Data: 2003-11-22 21:41:48
Temat: Re: Co zrobić - mąż odchodzi...
Od: "brow\(J\)arek" <j...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Oleńka" <o...@b...wroc.pl> napisał w wiadomości
news:bpohg1$i9r$1@opat.biskupin.wroc.pl...
> daj chłopu pożyć i nie męcz go tą
> > miłością (a i Ty być może na tym skorzystasz).
> > --
> > brow(J)arek pozdrawia
>
> To znaczy?
> Jak Mężatka ma "dac chłopu pożyć?"
> Pstryknąc palcami i zniknąć mu z pola widzenia?
Nawet pstrykać palcami nie trzeba... Mały wybór cytatów:
"Dodam, że od około pół roku nasze wspólne życie jest koszmarem"
"Byłabym gotowa wybaczyć mu to wszystko, ale on tego nie chce,
tłumacząc, że bardzo ją kocha."
"Nie wiem, co mam zrobić, czy próbować ratować ,czy pozwolić mu odejść
(ciężko mi się z tym pogodzić)."
Ano pozwolić mu odejść... bo co tu ratować.
Na oko rzecz biorąć (bo co nam tu oceniać po ledwie kilku poszlakach
które nam Mężatka zapodała) facet przemęczył się z "powódką" by jako
tako dziecko odchować do odpowiedniego wieku. Teraz ma już na prawdę
dość... i tyle.
No możemy oczywiście radzić "udajcie się do poradni...",
"porozmawiajcie" itd. Tylko po co ?
Zresztą, w nazwie grupy "rodzina" ale czy upoważnia nas to doo
wyrokowania w tak delikatnej materii ? Możemy sobie luźno dywagować
jakie jest nasze zdanie w danej kwestii. Moje jest takie, że facet ma
już dość i nie należy go truć tą "niechcianą miłością", a Mężatka
niech chłodno spojrzy na dotychczasowe życie, podniesie czoło i w
miarę optymistycznie ruszy w samodzielną (nie "samotną") przyszłość...
--
brow(J)arek pozdrawia
|