Data: 2005-08-03 21:48:36
Temat: Re: Co to kurwa piknik?
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Lea" w news:dcq5da$5ch$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> > a jedynie idealizujący człowiek, /.../
> > wykreował takie byty jak altruizm, sumienie, refleksyjność,
> > i wykorzystuje je do przedłużania długości swego jednostkowego życia,
> > najchętniej w zdrowiu i szczęśliwości (nie)powszechnej...
> > Wiedząc dobrze, że powszechna szczęśliwość jest niedostępna, ale nie
> > tracąc nadzieji (twarzy), na pokonanie przeszkód na tej dziwnej drodze.
> > ?
> No właśnie, czy to nie dziwne, że pojawiają się w nas takie pragnienia jak
> "powszechna szczęśliwość"? A czy z samego faktu istnienia tego pragnienia
> nie można by sądzić, że jest ono możliwe do spełnienia?
Z samego faktu istnienia pragnienia, może wynikać jedynie wola dążenia
jakiejś części [cenzura] ludzi do zrealizowania tego, bliżej nieokreślonego
celu. Gdybyś zadała sobie trud zbadania, co to dla ludzi znaczy "szczęście",
odpowiedzi mogłyby okazać się dość zbliżone (zawsze w obszarze krzywej
Gaussa).
Jednak gdyby zapytać, co to jest "szczęśliwość powszechna", natychmiast
okazałoby się, że zgodności nie ma wcale.
A gdyby na siłę starać się UTRZYMAĆ na dłużej jakikolwiek ze stanów
uznanych (przez kogo?) za "szczęśliwe", wkrótce okazałoby się, że stan
ten staje się stopniowo _nie do zniesienia_.
I to jest tu najciekawsze.
Jakakolwiek "powszechna jednorodność" jest nie do zrealizowania, nie do
utrzymania z powodów... fundamentalnych. Powodów wpisanych najgłębiej
w naturę życia i nie tylko życia. Wszelkie próby utrzymania takich stanów
są niezgodne z naturą i zdarzają się człowiekowi jak dotychczas tylko
w systemach totalitarnych (ostatnio, głośny znów Łukaszenko, jak się
wydaje - spadkobierca Stalina). Ale wcale nie trzeba patrzeć tak daleko.
Mamy to również na codzień, we własnych domach, gdzie nieznajomość
tej reguły jest powodem cierpienia i często tragedii.
Po prostu, nic, co jest jednobiegunowe, nie jest naturalne.
Aby odczuwać szczęście, musi istnieć w nas drugi biegun - odczuwanie
nieszczęścia. Samo przeżywanie szczęścia, to nie żaden ciąg cudownych
stanów stacjonarnych, ale _amplituda_ stanów dynamicznych pomiędzy
tym co najwspanialsze, a tym co najbardziej przykre.
Szczęście, to RÓŻNICA pomiędzy pozytywnym a negatywnym stanem
emocjonalnym. Im ta różnica jest większa, tym subiektywnie większe
szczęście - o ile ktoś potrafi dokonywać gradacji szczęścia ;).
I co ważne, a co z powyższego wynika.
Wielkość, czy też poziom szczęścia potencjalnie odczuwanego przez
milionera, nie jest wcale większa niż wielkość szczęścia potencjalnie
odczuwana przez przeciętnego Kowalskiego czy Goździkową, przy
czym w miejsce wymienionych można wstawić dowolne postaci.
Reasumując, mrzonką jest jakiekolwiek masowe uszczęśliwianie ludzi.
Jeśli tak można powiedzieć - natura zadbała o to, by żadna jednorodność
nie zamieszkała gdziekolwiek na stałe. Tam, gdzie cokolwiek stabilizuje
się - nastaje śmierć informacyjna a potem, jeśli układ jest rzeczywiście
izolowany - śmierć fizyczna.
Co bardziej doświadczeni wiedzą, jak ten dylemat jest rozwiązywany
w tworach człowieczych, zwanych małżeństwami, no ale to już inna
gałąź tematu.
To wszystko nie przeszkadza dążyć człowiekowi do powiększania
zasobów swej wiedzy, a w tym, do konstruowania urządzeń i modeli
ułatwiających nam życie. Dzieje się tak właśnie na skutek istnienia
i zauważania RÓZNIC pomiędzy stanami stacjonarnymi, gdzie
działania (cele) człowieka wprzęgają się w ciągłe popychanie jednych
stanów ku innym, i wieczne rywalizowanie ze sobą o prymat
skuteczności i sprawności.
Najczęściej niestety - bez możliwości określenia wszystkich, przyszłych
skutków działań, których przewidywanie ciągle jest i jeszcze długo
zapewne będzie, na granicy loterii z udziałem chaosu.
> Lea
All
--
"Ludzie tacy jak my, wierzący w fizykę, wiedzą, ze różnica miedzy
przeszłością, teraźniejszością i przyszłością jest tylko uparcie obecną
iluzją." - Albert Einstein
|