Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!newsfeed.silweb.
pl!newsfeed.tpinternet.pl!nemesis.news.tpi.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!
not-for-mail
From: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: Co to jest szczęście...
Date: Sat, 15 Oct 2005 23:29:49 +0200
Organization: zzz
Lines: 195
Message-ID: <dirse6$5uo$1@nemesis.news.tpi.pl>
References: <di3dgl$f78$1@news2.onet> <X...@1...0.0.1>
<di5ujh$ruk$1@news.onet.pl> <X...@1...0.0.1>
<di6aak$k15$1@inews.gazeta.pl> <X...@1...0.0.1>
<di6o9o$qn7$1@inews.gazeta.pl> <di6tef$eh7$1@inews.gazeta.pl>
<di7r3k$qpl$1@inews.gazeta.pl> <d...@g...hcd63a579.invalid>
<di91qn$ao9$1@atlantis.news.tpi.pl>
<d...@g...hae23e93d.invalid>
<dibr8m$g07$1@nemesis.news.tpi.pl>
<d...@g...h262cd1eb.invalid>
<did3hl$i7o$1@atlantis.news.tpi.pl>
<d...@g...hb6fdec28.invalid>
<dih9vg$a8$1@atlantis.news.tpi.pl>
<d...@g...ha7b72817.invalid>
<dimjfe$fd4$1@atlantis.news.tpi.pl>
<d...@g...h892be049.invalid>
NNTP-Posting-Host: qd18.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: nemesis.news.tpi.pl 1129411851 6104 217.99.13.18 (15 Oct 2005 21:30:51 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Sat, 15 Oct 2005 21:30:51 +0000 (UTC)
User-Agent: Noworyta News Reader/2.9
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:331605
Ukryj nagłówki
.. z Gormenghast; <d...@g...h892be049.invalid> :
>
> "Flyer" w news:dimjfe$fd4$1@atlantis.news.tpi.pl...
> /.../
> > Eeee - racjonalizacje mogą się przyczynić do poznania prawdy, ale ze
> > względu na brak informacji zwrotnej prawda jest jednym z n wariantów,
> > albo zostaje pominięta. Toteż jest to tylko forma stabilizacji układu i
> > rozwijania pewnych teorii - drogą znalezienia prawdy nie jest.
>
> Otóż to. Następnym krokiem, moim zdaniem, mogłoby być docenienie
> potrzeby zbudowania w sobie pokory (i ciekawości). Ale tego to ludzie
> nie chcą robić. Ze strachu przed nieznanym. Wolą ustabilizować układ
> drogą zakrzyczenia. Oczywiście ustabilizować pozornie i chwiejnie, gdyż
> może się to sprowadzać wyłącznie do usiłowań stabilizacji poprzez
> zakrzyczenie z obu stron.
Złośliwy paradoks tkwi w tym, że czasami układu nie da się
ustabilizować, nie ze względu na przyczyny fizjologiczne, ale na
otoczenie - pomaluj swój pokój na jaskarawe kolory, a zawsze będziesz
albo zaniepokojony, albo zmęczony - to najbardziej neutralny przykład.
Mniej neutralny jest palenie papierosów [wiem, sam palę] - wtedy
niezależnie od działać, niepokój i jego efekty nie znikają, bo jednostka
przynosi je z sobą - wtedy najprostsze wyjasnienie jest najlepsze. ;)
A co racjonalizacji - posługuję się dostępnym zestawem pojęć,
racjonalizacji, faktów - bardzo możliwe, że i racjonalizacje są
intuicyjne [pomijam efekt końcowy, czyli stabilizację] - w pewnym
momencie pojawia się "wynik", a wynik pozwala zupełnie inaczej zrozumieć
zachowanie drugiej strony - zupełnie inaczej niż wskazują na to
racjonalizacje - kiedy masz wynik i dane wejściowe, to możesz od nowa
przeprowadzić "obliczenia", w taki sposób, żeby były prostsze. ;)
> [...]
> > W połączeniu z powyższym - nie - rozbiłbym zegarek, gdybym próbował
> > uzyskac sprzężenie [informacyjne] zwrotne, prowokował lub próbował
> > innych technik - nie chcę "rozbijać zegarka" - nie zamęczam telefonami,
> > nie zamęczam e-mailami, nie sąduję znajomych.
>
> Inaczej więc spytam - czy nie obawiasz się, że Twoja inicjatywa jest tylko
> pozorna? Aby zjeść ciastko, zdaje się trzeba je znaleźć, odpakować, ułożyć
> na talerzyku, zaopatrzyć się w odpowiedni sztuciec ;) - no można tez palcami...
> Tak czy inaczej trzeba wykazać się determinacją i wolą osiągnięcia celu.
