Data: 2005-08-01 14:12:55
Temat: Re: Co to kurwa piknik?
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"MAG" w news:dckqso$auf$1@news.onet.pl...
/.../
Cieszę się, że ... możemy dalej powymieniać literki.
Czy będziesz mocno zdumiona, gdy Ci powiem, że ten wątek, ten układ
autorów, wreszcie to nasze tu wymienianie literek, _w moim odczuciu_
układa się w niezwykle spójną, i potencjalnie konstruktywną całość?
Całość, której korzenie sięgają wielu lat wstecz i która - jak z tego wynika,
jest nieustającym procesem? Jestem pewien, że nie możesz sobie tego
wyobrazić - inaczej mówiąc - nie podzielasz tego mojego odczucia,
(nie jesteś mną), co jest w tym miejscu swoistym dowodem na ...
;)...
wstrzymam się ze zdradzaniem "kto zabił". Niech ta niewiadoma
podniesie temperaturę emocji towarzyszących wymianie literek..
Mam więc na wstępie gorącą prośbę. Spróbuj wymieniać te literki
ze mną, w oderwaniu od siebie samej, to znaczy nie w relacji osób
MAG-All, ale w relacji abstrakcja MAG - abstrakcja All.
Chodzi o zrealizowanie wymiany literek z abstrahowaniem od własnych,
personalnych uwarunkowań. Spróbujemy?
> > Cześć MAGiczna! Widzisz mnie?
> > Nie widzisz?
> Owszem widzę. Jak mogłabym odebrać sobie przyjemność wzmocnienia
> poczucia własnej wartości poprzez obserwację, że to MOJA wypowiedź
> wydała się komuś (TOBIE) godna skomentowania ;-)
No to zwróć uwagę na drobiazg dotyczący motywacji MAG (patrzę na
osobnicka MAG z boku i ignoruję żartownik na końcu zdania).
Silnym składnikiem motywacji MAG jest dostarczanie sobie przyjemności.
Jak chce to robić? Poprzez wzrost poczucia własnej wartości. Zgoda?
Jakie są tego konsekwencje?
Czytajmy dalej.
> > Czy jesteś pewna, że uda Ci się żyć w świecie rzeczy miłych
> > i pożytecznych dla Ciebie? I że niemiłe można będzie szerokim
> > łukiem omijać bez rozpoznania?
> Nie jestem pewna. Fakt, staram się prowadzić selekcję docierających
> do mnie bodźców. To bardzo przystosowawcze, nie sądzisz?
MAG powinna być pewna rzeczy dokładnie odwrotnej - to znaczy, że nikomu
nie jest dane przeżycie z pominięciem rzeczy niemiłych, choćby nie wiem jak się
starał od nich ... uciekać. [patrz A. De Mello - "święte słowa" - jak zauważyła Lea]
Interesujące jest natomiast to, co nazywasz "bardzo przystosowawczym",
czyli selekcja bodźców. Dokładnie tutaj bowiem tkwi cały problem ... pozornego
przystosowania MAG do pozorów wytwarzanych seryjnie, z automatu, przez
równie pozorowane otoczenie.
Czy mogłabyś przybliżyć / rozwinąć - jakie kryteria stanowią dla MAG
podstawy selekcji bodźców? Selekcji - zauważ - drastycznej w skutkach,
gdyż niszczącej (oślepiającej) dla jednych bodźców a wzmacniającej dla
innych. Z akapitu wyżej możemy się domyślać, że jest to potrzeba nagrody,
dostarczenie sobie poczucia przyjemności.
Czy to wszystko? Mam nadzieję, że nie. A więc?
> > Uspokajająca diagnoza?
> > Czy może zaczyn samodzielnego myślenia?
> Pewnie się zdziwisz, ale myślenie praktykuję już od jakiegoś czasu... Miło,
> że w końcu są jakieś zauważalne postępy...
Nie oceniam myślenia MAG. Nie widzę też powodu do dziwienia się, chociaż
bardzo bym chciał. Od razu powiem, co chciałbym również osiągnąć tą wymianą
literek. Między innymi to, żebyś co jakiś czas wracała do minionych postów tego
wątku - tych, które tak bardzo zbulwersowały MAG. W tym przypadku taki test
dla MAG, byłby bardzo wskazany. Pisząc (być może niezbyt zachęcająco) słowa
"zaczyn samodzielnego myślenia", miałem na względzie przede wszystkim to,
czy MAG _odnajdzie_w_sobie_potrzebę_ powrotu do tekstu Jerzego,
przeczytania go jeszcze raz, z nadzieją, że być może rzeczywiście - coś jej
przysłoniło istotne treści tam zawarte.
A przede wszystkim - próbę odbioru tych samych przecież formalnie bodźców
(utrwalonych już na zawsze literek), z dystansu, czyli bez tych emocji, na które
wskazałaś poprawiając "rz", na "ż", a które są oczywiste i widoczne "gołym okiem".
> > Najłatwiej więc odrzucić to wszystko w cholerę, nie zajmować się -
> > splonkować, jak to się czasem nazywa w żargonie sieciowym. Gdyby to
> > było możliwe, to ... zmazać z ekranu!!
> Za daleko idziesz w wnioskowaniu co do tego, jaka jestem. Kultura
> plonkowania jest mi zupełnie obca.
Ależ...:)). MAG - ja nie mówię o osobie MAG!!
