Data: 2005-08-02 11:55:13
Temat: Re: Co to kurwa piknik?
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Marccel" w news:dclskq$6lr$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> > A jak to się ma do fundamentu w postaci dwojga młodych ludzi
> > w obliczu .... jak by to nazwać... przymusu prokreacyjnego?
> > W połączeniu ze standardami życia w rodzinie?
> Np tak, ze kazdy z kim nie musimy sie porozumieć (np. spoza rodziny)
> to potencjalny wróg. Wiem, ze nie o to chodzilo, ale tak wychodzi :(
W tych moich ostatnich zdaniach zawarłem ogromny skrót myślowy.
To są raczej dwa haczyki, które powinno się / można by rozwijać
aż do skutku, pod warunkiem, że nie będą to monologi, a tu mamy
dość niepokrzepiające doświadczenia.
Póki więc MAG nie wróci ze swojej imprezki i nie dołączy się (lub
ktokolwiek inny), pogadajmy jak starzy znajomi...
Co to jest ten "przymus prokreacyjny" i jaki związek ma on z jakością
komunikacji? Pęd do powielania swoich genów (widziany tak samo
u bakterii jak u ludzi), to jedna z podstawowych zagadek, na które
dotychczas nie mamy odpowiedzi. A jak nie ma odpowiedzi, no to chyba
należałoby jej szukać - o ile tylko się wie "po co". No ale tu nie o tym,
a o komunikacji, jako o fundamencie zdarzeń faktycznych.
Zauważ więc w jakim momencie dwoje ludzieńków doznaje zauroczenia
sobą nawzajem (po raz pierwszy, instynktowny), i prze nieświadomie
do realizacji boskiego planu (natury), za co w nagrodę dostaje mniejszą
lub większą porcję bodźców interpretowanych automatem jako super
przyjemne. Zdarzają się bardzo odosobnione przypadki, że bilans dodatni
przyjemnych bodźców trwa wiele, wiele lat, ale to zostawmy na boku,
gdyż to raczej wyjątki niż reguła. Regułą jest, że bilans przyjemności
i nieprzyjemności wynikających z takiego, długoterminowego kont(r)aktu,
staje się w którymś momencie ujemny i zaczynają się kłopoty (mówiąc
po ludzku). Skutki takiego ujemnego bilansu, pogłębiania się go z każdym
_nieporozumieniem / niezrozumieniem_ są przykre nie tylko dla samych
uczestników zdarzenia, ale również dla ich dzieci. Dzieci, które chcąc
nie chcąc wyrastają w atmosferze domowej (szkolnej) jak w wylęgarni,
przejmując nie tylko postawy jako zbiór wzorców, ale przede wszystkim
chłonąc to, co im się przekazuje (bądź nie przekazuje) bezpośrednio,
stają się małymi kopiami swoich rodziców. Jeśli brak możliwości
porozumienia między rodzicami jest skutkiem głupoty, głupota ta
przenika w młode i rozprzestrzenia się bez zahamowań - w przyszłość.
Wówczas, w którymś momencie śmiało możemy powiedzieć...
> ... ze kazdy z kim nie musimy sie porozumieć (np. spoza rodziny)
> to potencjalny wróg. Wiem, ze nie o to chodzilo, ale tak wychodzi :(
Tak niestety wychodzi i to nie tylko poza rodziną.
Ale... co powiesz na przekazywany nam przez naturę jedynie słuszny
schemat funkcjonowania życia, jako walki konkurencyjnej między
poszczególnymi jego przejawami - kokonami tkanek oddzielającymi
wnętrza od zewnętrza i od siebie nawzajem?
Przecież to widać gołym okiem w całym świecie zwierzęco - roślinnym,
a jedynie idealizujący człowiek, doznając jakiegoś ewolucyjnego kopa
w postaci skokowego rozwoju swego umysłu, jest na jakiejś nowej drodze
- na której wykreował takie byty jak altruizm, sumienie, refleksyjność,
i wykorzystuje je do przedłużania długości swego jednostkowego życia,
najchętniej w zdrowiu i szczęśliwości (nie)powszechnej...
Wiedząc dobrze, że powszechna szczęśliwość jest niedostępna, ale nie
tracąc nadzieji (twarzy), na pokonanie przeszkód na tej dziwnej drodze.
?
All
|