> A skoro to ciastko ma nogi, ...
Ale ja nie mogę zjeść ciastka - zapomniałeś o "porsche"? Dodatkowo -
choć emocjonalnie i objawowo relacje zaszły daleko [powiedziałbym, że
groziły "wybuchem" ;)], to w sferze "tworzenia faktów" były w powijakach
- nie mam legitymacji, żeby wtrącać się w układ, który nie przewiduje
mojego istnienia - zresztą Ona nie odpowiada - próba nacisku
przyniosłaby może efekt [choć możliwe, że byłoby to motanie się pomiędzy
dwoma facetami - najgorszy scenariusz - swoją drogą nie wiem, skąd
bierze się u niektórych pisarek egzaltacja tego typu scenariuszem -
swojska potrzeba masochizmu, czy kopania facetów? ;)], ale znów -
"porsche" - zdobywać, dla faktu zdobycia, ale bez konsekwencji tego, że
nie zdołasz utrzymac zdobyczy i utonie Ona w kolejnej racjonalizacji pt.
"faceci są ..."/"związki są ..."? - grać ludźmi? - zabijac w nich
marzenia? ;))
No i dzięki powyższemu wysłałem Jej "dobrej nocy" - z jednej strony mogę
zamotać, z drugiej strony [czyli nie dania możliwości wykrystalizowania
się werbalizacji zgodnej ze scenariuszem - przynajmniej będzie mogła się
związać z moim następcą] muszę zamotać. Tak już jest w weekendy -
człowiek jest mniej zmęczony fizycznie, emocje są silniejsze, a "dobrej
nocy" nic nie znaczy, choć wiele znaczy - jutro pojadę na grzyby, to się
zmęczę.;)
> Dajesz mu jakieś znaki, że masz na nie ochotę? Czytelne?
> Ochotę być może dożywotnią (ale lepiej się z tym nie wychylać nawet
> gdyby tak było).
Przecież nie wyobrażam sobie dalszego życia, bez jej "maskowanych"
złośliwości - wtedy jest najpiękniejsza, kiedy próbuje mi przysolić, ale
się boi. :))))))))))
> > Ja wiem, czy to byłby zły pomysł - /.../ pisanie tutaj nie implikuje żadnych
> > związków, a w sytuacji, kiedy ktoś nie może kogoś innego poznać w jego
> > środowisku [a boi się związków], to chyba dobre miejsce - więcej bym nie
> > stracił, niż straciłem, zresztą nie oceniam Jej negatywnie, więc może
> > znalazłaby coś na moją obronę.;)
>
> Myślę jednak, że trzeba zintensyfikować działania konkretne, odbywające się
> we wspólnych miejscach i czasach z udziałem wszystkich zmysłów. Inaczej,
> to tylko podchody, substytuty... owszem, w pewnych sytuacjach niezbędne.
> Ale raczej nie w Twojej.
Myslisz, że nie chiałbym znitesyfikowac dziłań "z udziałem wszystkich
zmysłów"?;) Z tym, że to ja dawałem [a emocjonalnie sobie brałem]. Nawet
proponowałem spotanie mediacyjne, ale skoro Ktoś utrzymuje swoją wersję,
to Sorry Winetou.;)
> > A co to są cechy typowo kobiece? Słodycz i takie tam?
>
> No nie... próbowałem odwołać się do wyobrażeń standardowych, również
> odpowiedź widząc uogólnioną do standardu. Inaczej mówiąc - w każdym
> osobniku drzemie jego własne wyobrażenie kobiecości - pewien zbiór cech,
> wywołujących w delikwencie pewne (standardowe) reakcje.
Jesteś idealistą.;) Może to kwestia wieku wybranek - ale do pewnego
momentu większość kobiet wykazuje cechy schizofreniczne [niskiej
dysocjacji] - ale to też jest pociągające - "posiadać" kobietę, która
wyraża emocje sobą, a myśli, że wyraża je słowami i że dopóki ich nie
wyrazi słowami, to nikt ich nie widzi. :)))))))
> [...]
> > Ja tam mam patent
> > [w starym morskim znaczeniu] na walke ze smoczycami - najgorzej jest
> > wtedy, kiedy wisi nad Tobą jej rozdziawona paszcza, a z zębów jadowych,
> > tuż obok, kapią krople jadu - na taką okoliczność producenci mebli
> > nocnych powinni wyposażyć łóżka w specjalne zapadki, żeby można było
> > schować się pod łóżko pociągając ostatkiem sił za sznureczek.;)
>
> Wizja iście z głębin kajuty... wymaga jednak co najmniej dwupoziomowego
> kadłuba - jeśli spektakl nie ma się odbywać na pokładzie ;)).