Zauważ - czujesz się "pod pręgierzem", bądź też "na widelcu", czy też... cokolwiek
wyeksponowana. I co się dzieje? Ano, każde wypowiedziane słowo (literkę)
MAG widzi jako potencjalny atak na siebie. A przecież ja z Tobą rozmawiam
o pojęciach abstrakcyjnych - nie o konkretnej MAG, która ma takie czy
inne potrzeby, uwarunkowania czy wreszcie ... interpretacje bodźców
napływających z otoczenia.
Skąd więc bierze się w Tobie takie jak wyżej zdanie "za daleko idziesz....",
kiedy ja nigdzie nie idę!!:)) (przynajmniej nie w kierunku oceniania, jaka jest MAG).
Co więcej - wiem, że "kultura plonkowania" jest Ci obca i między innymi dlatego
z Tobą rozmawiam. O wiele trudniej to zrealizować w męskim gronie.
> > Zamazać te brzydkie literki /.../ i ... problem znika...
> > Nie znika?
> > No to gdzie on do diaska jest?? W komputerze (na ekranie) czy ...
> > w głowie??!!
> Racja. Przechodziłam przez to dawno temu, w pewnej zamkniętej "społeczności
> niusowej". Dlatego bez obaw, nie jesteś przyczyną moich bezsennych nocy.
> Tak, jak byś sobie życzył (o ile Cię dobrze zrozumiałam), jesteś zbirem literek
> wystukanych pod wpływem jakiegoś impulsu (np. mnie-innego zbioru literek).
W takim razie pozwól, że uściślę. Po pierwsze, określenie, że jakakolwiek akcja
jest skutkiem "impulsu" może powodować przekłamania. Oczywiście - gdzieś
bardzo głęboko, w strukturach mózgu pojawia się pierwszy impuls, inicjacja
procesu, ale zwykle tuż za nim i z prędkością światła "budzą się" równie
impulsowo miliony innych sygnałów przetwarzanych sukcesywnie dłużej lub
krócej w zależności od ... ??? [złożoności mózgu? złożoności problemu?
jednego i drugiego? drugiego wynikającego z pierwszego? ...inne ?].
Potocznie impulsywnym działaniem nazwiemy odpowiedź na post w odstępie
kilku minut - (porównaj czasy różnych odpowiedzi i ich związek z tym, jakie
treści niosą; na przykład czy istnieje jakaś korelacja między długością procesu
myślenia nad odpowiedzią, a rodzajem dyskusji - patrz krytyka ze strony
wątkodawcy w "kurna piknik").
> Zbiór ów przechodzi przez moje struktury poznawcze i... jeśli ma
> trochę szczęścia to dociera do mnie jako coś zbliżonego do tego, co
> faktycznie chciałeś powiedzieć.
W potocznym ujęciu zapewne tak. Faktycznie jednak owa "zbliżoność"
o której wspominasz, kształtuje się na poziomie - delikatnie mówiąc -
niskich stanów dolnych, a cały proces "zbieżności" jest przesycony
na wylot WYŁĄCZNIE wzajemnymi projekcjami, z których istnienia
i zakresu zdają sobie sprawę tylko nieliczni (albo jeszcze gorzej).
Jeśli więc założysz, że w danym momencie zrozumienie dwojga ludzi
ze sobą jest zerowe, będziesz diametralnie bliżej prawdy, niż gdy założysz,
że dwoje ludzi się wzajemnie rozumie.
Ma to kolosalne znaczenie we wszelkich procesach komunikacyjnych,
a generuje dramatyczne skutki tam, gdzie żadna ze stron nie zadaje sobie
trudu __zrozumienia__ "przeciwnika" - czyli mówiąc inaczej - wejścia
w jego głowę, w jego uwarunkowania, przyzwyczajenia, tęsknoty,
motywacje, potrzeby i tak dalej i tak dalej... aż do skutku.
A skutek mógłby być w zasadzie taki, że ...
im bardziej postępuje ów proces "wchodzenia" w drugiego człowieka,
tym bardziej "zrozumiałe" staje się jego postępowanie. Co więcej - jest
to znów proces ciągły i kończący się tym (tu już całkowita abstrakcja),
że obie strony opanowuje totalna akceptacja wzajemna i przestają
odczuwać potrzebę wymiany bodźców i komunikatów, gdyż wszystko
jest jasne (jesteś mną, a ja jestem Tobą - do czego oczywiście nie
namawiam ;)) - gdyby było tak skrajnie, już byśmy nie istnieli jako
cywilizacja).
Dlaczego jest to tak fundamentalnie ważne?
Zauważ, że procesy komunikacyjne towarzyszą nam od momentu, gdy pojawiło
się na ziemi życie. A gdy postanowiliśmy żyć w stadach, to się dopiero zaczęło...
uzgadnianie i uzgadnianie.... zabijanie i mordowanie.
A gdy zrobiło się nas jeszcze więcej i w końcu zaczęło brakować miejsca
jak i żywności - no to...
Czy w takim razie w ogóle warto się tym zajmować?
Może jednak lepiej przyłączyć się do "silniejszych" i pod ich skrzydłami
zabić słabszych? Przecież i tak nie starczy miejsca i środków dla wszystkich...
[prowokator - inaczej mówiąc "zbir"...;)].
A jak to się ma do fundamentu w postaci dwojga młodych ludzi w obliczu
... jak by to nazwać... przymusu prokreacyjnego?
W połączeniu ze standardami życia w rodzinie?
> Pozdrawiam,
> MAG
>
> P.S. Hej! Nie przesadzaj z formą, to treść będzie dostępniejsz przeciętnemu
> czytelnikowi...
Upsss... Nie wiem skąd mi się wzięło 188 linii tekstu.
All
|