tyle ze osoba nie
> > chce slyszec o konsultacji ze specjalista oraz o zadnej innej pomocy.
> > Twierdzi ze wmawia sie jej chorobe...a do leczenia w naszym kraju nikogo
kto
> > nie zagraza zyciu wlasnemu i bliskich zmusic wszak nie mozna. Wiec dzieci
> > chlona dalej toksyczna atmosfere matki (ktora nie chce w dodatku
> > przeprowadzic sie od wlasnej matki na przygotowane od 2 lat -z jej
> > inicjatywy i wyboru- dla niej i dzieci mieszkanie, gdzie zreszta juz sa
> > zameldowani i w ktorym od roku samotnie mieszka jej maz)...i kolo sie
> > zamyka. A to dopiero wierzcholek tej paranoi.
>
> Jeśli sytuacja wygląda tak, jak przedstawiłeś, a rzeczywiście chcesz coś
> ruszyć w kierunku naprawy, to IMO sam idź do lekarza (psychiatry, a tam
> poproś o skierowanie do terapeuty), bo to także TWÓJ problem.
> Przynajmniej wesprą Cię, pokierują jak postępować z osobą zaburzoną, a
> przy okazji dowiesz się, jaka w tym wszystkim jest twoja rola.
>
..
Jakos nie sa od ponad 4 lat w stanie wypracowac skutecznego kierunku
postepowania, o wsparciu nie wspominajac. Rol wszelkich mam serdecznie dosc,
szczegolnie roli platnika kosztow pozalsieboze "konsultantow", a juz nie mam
sil szukac kolejnego ich garnituru.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|