Ech - doświadczenie - choć, Bogiem a Prawdą, pod koniec związków
zachowywałem się racjonalnie, tak jak powinno zachowywac się każde
zdrowe zwierzę - wychodziłem - tkwienie w granicznym stresie jest
objawem braku samoświadomości.;)
> Pewnie tak. A jednak nie ma wspólnej uczty...
Ano nie ma - chociaż pofukać mogłaby. ;)
> > Chcę duplikat - widziałem nawet jeden, ale był za młody o jakieś 10 lat.
> > ;)
>
> No tak - nieletnich nie należy zaczepiać (zakładam, że różnica wynosiła
> ze 20-25 lat;). A może to urealnienie powinno odbyć się kosztem
> ograniczenia własnych oczekiwań co do trwałości? Może opanowało Cię
> zbytnie przywiązanie do koleiny przeszłości?
Jakie nieletnie? - wybieram równolatki, albo ze dwa, trzy lata starsze -
duplikat miał ze 25 lat - dziś widziałem w hipku duplikat w odpowiednim
wieku, choć z bardziej umalowanymi oczami [na sylwetkę się nie patrzę -
raczej na sposób ubioru] - poszukam, to znajdę duplikat w odpowiednim
wieku. Wczoraj widziałem duplikat szczuplejszy [ale co ja bym z rękami
wtedy zrobił?;)] i mniejszy. ;)
> > Za późno - jak zwykle. Był taki moment, może nie jeden, ale ten
> > zapamiętam, kiedy Ona i ja byliśmy "unormowani" - to stan podobny do
> > depresji, bo nagle znikają wszelkie racjonalizacje, a wraz z nimi np.
> > potrzeba komunikacji - ja się lekko przestraszyłem, nie wiem jak Ona.
> > Układ doskonały, ale zdecydowanie obcy wymogom życia społecznego.
>
> Wiesz o tym, że motorem współdziałania w dążeniu do ... szczęścia,
Pewnie masz rację - stan szczęścia opisywany przez schizofreników, ich
katharsis [de facto - w pewnych sytuacjach mogę go wywołać na zawołanie]
jest stanem dynamicznym - stanem równowagi dla silnych emocji i silnych
racjonalizacji - prawdziwy stan szcześcia, nie wywołany np. seksem, jest
statyczny, może trwać i tydzień, a można go wywołać minimalną ilością
"środków wyrazu" - tyle tylko, że jest bez wyrazu, jest "Niczym", jest
sprzeczny z postulatami społecznymi i potrzebą doznań.
> poznawania i wzajemnego oswajania. Czasem, w dojrzałych układach,
> jest to wręcz świadome generowanie "niespodzianek". O ile obustronne
> i ze zrozumieniem - szczęście ma przesłanki by się umacniać... Ale to,
> niestety, rzadka rzadkość.
Nie zrozmiałeś - w dojrzałym układzie niespodzianki nie są potrzebne.
Widzisz, wielokrotnie miałem spowolnienie ruchowe - dysonans pojawia się
wtedy, kiedy próbujesz [albo ktoś z zewnątrz] z nim [spowolnieniem]
walczyć - szczęście pojawia się w momencie aceptacji,
dostosowania/podporządkowania woli aktualemu stanowi emocjonalnemu.
> Może jednak to "unormnowanie", którym się przestraszyłeś, okazał się
> dla niej sygnałem nie do zlekceważenia? Z wiadomym, choć przez Ciebie
> "niedostrzeganym" skutkiem?
Może. ;) Gdybym był w jednej "lokalizacji" z Nią, to nie potrzebowałbym
reagować, a tak - duża odległość itd..
> > Z bobaskami i kobietami jest jeden problem - *zupełnie_abstrakcyjnie!!!*
> > - jeżeli kobieta odczuwa lęk przed mężczyznami/ludźmi, to danie jej
> > istoty nieposiadającej pełnych cech dorosłych ludzi [inne proporcje,
> > wymiary, kolory, zapachy, dodatkowe elementy i brak innych] może
> > zmniejszyć jej lęk, ale w drugiej alternatywie - może także spowodować
> > całkowitą separację od otoczenia [w tym od ojca], bo podkreśli różnice -
> > dziecko staje się wtedy atrakcyjniejsze i jednocześnie umożliwia
> > wadliwą werbalizację lęku przed ludźmi - dziecko staje się kontekstem do
> > obserwacji/werbalizacji.
>
> Tu tez masz rację. Ale jest to już forma mocno zaburzona, oddalona od
> tego, co w szczęśliwym stadle pożądane.
> Niestety, praktycznie dość częsta.
> Skutek tez jest do przewidzenia.
Ano, niestety - znaczy się najpierw trzeba zreformować kobietę, a
dopiero później bawić się w dzieci. ;)
Flyer
|