Data: 2017-06-08 10:46:02
Temat: Re: Czary za kasę, a nie za drobniaki
Od: Przemysław Dębski <p...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2017-06-07 o 18:45, Kviat pisze:
> W dniu 2017-06-07 o 15:23, Ikselka pisze:
>> Aiua40 <s...@g...com> wrote:
>
>>>
>>> jakie to są wady i gdzie się dane na ten temat?
>>> moja siostra była zapłodniona metodą in vitro i dzieci(bliźniaki)nie
>>> są jakoś szczególnie upośledzone w porównaniu do ich rówieśników
>>> zrobionych metodą tradycyjną ;-)
>>
>> Tego jeszcze nie wiesz, co w nich "siedzi", jeśli jeszcze nie
>> próbowali się
>> rozmnażać.
>
> W przeciwieństwie do tego, gdy spotyka się dwoje obcych nieznajomych i
> płodzi dziecko. Wtedy wiesz wszystko co w dziecku siedzi :)
>
>> Poza tym wady mogą się ujawnić w dalszych pokoleniach dopiero.
>
> W przeciwieństwie do poczęcia "po bożemu"? :):)
>
>> I robi się takie badania.
>
> Serio? Robi się badania na dalszych pokoleniach?
> Chyba na muchach owocówkach :)
>
>> "(...)Ryzyko genetyczne
>> Z powodów naukowych in vitro krytykuje też biolog prof. Stanisław Cebrat,
>
> Tak to jest, gdy ktoś miesza ideologię do nauki. I to jeszcze z prof.
> przed nazwiskiem...
> Z jednej strony zarzuca, że in vitro to zarabianie kasy, a z drugiej
> propaguje magiczną naprotechnologię. A szamani od naprotechnologii kasy
> nie zarabiają... :)
> No pewnie, że naprotechnologia jest tańsza... bo oglądanie śluzu jest
> tańsze.
>
>> kierownik Zakładu Genomiki na Uniwersytecie Wrocławskim. - Duża liczba
>> opracowań statystycznych wskazuje, że co najmniej 9 procent dzieci po in
>> vitro rodzi się z ciężkimi wadami wrodzonymi,
>
> Więc 91% jest zdrowych.
> Pomijając fakt, że opracowania statystyczne, które nie potwierdzają jego
> "teorii" może spokojnie zignorować. Wyznawcy i tak się nie połapią.
>
> Sam wielokrotnie podkreśla, że nie jest znana liczba dzieci z in
> vitro... więc można sobie wybrać dowolną próbę, w której znajdzie się te
> 9%.
> Ba! Można wybrać taką próbę, w której będzie 100% z wadami.
> U dzieci poczętych "normalnie" też tak można.
>
> Są opracowania, które mówią, że liczba wad genetycznych po in vitro nie
> odbiega znacząco od urodzonych naturalnie. A ewentualne ułamki procentów
> "nadwyżki" tłumaczy się tym, że w końcu nie bez powodu te pary
> zdecydowały się na in vitro... _JAKO_OSTATNIA_DESKA_RATUNKU_
> Rzecz jasna, w dużym uproszczeniu mówiąc.
>
>> to jest ponaddwukrotnie
>> więcej niż w grupie dzieci naturalnie poczętych -mówi.
> Naciąga na potrzeby swojej kościółkowej ideologii i swoich wyznawców.
>
> Nawet _jeżeli_ (_jeżeli_!) odsetek jest wyższy, to co z tego?
> Czy para płodząca dziecko "naturalnie" ma gwarancję zdrowego dziecka?
> Nie ma.
>
> Są dzieci zdrowe z in vitro i są z wadami z poczęcia "naturalnego".
> Każdy z przyszłych rodziców, niezależnie od metody poczęcia, ma
> _nadzieję_ znaleźć się w tych dziewięćdziesięciu kilku procentach
> szczęściarzy.
>
> No może nie każdy. Czasem rodzą się pijane dzieci poczęte "naturalnie".
>
> Tak więc pan prof. to zwykły kościółkowy ideolog, któremu statystyki
> mieszają się z faktami naukowymi.
To może inaczej. Czy uważasz, że ewolucja jest procesem polegającym na
całkowicie losowym mieszaniu genów, czy może istnieją mechanizmy
obrazowo mówiąc "dobierania ich się"?
Bo jeśli jest to proces czysto losowy, to IV jest cacy i wpisuje się w
mechanizm ewolucji przyśpieszając go. Pod dwoma warunkami. Po pierwsze
metoda produkuje "wadliwych osobników" z prawdopodobieństwem mutacji
genów z procesu naturalnego. Po drugie, "wadliwi osobnicy" nie są kilim
na dzień dobry tylko są poddani procesowi naturalnej selekcji.
Jeśli dobieranie się nie jest procesem czysto losowym, to IV zaburza
proces ewolucji. Metody dobierania się genów promują pewne sekwencje,
inne umniejszają. Jesteśmy na pewnym etapie rozwoju, na wcześniejszych
etapach pewne sekwencje zostały wyeliminowane. Metodą IV statystycznie
wprowadzasz do obrotu kombinacje aktualnie obowiązujące, takie do
których jeszcze nie doszliśmy, oraz takie dawno już wyeliminowane.
Osobnicy wytworzeni na aktualną modłę są dla procesu obojętni. Osobnicy
ewolucyjnie "do przodu" pojawiają się w niesprzyjającym dla nich
momencie. Być może ich cechy mają sens ale nie w obecnym środowisku.
Jeśli w naszych warunkach nie przetrwają (co bardzo prawdopodobne), ich
krzyżówka genów zostanie zapamiętana jako już zaistniała i
wyeliminowana. Przez co drastycznie zmaleją szansę na odrodzenie się tej
kombinacji w przyszłości, gdy będą dla nich warunki a wręcz potrzeba
istnienia osobników z takim cechami. Wprowadzając do obrotu kombinacje
dawno wyeliminowane zmuszasz ewolucję do ponownego "rozprawienia" się z
nimi, co zatrzymuje nas w rozwoju.
Dębska
|