Data: 2009-03-19 22:07:08
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ikselka" napisał w wiadomości:
...
>> Częściowo się z tym zgodzę.
>> Ale tylko częściowo. Bo np. mnie zdecydowanie do szczęścia nie
>> wystarczyłoby to co mojej mamie. Chciałam (i prawie mam :) ) więcej
>> i częściowo co innego ;). I na dokładkę uparcie do tego dążyłam
>> wbrew wszystkim (zwłaszcza tacie) i do dziś nie żałuję. A jej
>> wystarczyłoby (mam takie wrażenie czytając Twoje wypowiedzi tutaj)
>> mniej więcej tyle co Tobie.
> To, że nie pracuję poza domem, nie znaczy, że mam mało i że mało
> osiągnęłam. Po prostu wybrałam dom. Jak pani Obama, pani Falandysz i
> wiele inych wspaniałych kobiet, które wybrały dom i rodzinę i wcale
> nie uważają się za gorsze z tego powodu, lecz są bardziej spełnione,
> niż inne, i pokazują to, jak ja.
> Mam wielostronne wykształcenie, pasje, niecodzienne umiejętności. Moje
> życie nie kończy się na paleniu w piecu. Wiem więcej niż inni, umiem
> więcej niż inni itp. Ale nie uważam, że musze tego wszystkiego na
> bieżąco używać i wykazywać, aby mnie uznawano: wystarczy mi
> satysfakcja, kiedy od czasu do czasu, ale wciąż na nowo, olśniewam
> moje dorosłe już dzieci, męża lub znajomych czymś, o czym oni nie
> mają i nie będą mieli pojęcia, czymś, czego nigdy się nie nauczą, bo
> nie mają predyspozycji/zdolności/talentu.
> Nie wiem, czy Twojej mamie się to udawało. Wątpię, sadząc po tym, jak
> o niej piszesz, z lekka protekcjonalnie. Mnie to nigdy nie spotyka ze
> strony moich bliskich czy znajomych, wręcz czuję się podziwiana,
> "mająca więcej" w jakimś sensie. Radzą się mnie, jestem autorytetem w
> wielu sprawach, począwszy od kuchni i ogrodu, przez sprawy
> artystyczne, nauki ścisłe,..., aż po kłopoty z neostradą, kiedy to
> telefoniczna pomoc techniczna nie daje rady i wzywają mnie na pomoc
> co rusz, gdy siada internet... I wiele, wiele innych spraw.
> Nie sądzę, aby Twoja mama choć w części mogła sobie dać rade z tym
> wszystkim, z czym ja potrafię, choć na pewno była mądrą kobietą, skoro
> wychowała Ciebie na taką, jaką jesteś.
> Ja wychowałam się niejako sama - poza planem mojej rodziny i ponad
> niego. Trudno, zabrzmiało nieskromnie, ale zawsze to tak brzmi dla
> kogoś, kiedy mu pokazuję, że nie jestem zwykłą kuchtą i nie mieszczę
> się w jego szablonowym i kierunkowym osądzie.
To przypomnij jeszcze, czemu Twojej światłej wszechstronności nie
wykazujesz na grupie. Dlaczego potrafisz tylko pokazać, że jesteś
ogarnięta antysemityzmem, homofobią, dyskryminacją wobec osób rzekomo Ci
zagrażających ,utopijnym zachwytem nad swoją osobą i udawaniem, że
wszyscy na świecie są głupsi od Ciebie i Twojej rodziny? Dążenie Twoich
dzieci do tego samego to spadanie w dół. Więc łatwiej mi sobie po prostu
wyobrazić, że to wszystko nieparawda. I wdety scyzoryk w kieszeni
łagodnie mi się zamyka.
Przyzwyczaiłem się już do tych Twoich cwałów, ale zawsze mogę Ci
przecież zadać takie pytanie, żeby Cię całkiem, jako człowieka nie
olewać. Czemu Twój opis samej siebie nie pasuje do wykazywanej tu
postawy? Hę?
--
pozdrawiam
michał
>>> od tego, kim on naprawdę jest,
>>> kim naprawde umiał być dla swego dziecka, jak wiele dziecko chce
>>> przyjąć od
>>> rodzica i jak, jako prawie dorosły człowiek, po latach "procesu
>>> wychowawczego" i wzajemnych relacji ocenia ono (samo dla siebie)
>>> życie tego
>>> rodzica.
>> Z tym nie sposób się nie zgodzić. Tylko jedno małe ale - nie wszyscy
>> mają dokładnie takie same marzenia czy choćby oczekiwania w
>> szczegółach.
> Nie piszę o szczegółach - trudno klonować własne aspiracje w
> dzieciach.
|