Data: 2009-10-20 08:43:18
Temat: Re: Czekając na '' wielką miłość ''.
Od: "Red art" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Cała kultura europejska jest związana z głęboko tkwiącym stereotypem miłości
romantycznej - wg wzorców typu Tristan i Izolda, Romeo i Julia.
Jest u nas głęboko zakorzenione pragnienie miłości narkotycznej, kiedy
hormony zaćmiewają umysł racjonalny i ludzie są zdolni do niezwykłego ...
uporu ;) Po prostu - uporu wbrew logice. I powiedzmy - ma to pewien sens.
Miłość młodzieńcza zamiast narkotyków - jako sposób na odwiedziny
w 'rzeczywistości innej', rzeczywistości odartej z konwenansów
i społecznych ograniczeń, w której jest miejsce, by spotkać drugiego
człowieka nagim, patrząc mu po prostu w oczy.
Jest w tym jednak konkretna pułapka - czyli miłosny narkotyk.
Owo 'spotkanie na gruncie Wielkiej Miłości' nie jest ani specjalnie
'rzeczywiste' - pozwala zrzucić jedne ograniczenia, ale wrzuca masę
innych własnych - ani nie specjalnie da się je 'polecić' jako jakiś cel
do realizacji w życiu dorosły. Po trochu - jest to 'Wielkie Oszustwo'.
Owa wizja miłości narkotycznej jest jednak rzutowana bezpośrednio
na religię. Doznania mistyczne, religijność 'najwyższych lotów'
nader chętnie kojarzy się z wizją jakiejś niebotycznej 'Wielkiej
Wielkiej Miłości' - do Boga, do Chrystusa. Albo: oświecenie jest
jak super, super orgazm - w wersji 'wyzwolonej seksualnie'.
Jeszcze większy upór, jeszcze większy odlot ...
Rzeczywistość człowieka nagiego istnieje nawet pomimo ubrania.
Żeby spotkać człowieka nagiego, nie trzeba odlotów. A bez
bagażu ograniczeń wrzucanych przez miłosny narkotyk mamy
szansę dojrzeć go jeszcze pełniej - owłosionego, pomarszczonego,
pachnącego potem, załatwiajacego różne potrzeby fizjologiczne,
nie-wiecznie-pięknego. Ciepłego - ale nie rozgorączkowanego.
|